Szczuczyn
Skrzyżowanie ulic: Szczuki, Kilińskiego i Grunwaldzkiej w Szczuczynie, zapisało się na niezbyt chlubnej karcie. Leży ono na drodze krajowej nr 61, bardzo ruchliwej trasy Warszawa – Augustów. Już w latach siedemdziesiątych monitowałem na łamach prasy o liczbie wypadków i rodzaju zagrożeń wynikających z ruchu pojazdów na tym skrzyżowaniu. W międzyczasie drogowcy kilka razy modernizowali geometrię ulic, zastosowali światła nad przejściem dla pieszych, w końcu zakręt wyprofilowali przez podniesienie zewnętrznej krawędzi. Kosmetyczne zabiegi były niczym do wyzwalanej energii kinetycznej przez ekwilibrystów, żądnych doznań w zachowaniu się ciał. Efektami zachowań dla lekceważących siły odśrodkowe, jadących od centrum miasta, były poszarpane rowy, biegnące od poczty wzdłuż ul. Szczuki, wyłamana furtka Zespołu Szkół w 1978 r. i poobijane z kory dorodne, carskie topole. Szczęśliwcy zawieszali się miękko w siatce przyległego płotu jak w pajęczynie. Natomiast dla „ ułanów” galopujących od strony Grajewa, wjazd do centrum poprzedzał dachowanie przed i w ogrodach p. Kamieńskich, którzy to często budowali nowe płoty. Z samochodów ciężarowych spadały tu: meble, węgiel, deski, produkty żywnościowe, ule z kąśliwymi pszczołami i wszystko to, czym kierowca chciał pochwalić się miastu. W roku 1962 samochód wojskowy wysypał aż 37 butli acetylenowych. Nie wybuchły, bo gdyby tak, to prawdopodobnie w sąsiedztwie zdarzenia musiałyby powstać nowe domy.
Dziką rozkosz, poczucie przestrzennej wolności u kierowców, wyzwalają dwa długie, proste odcinki drogi z obu stron skrzyżowania. Dzieje się tak, gdy emanuje w nas beztroska o siebie i innych, pogoń za czasem lub kłopoty życiowe. Choć przyczyną może być też dziewczyna, jak w przypadku kierowcy motocykla WFM-06 w roku 1961. Chłopiec jadący od strony Grajewa, w telepatycznym przekazie odczuł, że interesująca go pracownica Urzędu Pocztowego, może spojrzeć przez okno i zachwycić się jego kaskaderką jazdą. Rozpędził motocykl, puścił oburącz kierownicę, wyjął grzebień i wpatrzony na okna poczty, czesał starannie kędzierzawe włosy. Po chwili wyciągano go z kopca żwiru, nasypanego do remontu poczty. Jego wysmarowane brylantyną włosy, oblepione były piaskiem a brocząca krew maskowała rumieniec wstydu. Oblubienica stojąc wśród tłumu, zanosiła się ze śmiechu.
Zakręt nie jest przyjaznym dla nikogo. Pięcioosobową grupę oficerów milicji jadących „Polonezem” w roku 1972 z Warszawy do Augustowa na konferencję, zniosło z zakrętu. Po przeoraniu przez pojazd rowu, otarli o topolę, odbili się od siatki, aby ponownie wpaść do rowu. Stamtąd ślizgiem pokonali jezdnię do przeciwległego rowu, skąd już na czterech kołach stanęli na jezdni, którą usiłowali jechać dalej. Po kontroli okazało się, że w Łomży mieli koleżeński poczęstunek, obmyty wszechwładnym alkoholem. Wymiana oficerów za kierownicą, umożliwiła im jazdę dalej na wschód.
Można by opisać dziesiątki wypadków równie groźnych, co i naiwnych. Grozę tę niesie każdy dzień niepewności i napięć psychicznych w weekendowe dni, w których jak promenadą technicznej eskapady, z rykiem silników odpychających się o zaduchy miasta, szarżują warszawiacy na mazurskie jeziora i z powrotem. W pośpiechu skracają tor jazdy, pozostawiając za sobą iskry z otartych urządzeń, pył i dym spod opon. W pobliżu ulic życie jest uciążliwe. Toczy się ono wśród zapachów spalin, drgań budynków i całodobowego szpaleru przejeżdżających pojazdów.
Czekać należy na końcową opcję wyboru, która wyjaśni, że Via Baltica przebiegać może trasą z Suwałk do Warszawy przez Ełk, Szczuczyn, Łomżę. Wówczas liczba pojazdów na dobę wzrośnie.
Epizody technicznej i cywilizacyjnej przemocy opisywałem też w prasie w latach dziewięćdziesiątych. Od roku 1999 do zagrożonych ruchem pojazdów doszli uczniowie, kierowcy Zespołu Szkół. Z braku miejsca na parking, wybrali sobie postój w samym epicentrum wypadków. W ich obronie interweniowałem w różny sposób. W „Gazecie Współczesnej” nr 190 z dnia 01.10.2001r. pisałem o „Pechowym zakręcie” i zagrożeniu dla młodzieży szkolnej, przebywającej podczas przerw w swoich samochodach. Wskazywałem miejsce urządzenia bezpiecznego parkingu na placu szkolnym. Zaniepokojony sytuacją, przedstawiłem zagrożenia kolejnym artykułem w „Gazecie Współczesnej” nr 178 z dnia 13.09.2002 r.
Wreszcie los sprawił, że podczas kapitalnego remontu tzw. „drogi śmierci”, wzięto pod uwagę marzenia mieszkańców i w grudniu 2004 roku niebezpieczne skrzyżowanie zastąpiono rondem.
Dzięki niemu bezpiecznie czują się piesi, a uczniowie Z.S. od roku 2004 parkują pojazdy w bezpiecznym miejscu na placu szkolnym (sad, po dawnym terenie stajni I Pułku Kozaków Dońskich).
Niestety, rondo nie spełnia w pełni pokładanych nadziei. Jest ciasne, a jezdnia posiada małą średnicę obwodową. Pojazdy wciąż najeżdżają na wysepkę, wyłamują słupki z łańcuchami, drogowskazy, znaki drogowe. W miejscach newralgicznych pojazdy ścięły już dwa słupy z czteroma latarniami. Szczególne kłopoty z manewrem mają TIR-y z przyczepami.
Rondo jest stosowane dla wymuszenia redukcji prędkości przez krzywiznę toru jazdy. Jeśli ono ma być dobre, to tylko wówczas, przed którym zatrzymujący się kierowca nie widzi wylotu jezdni na wprost za skrzyżowaniem. Jeżeli kierowca znajdzie się już na rondzie, to musi mieć zapas widoczności wokół wysepki. Przy tym gabaryty pojazdu powinny bezwzględnie zmieścić się na pasie jezdni, łącznie z pasem najazdowym.
Szczuczyńskie rondo nadziei było testowane doświadczalną jazdą samochodem na biegu wstecznym. O północy młodzieńcy wypróbowali rondo jazdą w odwrotnym stylu. Natomiast rolnicy, pukając się w czoło i grożąc kierowcom, przez pewien czas jeździli zgodnie z nawykami, niemającymi związku z ruchem okrężnym. Dzieje się tak dlatego, że nikt nie boi się patronów ulic: szewca a zarazem pułkownika Jana Kilińskiego ani założyciela i właściciela Szczuczyna Antoniego Stanisława Szczuki, referendarza koronnego i podkanclerzego litewskiego.
A.S. Szczuka był doradcą trzech kolejnych królów polskich, tzw. „wiecznym” posłem na sejm i dwukrotnym marszałkiem sejmu. Wyraźnie zasłużył na to, aby rondo wieńczące jego ulicę, przy której stał też pomnik Samuela Szpielowskiego 17 0 Neronowicza ( komisarza dóbr szczuczyńskich), nosiło uzasadnioną i pełną nazwę – Rondo Szczuki.
Z wdzięczności do czytelników e-Grajewo i koneserów starych obrazów, zamieszczam kolejne zdjęcie z 1917 roku. Kadr sprzed 91 lat uwiarygodnia porównawcze zmiany w rejonie współczesnego skrzyżowania w Szczuczynie.
W ruchu okrężnym uczestniczył – Stanisław Orłowski
tylko w e-Grajewo.pl
środa, 11 grudnia 2024
środa, 11 grudnia 2024
bardzo ciekawy artykuł,napisany barwnie i z polotem.Gratuluję lekkiej ręki do posługiwania się słowem pisanym:)
Proponuję wydac książkę na temat tego ronda...
poloneza zaczeto produkowac w 1978 wiec albo pomylka w dacie albo jechali czym innym
Odnośnie zdjęcia z 1917 r., to zgodnie z polską ustawą o prawie autorskim - posiadacz fotografii nie jest posiadaczem majątkowych praw autorskich, no chyba, że posiada stosowną umowę o ich przekazaniu z twórcą zdjęcia. Jeżeli nie, to po 70 latach od śmierci autora (fotografa) o ile jest znany lub daty pierwszej publikacji zdjęcia (w tym wypadku 1917 r.) majątkowe prawa autorskie przestają obowiązywać. W związku z tym wszelkie napisy w stylu "zakaz kopiowania" itp. nie są obowiązujące.
re.CHAM -Nie zrozumiałeś aluzji- milcjanci poruszali się w rytmie "Poloneza O.....kiego",wszakże byli po gościnie w Łomży.
a co z rondem Grajewskim
popieram Via Baltica wtdey szczuczyn i mieszkancy by sie uwolnili od stalego ruchu drogowego i by bylo bezpieczniej i zdrowiej zyc tu chociaz zycie posrod spoleczniakow i konfidentow jest bardzo trudne heh ... :/
O dzieciaka pamiętam, że na tym zakręcie cały czas coś sie działo.
Bardzo ładny artykuł. :)
Prawnik, złe prawo ma słabego prawnika. A po co lepszy, kiedy i ten kraść pozwala.