Czy producenci mleka chcący odejść ze spółdzielni "Mlekpol” mają dostateczne ku temu powody i czy nie działają mimo wszystko na swoją szkodę, Edmunda Borawskiego, prezesa zarządu "SM Mlekpol” wypytał Janek Kalinowski
Janek Kalinowski – Panie prezesie, czym rolnicy tłumaczą odejście z "Mlekpolu”?
Edmund Borawski - Ruchy w zakresie odchodzenia rolników i ich podejmowania współpracy z mleczarniami są w tej branży zjawiskiem jeszcze powszechnym. Grupa producentów sprzedających mleko do naszego zakładu w Kolnie zdecydowała się przejść do zakładu mleczarskiego w Piątnicy. Mają pretensję do naszej spółdzielni o to, że za mało płaci im za mleko pomimo średniej ceny 1,32 zł/l.
JK – Od ilu lat mleczarnia w Kolnie jest w strukturach "Mlekpolu”?
EB - W 1999 roku zdecydowaliśmy przejąć kolneńską mleczarnię i tym samym zainwestować duże pieniądze w zapewnienie tamtym producentom takie same warunki współpracy jak w innych naszych zakładach. Dzięki temu te gospodarstwa zaczęły rozwijać się bardzo dynamicznie. W tych jedenastu latach podwoili swoje dostawy mleka do zakładu w Kolnie. Teraz widać, że stworzyliśmy im doskonałe warunki rozwoju, o których już nie pamiętają.
JK – Czy nie pomagaliście rolnikom gdy rozbudowywali swoje gospodarstwa?
EB - Za tym wszystkim kryje się stabilizacja finansowa. Gwarantujemy rolnikom terminowe wypłaty i cenę surowca jedną z najwyższych w regionie a nawet w kraju. Naszym rolnikom udzielamy wszelkiej możliwej pomocy. Gdy potrzebują nie mają problemu z uzyskaniem zaliczek finansowych a konto sprzedaży. Poręczaliśmy kredyty. Spółdzielnia nasza poręczała tym ludziom kredyty z funduszy preferencyjnych do wysokości dziesięciokrotnych udziałów, które posiadają w spółdzielni. Często były to setki tysięcy złotych. Jedenaście lat temu to nie Piątnica a właśnie Mlekpol wyciągnął pomocną rękę tych ludzi. Ja znam środowisko producentów mleka, ponieważ sam pochodzę ze wsi i pracuję na rzecz producentów. Rozumiem ich ciężką pracę, lecz właśnie zachowanie tej grupy jest dla mnie niezrozumiałe.
JK – Czy rolnicy są w jakiś sposób związani z "Mlekpolem”?
EB -Tak. Rolnicy są współwłaścicielami zakładu. To nie jest własność zarządu. To zarząd pracuje dla nich, czuwając nad rozwojem ich gospodarstw. Zebranie przedstawicieli rolników uchwala wszystkie dokumenty potrzebne w jej działalności. Dokumenty bieżące i perspektywiczne. To zebranie przedstawicieli rolników rozlicza zarząd spółdzielni z jego działalności. Dla mnie decyzja ich o odejściu z Mlekpolu jest czymś na kształt zdrady własnego gospodarstwa. Przecież to Mlekpol zainwestował w nich umożliwiając im w ten sposób rozwój. W rolnictwie można zaobserwować, że ludzie z bliżej nieuświadomionych przyczyn owczym pędem, sądząc że pozyskają jakieś tam drobne grosze, działają na szkodę swoją i swojej spółdzielni.
JK – Czy już inwestowaliście biorąc pod uwagę dostawy również tych rolników, którzy teraz właśnie rozwiązali umowy kontraktacyjne?
EB - My jako zarząd dostosowujemy produkcję do wielkości dostaw surowca przez rolników. Rozpoczęliśmy budowę zakładu krojenia i konfekcjonowania sera. W tych założeniach uwzględniane były też dostawy mleka przez tych rolników, którzy wypowiedzieli umowy kontraktacyjne. Ci ludzie swoimi wypowiedzeniami działają na szkodę reszty rolników tworzących naszą spółdzielnię. Ona istnieje i będzie istniała. Jednak każde działanie zmieniające ilość dostarczanego surowca pociąga za sobą konsekwencje konieczności modyfikacji produkcji. Przez lata zbudowaliśmy największą spółdzielnię w kraju, liczącą się również w Europie i świecie. Ostatnio potwierdził to ranking najlepszych spółdzielni Europy środkowo-wschodniej w „Rzeczypospolitej”. Nie ma roku, żebyśmy nie byli nagradzani za swoją produkcję.
Dziękujemy za rozmowę.
e-Grajewo.pl
Komentarze (0)