czwartek, 28 listopada 2024

Warto przeczytać

ZIOOMOWISKO w Białym Dunajcu

Wszystko zaczęło się 30 stycznia b.r. o godz.18.30, kiedy to wyruszyliśmy naszą furą – o wdzięcznej nazwie „Krzyś” – spod bazy kościoła Matki Boskiej Nieustającej Pomocy do Białego Dunajca pod wodzą Ks. Dawida. Podróż była wyśmienita – w autokarze panował klimat zwrotnikowy, choć na podwórku był biegunowy (było ciepło i wesoło).

Biały Dunajec okazał się naprawdę biały – śnieg padał cały czas i było go po pachi. Już pierwszego dnia po krótkim relaxie ruszyliśmy na podbój Krupówek (gł. ulicy Zakopanego). Obkupilim się za wsie czasy i wydalim ½ kasy. We wtorek rano ruszyliśmy nas stok. Chociaż dla większości z nas był to debiut na szczęście obeszło się bez pogotowia i gipsu.

Wieczorem natomiast zafundowaliśmy sobie kulig po Parku Tatrzańskim. Całkiem niezła zabawa – dużo śmiechu i śpiewu. Nie zabrakło oczywiście ogniska i wspaniałej kiełbaski, niektórym w prezencie załatwiliśmy kąpiel w śniegu. Do pensjonatu wróciliśmy bardzo zmęczeni i dlatego zasnęliśmy jak dzieci. W środę 2 lutego w święto Ofiarowania Pańskiego byliśmy na Mszy Św. w Sanktuarium Maryjnym na Krzeptówkach, a wieczorem po kolacji mielim dyskie.

Przyszedł czas na wygibasy wszystkie. Każdy pokazał na parkiecie co potrafił od skakania do na głowie stania. W czwartek od rana rozpoczęliśmy znowu białe szaleństwo na stoku. Tym razem szło nam o wiele lepiej, niektórzy zaczęli także testować zjazdy na workach z sianem. W piątek stwierdziliśmy, że trzeba sprawdzić czy nie ma Małysza na skoczni pojechaliśmy, więc zobaczyć Wielką Krokiew.

Niestety naszego idola już nie było, dlatego pojechaliśmy na Zakopiec. Po południu, aż do kolacji śmigaliśmy jeszcze na stoku było super. Potem przyszedł czas sprzątania i pakowania.
Sobota - dzień wyjazdu. Wstaliśmy wcześnie rano, aby dokończyć porządki. Zjedliśmy ostatni posiłek śniadanio-obiad, zapakowaliśmy się do autobusu no i ruszyliśmy. Ze łzami w oczach po raz, być może ostatni, patrzyliśmy na wspaniałe Tatry, aż szkoda było wyjeżdżać. Nasza podróż nie trwało jednak długo.

Pierwszy przystanek mieliśmy już w Oświęcimiu w Muzeum Auschwitz-Birkenau. Była to dla nas ciekawa lekcja historii, dająca wiele do myślenia. Po tych chwilach powagi ruszyliśmy dalej. Kolejnym przystankiem był Kraków a konkretnie Łagiewniki – Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Tu mieliśmy Mszę Św., trochę zwiedzaliśmy a potem ruszyliśmy na Starówkę. Wieczorem Kraków wyglądał cudownie, a my – my rozkoszowaliśmy się ostatnimi chwilami ferii. Podróż powrotna nie była już taka kolorowa. Po prostu nie chcieliśmy wracać do szarej rzeczywistości. Wróciliśmy jednak bardzo zadowoleni.

Ten tydzień w górach pozostanie na długo w naszej pamięci, tak jak my pozostaliśmy w złamanych sercach mieszkańców Białego Dunajca.


Pozdrawiamy wszystkich uczestników na czele z Ks. Dawidem, pragniemy także podziękować tym, którzy pomogli nam zorganizować ten wyjazd.
Do następnego wyjazdu. Pa pa.
F O T O ( oglądaj )

Komentarze (0)

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.