Awaryjność jest jednym z najważniejszych kryteriów przy wyborze używanego auta. Praktycznie każdy portal motoryzacyjny ma specjalnie z tego powodu przygotowane rankingi i umożliwia użytkownikom komentowanie typowych usterek. Takie zbieranie opinii trudno jednak uznać za wiążące
Instytucją, która podchodzi do problemu awaryjności w sposób usystematyzowany i uporządkowany, jest niemiecki ADAC. Co rok tym znakiem są sygnowane najróżniejsze wydawnictwa i opracowania, a jednym z nich jest przegląd najmniej i najbardziej awaryjnych samochodów w danym roku.
Do sporządzenia takich zestawień bierze się zawsze auta wyprodukowane trochę wcześniej – w 2020 raport został przygotowany dla samochodów z lat 2010-2017. To znaczy, że mimo wszystko bierze się pod uwagę nie najnowsze pojazdy, a czasem nawet następujące po sobie generacje tego samego modelu. Tym lepiej – szerszy przegląd to zawsze bardziej precyzyjna odpowiedź.
Najmniej awaryjnym małym autem została Toyota Aygo. Tutaj z samą pozycją modelu zaskoczenia nie ma, natomiast bardzo ciekawe jest spostrzeżenie, że po pierwsze to raptem do 9 promili aut, które zostały unieruchomione w drodze, a po drugie – że nie ma w tym przypadku jakiejś konkretnej części czy obszaru, które mogłyby być wskazane jako główna przyczyna usterek.
Na drugim końcu skali w swojej klasie jest Smart ForTwo. Ten potworek psuje się często i w zasadzie też nie można powiedzieć, co jest tego przyczyną. Albo inaczej – powiedzieć można, ale tych elementów jest naprawdę sporo. Niektóre są powiązane z konkretnymi rozwiązaniami technicznymi w kolejnych generacjach, a inne nie: auto jest po prostu słabe i basta. Padają świece zapłonowe, skrzynie biegów, alternatory i akumulatory, a nawet rozrząd (ten szczególnie w starszych egzemplarzach).
Bardzo wysoko zostało ocenione Audi A1. Psuje się rzadko i aż szkoda, że najczęściej unieruchamia je pierdoła: kabel wysokiego napięcia. Gdyby ten problem udało się ogarnąć, cztery koła spod znaku czterech kół mogłyby zostać być może najlepszym autem roku.
Kiepsko wypadł Hyundai i20 (I generacji - do 2014). I tutaj powodem do wstydu jest awaria stacyjki. Pozostałe błędy pewnie można by było wybaczyć, ale też są zbyt częste. Na pocieszenie warto dodać, że już w II generacji tych problemów nie ma.
Dla Polaków zaskoczeniem będzie bardzo, ale to bardzo słaba ocena Nissana Qashqai. Fakt, problemy zwykle nie są jakoś dramatycznie poważne, bo dotyczą akumulatora, ale to tylko gorzej – w aucie na każde warunki psuje się jeden z prostszych do zabezpieczenia elementów? I to psuje się wcale nie tak rzadko…
Najlepsze z nieco większych aut są wozy z rodziny Audi: A4, A5 i Q5, przy czym w tym ostatnim problemy są dość odczuwalne w budżecie, bo dotyczą skomplikowanych wtryskiwaczy. W serii A problematyczne są przede wszystkim cewki zapłonowe, ale nadal mowa o naprawdę bardzo, bardzo rzadkich awariach.
Stawkę w klasie średniej zamyka Ford S-MAX. To spore rozczarowanie, ale w tym aucie psuje się wiele kluczowych elementów. Niewiele lepiej wypada Sharan, w którym również zawodzi układ spalinowy, a szczególnie EGR i DPF. Serio? Te technologie to żadna nowość i wydawałoby się, że Ford mógłby się z nimi uporać, auta z grupy VAG zresztą też nie powinny się znajdować w tym miejscu.
Takie zestawienia to przede wszystkim ciekawostka, a w mniejszym stopniu wskazówka co do linii zakupowej. Jeśli chcesz kupić auto używane, to sprawdź je bez względu na to, jaka to marka, model i rocznik. Poszukiwanie typowych usterek to oczywiście dobry zwyczaj, ale więcej problemów wynika najczęściej z wad mniej spodziewanych.
środa, 11 grudnia 2024
piątek, 6 grudnia 2024
Komentarze (0)