Kilka dni temu miałem zaszczyt przechodzić obok tego, co się w Grajewie szumnie nazywa dworcem autobusowym. Ponieważ jakoś żadnego znajomego tam nie spotkałem, zacząłem się przyglądać otoczeniu. I moją uwagę przykuł piękny plan miasta Grajewa otoczony wianuszkiem reklam. Wprawdzie w tym miejscu bardziej pasowałby rozkład jazdy autobusów, ale akurat ktoś mądrzejszy ode mnie zdecydował, by go umieścić na zewnętrznej ścianie baraczku, który udaje budynek dworcowy…
Przyznaję, miałem niecny zamiar zrobienia zdjęcia planu Grajewa, (taki byłem nim zachwycony), ale w porę przeczytałem informację, że jest zakaz kopiowania planu w całości lub części, zatem w rewanżu sfotografowałem ogrodzenie nastawni kolejowej. Tak jak krakałem w jednym z poprzednich felietonów, ogrodzenie to ulega systematycznej dewastacji. Nie potrafię się oprzeć, żeby nie zawołać: A NIE MÓWIŁEM?! No, może raczej: A nie pisałem?
Gdy spoglądałem na plan Grajewa, moje bystre oczy zauważyły, że jest on już trochę nieaktualny. Grajewska Izba Historyczna została na nim zaznaczona przy ulicy Wojska Polskiego, a znajduje się przecież na skrzyżowaniu Ełckiej i Strażackiej. Poza tym ulica Braci Świackich figuruje w spisie jako Braci Świeckich….
Ale dajmy spokój takim drobiazgom, bo pomyślicie, że nie mam większych zmartwień i czepiam się byle czego. Zatem teraz optymistycznie.
Gdy tak przyglądałem się planowi miasta, zauważyłem, że zaznaczono na nim także jezioro Brajmura. Niedaleko rzeki Ełk, otoczone wianuszkiem bagien. I wtedy przypomniało mi się, że po Grajewie krąży taka wiadomość, iż warto by zagospodarować to jezioro. Zrobić piękną plażę, może postawić jakieś ośrodki wypoczynkowe, gastronomiczne, wypożyczalnię kajaków, no, można propozycje mnożyć jeszcze długo.
Tylko ci wstrętni ekolodzy pewnie znów by zaprotestowali, że w okolicach jeziora przebywa unikalne ptactwo lub inne robactwo, a może jakieś roślinki będące pod ochroną też tam rosną? Ełk ma swoje jeziora, nad którymi można zażyć relaksu, to dlaczego Grajewo nie może korzystać tak samo ze swojego? Zwłaszcza że jezioro Brajmura leży w granicach administracyjnych miasta.
Ludzie wierzący mogą jeszcze dorzucić, że sam Stwórca powiedział do prarodziców, że mają czynić Ziemię sobie poddaną… Tyle, że czynić sobie poddaną, to nie to samo, co niszczyć…
Patrząc na te kreseczki na planie Grajewa wokół jeziora Brajmura, doszedłem do takiego oto wniosku: Polskę nawiedziła powódź, a do Grajewa, na szczęście nie dotarła. Choć Grajewo nie ma wałów przeciwpowodziowych, a rzeka płynie tuż za miastem. A dlaczego? Bo natura nam dała to, co w innych krajach robi się za ciężkie pieniądze. Wiadomo, że wały nie są idealną metodą na zapobieżenie powodzi. Lepsze są poldery, czyli tereny zalewowe. I nasze Grajewo ma te poldery za darmo. Jeśli rzeka Ełk wyleje, bagnista okolica wchłonie wielkie ilości wody. Dlatego w Grajewie wałów przeciwpowodziowych nikt nie sypie. I mamy prawo pochwalić się, że powódź nam nie zagraża. Wielka w tym zasługa naszych założycieli, którzy w dawnych czasach nie posiadali pojęcia o ekologii. Ale najwidoczniej zdrowego rozsądku im nie brakowało i nie chcieli lokować miasta tuż nad brzegiem rzeki, żeby potem miasto zalewała woda, a ludzi trafiał szlag z tego powodu…
Swój tekst kończę apelem: Niech nikomu do głowy nie przyjdzie majstrować przy grajewskich polderach i jeziorze Brajmura. Niedaleko mamy przecież do Bogusz, podobno i w Mieruciach też jest jakieś jezioro. Czasami warto zaufać ekologom, którzy oprócz ludzi starają się widzieć także to, co jest dla ludzi. I powinno być nadal…
Adam Stodolny