…Tam swoboda czeka na cię." - tak pisał zapomniany już trochę piewca polskości, poeta Wincenty Pol w "Pieśni o ziemi naszej” z 1835 r.
- No dobrze – powiecie Państwo – ale co to ma wspólnego z Grajewem? Zatem powolutku postaram się rzecz wyjaśnić. Zbliża się sezon urlopowy, a choć obecnie temperatura za oknem oscyluje w pobliżu zera w skali Celsjusza, to przecież plany na urlop warto by precyzować. A przed grajewianinem pojawia się dylemat: w góry czy nad morze?
Przyznaję ze wstydem, że w moim przypadku zazwyczaj zwycięża opcja „morze”, może ze względu na koszt dojazdu, bo przecież bliżej, a może z powodu działania dobroczynnego jodu, który podobno leczniczo wpływa na tarczycę, a jakby ten jod chciał, to mógłby podleczyć też i to, co trochę wyżej... W każdym razie w góry się nie wybieram, chyba że zimą, ale na bardzo krótko.
Najbardziej chyba jednak lubię sobie pobuszować po Internecie, ale trudno to przecież nazwać turystyką czy aktywnym wypoczynkiem. Tyle, że tym razem po takiej internetowej wędrówce doszedłem do ciekawych wniosków. Jeśli chcę skorzystać z uroków gór lub sportów zimowych na zaśnieżonym stoku, mogę mieć bliżej niż nad morze! Tak, mam na myśli Gołdap i jej okolice. W samej Gołdapi Piękna Góra, która amatorom „białego szaleństwa” może dostarczyć wielu atrakcji. Więcej nie napiszę, bo po co mam robić darmową reklamę?
I tylko zazdrość mnie ogarnia, że mniejsza od Grajewa Gołdap ma własne sanatorium, ośrodek sportów zimowych, a my co? Sroce spod ogona?
Nie wiem, może za mało chodziłem po Grajewie, ale z moich obserwacji wynika, iż mamy w mieście dwa wzgórza, które grajewianie dumnie określają mianem gór: jest to tak zwana Kołowska Góra przy ulicy Przemysłowej oraz Góra Baca w okolicach Ełckiej. Pierwsza powstała, wedle mojego mniemania, w sposób naturalny, ta druga to chyba pozostałość po jakimś wyrobisku.
Powtarzam, mamy w Grajewie dwa wzniesienia, które można by zagospodarować. Wiem, wiem, potrzebne są pieniądze i sponsor. Ale czy kiedykolwiek bez tego się obeszło? Bo żeby zbudować kryty basen, trzeba zaczynać wszystko od fundamentów. Żeby urządzić skocznię narciarską, trzeba mieć jakąś górkę. A górki mamy dwie. Fakt, jedna znajduje się niedaleko cmentarza. Od razu przypomnę, że w pobliżu stadionu powstaje kościół i jakoś ten fakt nikomu nie przeszkadza. Kiedyś zaś podczas wakacyjnych wędrówek po Mazurach zahaczyłem o Stare Juchy i tam zobaczyłem jakiś ośrodek wypoczynkowy, który miał cmentarz tuż za parkanem… Najwidoczniej nikomu to nie przeszkadzało, ani tym, którzy wpadli na kilkudniowy odpoczynek, ani tym, którzy pozostają na odpoczynku wiecznym.
Z Kołowskiej Góry zjeżdżali na sankach moi rodzice, wtedy ulica Przemysłowa nazywała się Tartak i ruch na niej był niewielki, czasem przejechał samochód lub konny wóz do tartaku lub w kierunku Wojewodzina. Nie było jeszcze Pfleiderera, Mlekpolu i Urzędu Skarbowego przy Elewatorskiej… Dobre to musiały być czasy!
Coś mi się wydaje, że warto pomyśleć o wykorzystaniu tych atutów, które mają grajewskie wzgórza. Nawet podwyższyć wzgórze jest o wiele taniej niż usypać je od podstaw. Wiem, wiem, zaraz pojawią się zastrzeżenia, że właściciele się nie zgodzą. Ale wszystko jest kwestią ceny, zresztą i przy uprawie ziemi nie każdy lubi mieć ciągle pod górkę…
Znając jednak grajewskie realia i grajewskich decydentów, mogę spokojnie przyjąć, że myślenie o zagospodarowaniu grajewskich górek lub choćby jednej zajmie co najmniej kolejne 50 lat. Wtedy może problem sam się rozwiąże w wyniku jakiejś erozji lub ktoś wpadnie na pomysł, żeby na Kołowskiej Górze zbudować kolejny obiekt sakralny. Bo przecież najbardziej okazale wgląda kościół na wzniesieniu. Prawda, że wszyscy podziwiają kościół Świętego Rocha w Białymstoku? Ja, oczywiście, też.
grajewianin mający z górki i pod górkę