Reglamentacja

Jak podaje słownik, reglamentacja to regulowanie lub ograniczanie kupna, sprzedaży, produkcji pewnych artykułów, zwykle z powodu ich niedoboru na rynku.
Ja, cóż, oczywiście pamiętam mocno niesłuszny okres lat osiemdziesiątych minionego okresu i wieku, kiedy to reglamentacja była naszym chlebem powszednim, choć, na szczęście, chleb nie był reglamentowany...
Dziś, gdy półki uginają się pod obfitością towarów ( nie zawsze jeszcze dobrej jakości, ale to inna sprawa...), można by chyba zapomnieć o reglamentacji? Nigdy w życiu i nic z tego! Ona nadal istnieje, tylko towar się zmienił. Nie wierzycie? No, to proszę...
Nasi politycy. Czy nie istnieje w tej klasie reglamentacja uczciwości? Otrzymanie etykiety uczciwego jest tu dzisiaj trudniejsze niż wystanie niegdyś w kolejce kilograma schabu bez kości... W zadziwiający sposób z reglamentacją uczciwości łączy się reglamentacja zdrowego rozsądku lub też, jak kto woli, jakiegokolwiek rozsądku. Natomiast bezczelność, tupet i brak kultury nie podlega żadnym przydziałom ni ograniczeniom. Podobnie jak nędza ubożejącego społeczeństwa...
Już oczyma wyobraźni widzę zarzuty tego typu: Ten felietonista to demagog, oszołom na miarę Andrzeja Leppera. Od razu przeto zastrzegam, że nie zaliczam się do fanów szefa samoobrony, nie akceptuję jego metod walki politycznej ani form protestów (blokady dróg), ale wyzywać go także nie mam zamiaru. Mimo że odwaga potaniała, gdy podrożała kiełbasa, również ta wyborcza...
Ale czy na pewno odwaga potaniała i jest tak łatwo dostępna? Uważam, że to też towar reglamentowany. Bo kto dzisiaj, będąc przy zdrowych zmysłach, no, kto odważy się publicznie skrytykować instytucję, która w dziejach Polski istnieje od jej chrztu? Nikt? Ja także nie... Nie miałbym bowiem czasu na wysłuchanie i przeczytanie wszystkich połajanek, pomówień i obelg. Te, na szczęście, nie są w Polsce reglamentowane!

PS. A może miałem na myśli instytucję małżeńską?...


Adam Stodolny