Według mojej teorii porażki uczą więcej niż sukcesy. Nic tak nie uczy jak przemyślana po fakcie porażka. Już Albert Einstein mówił, że „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów.”
Większość z nas chce wygrywać, być najlepszym, odnieść sukces – zawodowy, osobisty. I rzeczywiście zdarza się - większy, mniejszy, zwyczajny, codzienny, często upaja, prowadzi do euforii, nie refleksji.
Doświadczamy także porażek, może nawet częściej niż sukcesów. Zazwyczaj niechętnie o tym mówimy, zrzucamy winę na pecha, na ludzi obok – to błąd, bo przecież chodzi o to, by nauczyć się wyciągać wnioski. Dotkliwa porażka może stać się drogowskazem, nauką, której nie powinno się zmarnować, porażka to doskonała informacja zwrotna, umożliwiająca zweryfikowanie celów życiowych i sposobów ich realizacji, a także jakości relacji z bliskimi, od których spodziewamy się wsparcia.
W praktyce oznacza to, że porażek nie należy traktować negatywnie, gdyż są niezastąpionym elementem doskonalenia siebie, kształtowania pokory i poczucia własnej wartości. Porażki pobudzają do zastanowienia nad własnym życiem, dzięki czemu może ono stać się przyjemniejsze i przepełnione sensem.
Mam znajomą, która nieustannie drwi i rzuca złośliwości za plecami, natomiast twarzą twarz jest zabawna i stwarza wrażenie przyjacielskiej. Już dawno przekonałam się z jakim typem człowieka mam do czynienia i odizolowałam się, by nie dawać pożywki do dyskusji z innymi w prywatnym środowisku. Jest na tyle pewna swojej nieskazitelności i szczerych intencji, że nie dostrzega, jak bardzo zraża do siebie innych i sprawia im przykrość uszczypliwościami i przykrymi komentarzami.
Dla mnie, jedną z odmian porażki jest strata życzliwej osoby, dobrej znajomej - podjęłabym trud ustalenia swojego udziału i postarała w przyszłości wyciągnąć lekcję, ale ja widocznie jestem ulepiona z nieco innej gliny.
Są różne formy porażek, nazywane niepowodzeniami, katastrofami, krachami etc. Wywołują smutek, ból, rozczarowanie, łzy, ale należy pamiętać, że pracując nad sobą można uniknąć większości z nich w przyszłości. Porażki uczą skromności i pokory. Powinny uczyć – skorzystają z nich wyłącznie mądrzy i wrażliwi ludzie. Nie ma innej możliwości.
(kpw)
poniedziałek, 3 listopada 2025
piątek, 31 października 2025
Życie pokazuje,że ostatni będą pierwszymi.A złośliwość ludzka zawsze wróci do adresata,bo los jest sprawiedliwy
Doskonale rozumiem, bo też mam taką "znajomą", której pogardliwy wzrok i uśmiech czuję na swoich plecach. I bardzo ją boli, gdy ja mimo to jestem uśmiechnięta i zadowolona z życia, bo jej cel nie został osiągnięty. A my głowa do góry i dalej do przodu. Nie dajmy satysfakcji naszym wrogom, PLOTKARZOM i TCHÓRZOM, którzy nie mają ani odwagi, ani argumentów żeby nas pogrążyć. To są ludzie z KOMPLEKSAMI !!!! To co robią ich dowartościowuje. Są tak zajęci intrygami, że nawet nie zauważają ile są warci dla innych i jak są postrzegani. Aż trafia ktoś taki na "LEPSZEGO" od siebie i jest delikatnie mówiąc zdziwiony, że ktoś mógł go podobnie potraktować. Dobrze jak wyciągnie z tej lekcji jakieś wnioski, ale różnie bywa..., bo myślenie choć nie boli, to nie każdy z niego korzysta, a szkoda... Trzeba też posiadać tak zwaną "mądrość życiową", a niektórzy są bardzo na nią odporni, niestety :((
P.S. Uszy do góry, nie dajmy powodu do radości tym, którzy na to liczą :)))) Jeszcze przyjdzie czas na zmiany :)
Niech Pani pisze dalej!!!! Kocham czytać te felietony!
Padłaś? Powstań, popraw koronę i zasuwaj dalej :))))
co nas nie zabije to wzmocni- nie głupi to wymyślił
Plotkarze i złośliwi ludzie zawsze otoczeni są wianuszkiem ludzi,którzy w swej naiwności współuczestniczą w przedstawieniu głównego bohatera.Tylko Ci wartosciowi zazwyczaj są w mniejszości.Ale chrzanic to ! Trzeba żyć w zgodzie ze sobą, nie dla aprobaty innych.
To dobrze,że ktoś opisuje takie sytuacje