Kultura i rozrywka

  • 1 komentarzy
  • 19201 wyświetleń

Sylwetki znane i nieznane (2)

 Antoni, Apolonia Brzescy i rodzina - Biografia

W Szczuczynie, w rodzinie Apolonii i Antoniego Brzeskich, przyszło na świat czworo dzieci. W dniu 20 września 1929 r., urodziła się córka Lidia, bohaterka dramatycznych wydarzeń, które opowiada. Ojcem chrzestnym Lidki został, kolega ojca, policjant Goliczewski, którego syn był burmistrzem Szczuczyna po J. Marcinkiewiczu. Był to okres sprawowania władzy przez burmistrza 3 kadencji Stefana Majewskiego (zastrzelił się na szczycie Giewontu).Rolę starosty powiatu szczuczyńkiego, od grudnia 1929 r., sprawował Erazm Stefanus.
Dziś nie można jednoznacznie uznać, co spowodowało, że po krótkim, szczęśliwym okresie dzieciństwa, losem Lidii i rodziny zawładnie koszmar; pasmo nieszczęść i rozpaczy, a jednocześnie stała walka o przetrwanie.
   Antoni Brzeski (przyszły ojciec Lidii) urodził się 01.03.1899 r. w Siemoniu pow. Toruń, jako syn Franciszka i Ksawery z Fiedlerów. Po ukończeniu 6 lat życia, rozpoczął naukę w szkole ludowej w Siemoniu, gdzie w roku 1913 ukończył 7 klas. Tu uczęszczał do niemieckiej szkoły, w której pobierał gruntowną naukę tego języka.
Do roku 1915 pozostawał przy rodzicach pracując na gospodarstwie rolnym. Praca ta, nie wypełniała jego ambicji, dlatego już w roku 1916 podjął pracę na kolei w Toruniu. Antoni miał 17 lat, kiedy zmarła mu matka. Po jej śmierci, w dniu 17.06.1917 r. został powołany do niemieckiego wojska. Wpierw do I Pułku Piechoty (p.p.), potem do 421 p.p. z pobytem na froncie rosyjskim. Po urlopowaniu, w listopadzie 1918, z wojska niemieckiego, przez cały rok 1919 pozostał na gospodarstwie rodziców.
Mając 21 lat, zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego i w dniu 04.02.1920 r., został wcielony do 63 p.p. w Toruniu. W okresie od 05.05.1920 do 15.09.1920 r. przebywał na froncie, walcząc przeciw bolszewickiej Rosji
Biorąc udział w ofensywie obszaru Dniepru, w odwrocie do Warszawy, w dniu 15.09.1920 r., w boju w okolicy m. Kobryń (dziś Białoruś), został ranny w nogę i brzuch, a 17.09.1920 r. podczas ataku koło wsi Zalesie został raniony w prawą nogę. Przebywał w szpitalu w Warszawie potem Bielsku i Toruniu.
   W opiniowaniu aktywności A. Brzeskiego w walkach, jego przełożeni napisali we wnioskach:
- ‘W dniu 29.07.1920 r. 11 komp. II/63 p.p. została zaatakowana przez nieprzyjaciela, pomiędzy Brześciem Litewskim a stacją Zabinki, na torze kolejowym pod wsią Ogrodniki. D-ca kompani sierż. liniowy Józef Grzeszczak razem z szer. A. Brzeskim i Władysławem Lewandowskim wystawili karabin maszynowy na tor. Strzelali tak zaciekle w bolszewików, że mimo liczebności zmusili ich do wycofania się’.
- ‘W dniu 2.07.1920 r.. na rozkaz d-cy11 komp. II/63 p.p., ten pluton pod dowództwem sierż. J. Grzeszczaka, został wysłany na pomoc 9 komp. III/63 p.p. Szer. A. Brzeski, sierż. lin. J. Grzeszczak i szer. W. Lewandowski podeszli wroga w natarciu z boku i tak blisko, że mimo silnego ognia zmusili go do ucieczki.”
   Oto, jak przełożeni poświadczali waleczność A. Brzeskiego do nadania mu orderu „Virtuti Militari”:
Poświadczenie: „Jako d-ca plutonu stwierdzam, że szer. Brzeski Antoni należący do mojego plutonu, zachowywał się podczas boju, jak na prawego żołnierza przystało. Był zawsze pierwszy do akcji, gdzie wymagana była odwaga. Nie cofał się przed niczym, aby wykonać rozkaz. Opis czynów bojowych opisanych we wniosku dla odznaczenia orderem „Virtuti Militari” zgadza się z prawdą”. Podpisał:- sierż. lin. J. Grzeszczak.
Poświadczenie: ”Jako świadek naoczny czynów bojowych szer. A. Brzeskiego stwierdzam, że opisy zawarte we wniosku dla odznaczenia orderem „VM” są prawdziwe. Bez obawy o własne życie, nie zwracając na ogień nieprzyjacielski lub jego liczebną przewagę szedł szer. A. Brzeski skutecznie naprzód. Dawał przykład kolegom, jak prawdziwy żołnierz w boju zachować się powinien.” Podpisali:- kpr. Gołębiewski Józef, st..szer. Podoborski Józef.
  Podczas walk na frontach I w. św. był trzykrotnie ranny. W1921 r. został odznaczony kawalerskim krzyżem srebrnego orderu wojennego „Virtuti Militari”. Posiadał medal „Walecznych”, medal „Dziesięciolecia Niepodległość Polski”, medal „Polska Swemu Obrońcy” i późniejsze odznaczenia Policji Państwowej. Część wojskowych odznaczeń była osobiście wręczona przez marszałka J. Piłsudskiego.

    W styczniu 1922 r. A. Brzeski został ponownie zaewidencjonowany w 63 p.p. Jednak już 08.03.1922 r. ze względu na stan zdrowia został zwolniony do rezerwy. Znów przebywał na rodzinnym gospodarstwie, gdzie żywiołowy charakter nie pozwolił jemu tam być długo.
   W dniu 27.06.1923 r. podjął pracę w policji. Od tego czasu zaczęły się nowe epizody życia.
Po I w. św. pracował w Biurze Kapituły Orderu Wojennego w Warszawie. Potem w Policji w Bielsku Podlaskim i w Grajewie. Pracując w Grajewie, zapoznał ładną i zdolną krawcową Apolonię Sielawa ze Szczuczyna. Apolonia, której rodzice przebywali w USA, mieszkała w piętrowym budynku przy ul. Kilińskiego 26A (rozebrany) z tyłu za nr 26 (dziś sklep). Ślub, również w tym mieście, odbył się 28.02.1928r. Młodzi zamieszkali w Grajewie i w tym mieście 27.05.1928 r. urodził się syn Ryszard Antoni.
Kolejne przeniesienie służbowe ojca wystąpiło w 1929 r. na Posterunek Policji Państwowej w Szczuczynie.
Jednak, z racji biegłego posługiwania się językiem niemieckim, w tym samym roku przeniesiono go na Posterunek Straży Granicznej w Czarnówku (strona prawa od Szczuczyna tuż przed granicą województw na stanowisko komisarza i rewidenta. Jako posterunkowy P.P., otrzymywał m-ne wynagrodzenie 230 zł netto. Po 6 latach pracy w Czarnówku, w dniu śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego 12.05.1935 r., ponownie został przeniesiony. Tym razem na stanowisko Komendanta Policji Państwowej we wsi Przechody gmina Ruda z siedzibą w Przechodach (do 1954 r., teraz gm. Grajewo).
Na placówce ojca w Przechodach, dzieci chodziły do miejscowej szkoły. Lidia poszła do I klasy i ukończyła tu trzy klasy Szkoły Podstawowej. W placówce oświatowej pracowało dwóch nauczycieli, Aniela Skubisówna i Helena Elenkiewicz, która jednocześnie była kierowniczką szkoły. Pani Helena wyszła za mąż za posła do sejmu p. Danowskiego (prawdopodobnie Grajewianin).
    Przechody były dużą wsią, w której mieszkało w tym czasie 32 rodziny Maciorowskich. Murowany kościół (zburzony w 1944r.) obsługiwało dwóch księży. W gminie zatrudniony był wójt p. Sokół, sekretarz p. Kuczyński i zastępca sekretarza Mieczysław Borawski.
W Przechodach, ojciec Lidii w 1937 r., został awansowany do stopnia przewodnika Policji Państwowej. Podczas akcji ścigania osobników podejrzanych w1938 r., aresztował niemieckiego szpiega. Za trudny i odważny czyn został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi, za zasługi w służbie bezpieczeństwa publicznego. Należał do Policyjnego Klubu Sportowego „Mazowia” w Grajewie, w którym na zawodach w 1938 r., w biegu kolarskim na 20 km. zajął III m-ce.
   Wiadomości o wybuchu II w. św. były coraz bardziej realne. Już 28 sierpnia 1939 r. Antoni Brzeski w trosce o bezpieczeństwo rodziny zorganizował jej ucieczkę przed Niemcami na sprzymierzony wschód. Z Przechód udali się do Moniek, skąd pociągiem odjechali do Lubieszowa na Polesiu (dziś Białoruś). Tam zamieszkali w klasztorze Kapucynów. Od pierwszych dni spotkali się z nienawiścią ludności białoruskiej i wojsk rosyjskich. Po 10 dniach połączyli się z polskim wojskiem przemieszczającym się w kierunku Węgier. Od nich otrzymali 13 furmanek i 18 koni na powrót do swoich domów.
W Szczuczynie, Apolonia, matka z czworgiem dzieci, zatrzymała się u cioci Śleszyńskiej przy ul. Kilińskiego 26A. W piętrowym budynku mieszkali m.in. Drobińscy, Górska, Sielawa, Śleszyńska. Po kilku dniach przenieśli się do pp. Kamińskich przy ul. Granicznej.
    Komendant A. Brzeski na posterunku w Przechodach przetrwał do 01.09.1939 r. Stąd został powołany na niemiecko-polską wojnę obronną.
Po 17.09.1039 r. dostał się do niewoli niemieckiej, gdzie oczekiwał na rozstrzelanie. Z kolegą, policjantem z Grajewa, ustalili plan ucieczki, skąd po pięciu dobach zdołali zbiec. Nocą dotarł do Szczuczyna, gdzie zastał duże zgrupowanie wojsk radzieckich. Już piątego dnia został zdradzony przez kolegę, polskiego policjanta, później konfidenta Czepelewskiego. Aresztowany przez NKWD, w domu przy ul. Kilińskiego 26A, w dniu 20.10.1939 r. został osadzony w piwnicach aresztu przy ul. Kilińskiego 40 (Rejent, do 1939 Komora Celna, PŚSZ, internat, teraz plac SP). Podczas odwiedzin rodziny, zajęty był pisaniem szczegółowego życiorysu.
- Kochany! – rzuciła się w objęcia męża, żona Antoniego - wszystko w porządku?
- Ojciec – kręcąc głową, zwrócił się do jedenastoletniego Ryszarda. – „ Synku, od dziś, Ty jesteś odpowiedzialny za losy twoich sióstr i mamy. Dbaj o nich. Obiecujesz?”
- Rysiu, wtulony w ramiona ojca, płakał.
- Co jest?- Zapytała mama.
- Ja z Wami już więcej się nie zobaczę. To jest koniec. Zapadło milczenie z przygniatającym łkaniem.
W drugiej dobie od zatrzymania, został wywieziony w nieznanym kierunku. Żona szukała go w aresztach Grajewa, Suwałk, Białegostoku, aż znalazła w Łomży.
Zima 1939/40 zaczęła się w listopadzie, a temperatura przekraczała -40º C. Kiedy kolejny raz po dotarciu do więzienia w Łomży z żywnością, zapytała o męża, odpowiedziano: -„Uże niet Brzeskowo Antona. Uże uwieźli! Bolsze nie prychodić z pierediaczoj”.
- „Kuda uwieźli Antona”?- zapytała.
-„W nasze strany.”

   Od stycznia 1940 r. Lidia oraz Ryszard i Elżbieta, oprócz najmłodszej Danusi, uczęszczali do VII klasowej Szkoły Podstawowej im. Marszałka J. Piłsudskiego w Szczuczynie przy ul. Szczuki 1. Nauczycielami byli Polacy i Rosjanie.
   W międzyczasie ustalono, że w połowie marca 1940 r., przodownika Policji Antoniego Brzeskiego deportowano do ZSRR.
Wkrótce nadszedł kolejny czas grozy. O godz. drugiej w nocy 13.04.1940 r. rozlegał się dźwięk okiennych szyb i przerażający łomot w drzwi domu pp. Kamińskich. Krzyczano:
-„otkrywaj dźwieri! Otkrywaj! Otkrywaj swołocz!”
Rosjanie, wyrwanym ze snu i trzęsącym się ze strachu dzieciom i matce, odczytali wyrok, z którego wynikało, że byli i są wrogami bolszewizmu, i za to Antoni otrzymywał ordery. Po czym Apolonia Brzeska z czwórką dzieci otrzymała czas na spakowanie się. Żołdacy, zawieźli ich do byłego magistratu (potem Przedszkole) przy ul. Łomżyńskiej11 w Szczuczynie.
    W ślad za polskim policjantem, żonę Brzeską Apolonię z czworgiem dzieci: Ryszard ur.1928, Lidia 1929, Elżbieta 1931 i Danuta 1933, zesłano do Kazachstanu.
Deportacje, odbywały się nie na zasadzie popełnianych błędów i wypaczeń, ale w majestacie radzieckiego prawa. Wymyśloną podstawą prawną przesiedlenia „specpieriesielienije”, wrogów ustroju, była dyrektywa z grudnia 1939 r., podpisana przez Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRR, Berię.
Potem, zesłańców zalewała czarna rozpacz, którą znają tylko Ci, co byli na ziemi szatana. Im, nawet łez nie wystarcza, żeby przekazać historię swoich nieludzkich przeżyć.
Miejscem przebywania rodziny był Pawłodarski Obwód, Kujbyszewski Rejon: od 13.04 1939 r. do kwietnia 1942 r. byli na Fermie 4, potem w Centrali, od kwietnia 1942 r. do 16.06.1946 r. w Krasnokutsku. Dzieci zesłańców przez pewien czas chodziły nawet do polskiej szkoły z polskimi nauczycielami, w której Lidia ukończyła 6-tą klasę. Mimo pozornej nauki, rodzina wraz z innymi zesłanymi na pewną śmierć, przeżywała nieprzerwany koszmar. Był to głód, mróz, choroby, wiezienia za kradzież kłosa zboża, mieszkanie w ziemlance, itd.
Przez ponad 6 lat męczarni, ludzie urodzeni w Kazachstańsko-syberyjskim piekle, do dziś nie domyślają się, że są Polakami. Mogą jedynie wyczuć to sercem lub zmysłem powonienia wówczas, kiedy podczas polskich wycieczek do syberyjskiego upodlenia, jakoś dziwnie szklą się im oczy. Z ich losów, mordu narodu polskiego, powstaje nowa historia przekazywana przez tych, którzy przetrwali.
   Upłynął czas, po którym ci, co przeżyli mogli wrócić do Polski.
Matka i dzieci, byli wypełnieni nadzieją połączenia się z mężem i ojcem. Powrót do wytęsknionej Ojczyzny spełnił się 16.06.1946 roku.
Tu, ogarnęła ich rozpacz, kiedy po sześciu latach i trzech miesiącach męki powrócili do Szczuczyna i nie zastali drogiej im osoby. Nieustanne poszukiwania przez żonę i dzieci były nadaremne.
Zaginął bez wieści, brzmiały odpowiedzi z ambasad. Był polskim żołnierzem, policjantem i patriotą. To w oczach odwiecznego wroga, dawało mu uzasadnienie wyroku śmierci.
Mordercze intrygi wojenne pozbawiły ich ojca i męża.
Choć teraz byli wolni, to życie rodzinne i społeczne dalej nie było usłane płatkami róż i wyciskało codzienne łzy goryczy.
   Powojenne ruiny pozostawione prze Niemców i Rosjan, ograbiony kraj, niedostatek, choroby, brak, pieniędzy na utrzymanie, dawał się we znaki. Jednak, trzeba było iść naprzód.
Czwórka dzieci chodziła do szkoły, nad którymi opiekę, z polecenia ojca jeszcze przed rozstaniem, w dalszym ciągu sprawował starszy od Lidii o rok, brat Ryszard.
W Szczuczynie, w szkole przy kościele (cele), której kierownikiem był matematyk Henryk Kulągowski (ojciec Marka), Lidia ukończyła 7 klas S.P. Później dwie klasy gimnazjum w Grajewie.
   Czas, jak zwykle, biegł szybko. Matka, zarabiała na szyciu, na które było duże zapotrzebowanie.
Dzieci dorastały, wchodziły w krąg różnych zainteresowań i każde z nich od życia oczekiwało: usamodzielnienia, miłości, wykształcenia, etc.
    Latem 1960 r. Lidia zapoznała, przebywającego na urlopie w Szczuczynie, Ludwika Sieniawskiego ze Szczecina. Był on kuzynem z trzeciego pokolenia (ich babcie były siostrami). Już 02.02.1961 r. w szczuczyńskim kościele ks. Bogusław Targoński odebrał od nich słowa przysięgi miłości, a jako świadek urzędowy powiedział: ”Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela (…)”.
Wyjechali do Szczecina, gdzie Ludwik, z zawodu mechanik, mieszkał poprzednio z rodzicami. W roku 1962 urodziła się im córka Marzena. Wkrótce euforia miłości wygasła.
Po czterech latach małżeństwa, przeszli w stan separacji, która trwała przez 9 lat. Lidia Sieniawska z synem Jerzym i córką Marzeną powróciła do Szczuczyna i zamieszkała z mamą Apolonią u p. Świderskich przy ul. Kościelnej 8. Mąż, Ludwik wnosił kilkakrotnie sprawy rozwodowe do Sądu w Augustowie, na które nie przyjeżdżał. Wreszcie w 1974 r., podczas kolejnej nieobecności Ludwika na sprawie rozwodowej, Sąd w Augustowie udzielił rozwodu, przywracając Lidii nazwisko Brzeska. Były mąż zmarł w wieku 65 lat.
   W Szczuczynie, życie Lidii stabilizowało się. Podjęła pracę w miejscowej Fabryce Mydła, w której przepracowała 14 lat. W 1985 r. otrzymała mieszkanie spółdzielcze przy ul. Sienkiewicza. Teraz mogła realizować się w swoich marzeniach. W wolnych chwilach zajmowała się haftem, historią i śpiewem.
   Lidia Brzeska w 2005 r. została odznaczona Krzyżem Zesłańców Sybiru. Sejm RP ustanowił to odznaczenie 17.10.2003 r. jako wyraz pamięci obywateli polskich deportowanych w latach 1939-1956 na Syberię, do Kazachstanu i północnej Rosji. Jest to hołd dla ich męczeństwa, wierności ideałom, wolności i niepodległości.
   Los nie oszczędzał jej łez. Opiekun i brat Ryszard z żoną Krystyną miał tylko córkę i jedną wnusię. Zmarł w wieku 77 lat, 08.09.2005 r. w Grajewie. Ukochany syn Jerzy zmarł mając 49 lat, 10.03.2006r. Siostra Elżbieta Maria zmarła w Wałbrzychu w 2007 r.
  Mimo wszystko, nasza bohaterka ma powody do radości. Siostra Danuta Krystyna, której mąż jest pułk. Wojska Polskiego, z dwojgiem dzieci mieszka w Warszawie.
Sybiraczka, babcia Lidia, doczekała się sześciorga kochających wnucząt. Trzech synów i córkę pozostawił dla kochanej żony Anny i matki syn Jerzy. Córka Marzena, mieszkająca w Ławsku, urodziła syna i córkę. Jej wnuczka Zosia jest pierwszą i uwielbianą prawnusią Lidii. Babcia, w trosce o los wszystkich wnucząt, a szczególnie pozbawionych ojca, przeznacza na ich edukację część swojej emerytury.
   W życiu pełnym grozy, Lidia Brzeska przeszła 5 operacji, a na różne choroby zapadała 31 razy.
Dziś, mimo ogromu przeżyć i przekroczenia 81 roku życia, zaskakuje niesamowitą pamięcią, ekspresją, logiką, zainteresowaniem historią i rodziną. Ponadto, dalej pełna chęci do spokojnego życia, przejawia duży szacunek do ludzi, religii i umiłowanej Ojczyzny.

          Świat jest nam piękny, póki życia czas…
          Wołamy z pół i kazachskich stepów!
          Oddajcie życie! Niech zakwitnie w nas.
          My, was zwolnimy z pamięci grzechów.

* Sybirakom, strofę tę poświęca - Autor
                                                                                                                            Tekst, skany i zdjęcia: Stanisław Orłowski

Sylwetki znane i nieznane (1)

Komentarze (1)

Cudowna historia i opis Panie Orłowski.

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.