Z Adamem Kiełczewskim, burmistrzem Grajewa, muzykiem, myśliwym, wędkarzem, motocyklistą o jego pasjach rozmawiał Janek Kalbarczyk
Janek Kalbarczyk – Panie burmistrzu, pańskie życie zawodowe to urząd, a prywatne to rodzina i pasje. Jedna z nich jest muzyka?
Adam Kiełczewski - Moja przygoda z muzyką zaczęła się już w ósmej klasie szkoły podstawowej z chęci założenia zespołu. Pierwszy mój zestaw to była perkusja firmy „Polmuza”. Jej stan pozostawiał dużo do życzenia. Musiałem go troszeczkę podreperować zanim zacząłem na nim grać, ale od czegoś trzeba było zacząć.
JK - Jest pan samoukiem jeśli chodzi o umiejętności?
AK – Tak, jestem samoukiem. Szkołę muzyczną I stopnia rozpocząłem w klasie pianina, ale nie skończyłem ze względu na plan lekcji w szkole podstawowej. Za moich czasów uczyliśmy się również w soboty. To uniemożliwiało mi udział w zajęciach szkoły muzycznej.
JK – Gra pan na perkusji, to jedyny instrument w pańskim życiu?
AK – Nie tylko. Miłość do muzyki sprawiła, że gram też na pianinie, na gitarze. Generalnie jednak zostałem przy perkusji.
JK – Wspomniał pan o zespole jako przyczynie pańskiej przygody z muzyką?
AK – Tak. W momencie, gdy zebrał się pewien skład brakowało w nim perkusisty. Stałem się nim niejako automatycznie i tak zostało do dziś. Nazwa naszego zespołu wówczas to "Horseradish” po polsku "Chrzan”. Należeliśmy do Domu Kultury i tam graliśmy. Występowaliśmy w różnych konkursach, przeglądach. Nawet mogę pochwalić się sukcesami. Zdobywaliśmy pierwsze i drugie nagrody.
JK – Skład utrzymał się do dziś nie zmieniony?
AK – Były migracje członków zespołu, oczywiście. Zmieniali się gitarzyści, wokaliści. Z tym zawsze był problem. Ludzie musieli wyjeżdżać a my musieliśmy szukać nowych. Szczególnie wokalista to przecież frontmen każdego zespołu. Ja również na przestrzeni czasu grałem w różnych zespołach, do których byłem podnajmowany i na różnych imprezach. Graliśmy kilkanaście razy podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Łomży, Białymstoku i Grajewie.
JK – Dzisiaj pański zespół to…?
AK – "Kozanostra". Tworzę też drugi zespół. Będziemy śpiewać kolędy, ale to na święta. Chcemy grać nie tylko rocka, także blues, jazz. Jazz to możliwość interpretacji, to przestrzeń, która pozwala muzykom na wszechstronny rozwój. Jazz jest muzyką serca. Tak uważam.
JK – W Miejskim Domu Kultury będzie to kolejny zespół. Od dawna gra tam "Paka z Grajewa".
AK - "Paka" gra już od 20 lat i niech grają chłopaki, jak najbardziej. Oni mają duże zasługi dla naszej lokalnej kultury. To nasz grajewski folk. Mają swoje nawet już jubileuszowe imprezy. Festiwal kapel podwórkowych jest stałym punktem w naszym kalendarzu imprez. Gdy dojdą inne zespoły będzie jeszcze barwniej.
JK – Mówi pan o muzyce jazzowej w tym zagłębiu disco polo?
AK – Disco polo jest muzyką skoczną, łatwo wpadającą do ucha i dlatego najbardziej słuchaną. Zamierzam też zorganizować festiwal zespołów disco polo. Mamy przecież popularnego rodzimego artystę - Niecika, widocznego w mediach i programach tv. Dlaczego miałby nie grać dla grajewian.
JK – Kolejną pańską pasją są motocykle?
AK – Miłość do dwóch kółek już w dzieciństwie zaszczepił we mnie mój dziadek. Zajmował się naprawą motorów. Pierwsze moje dwa kółka to był Romet 750. Miałem dziewięć lat jak zacząłem nim jeździć. Teraz mam dwa motocykle i qada.
JK – Jeździ pan nimi tylko po okolicy, czy również turystycznie?
AK – Owszem, dalej też. Byłem motocyklem w Karpatach wysokich, na Ukrainie, w Rumuni, Kazachstanie. Zwiedziłem Grecję, Lazurowe Wybrzeże.
JK – Jak pan godzi tę pasję z pracą zawodową?
AK – Jest trudno. W tym roku nie miałem czasu na podróże ze względu na obowiązki w samorządzie. Nawet rodzina odczuwa niedosyt spowodowany nieobecnością męża i ojca w domu. Mimo, że powinienem kończyć pracę o 15.30 to bardzo często kończę ją np. o 22.00. Następny rok też pewnie nie będzie łatwy. W marcu żona urodzi nam dziecko, więc nowe obowiązki znowu przesuną motocykle na dalszy plan. Jednak to nie oznacza, że zrezygnuję z nich całkowicie.
JK – Zna pan płeć dziecka i wybraliście już imię?
AK – Oczywiście. Będzie to drugi syn. Pierwszy, Michał ma pięć lat. Imię drugiego jeszcze wybieramy, chcemy dać mu typowo polskie. Może to będzie Jan, może Mikołaj.
JK – To jeszcze nie koniec pańskich zainteresowań. Jest pan myśliwym?
AK – Tak. Myślistwo to rodzinna tradycja. Mój pradziadek był myśliwym, dziadek i ojciec również są myśliwymi. Ja od najmłodszych lat już brałem udział w nagonkach. Teraz mam czeski sztucer Winchester 308. Jednak w myślistwie od broni ważniejsze jest jej wyposażenie w optykę. Mogę przyznać, że nie miałem strzału, żeby zwierzyna nie padła. Najlepsze moje trofeum to dzik 110 kg.
JK – Wędkuje pan również?
AK – Tak. Z przyjacielem wędkowaliśmy nawet na jeziorach Szwecji, na Bałtyku i na naszych terenach na jeziorze Rajgrodzkim.
JK – Grajewo i jego rozwój to, jak pan twierdzi, pasja na niwie zawodowej?
AK - Tak i oczywiście rozwiązanie najważniejszych jego problemów. Jednym z najważniejszych jest problem społeczny, problem braku mieszkań. Za sukces uważam rozpoczęcie budowy bloku komunalnego. Nie ukrywam, że jeden blok, 32 mieszkania, nie rozwiąże zapotrzebowania na nie, ale jest czytelny sygnał, że coś się w tym kierunku dzieje. Zamierzam też rewitalizować centrum Grajewa, co poprawi wizerunek miasta. Ważne jest kontynuowanie rozwiązywania problemu budowy i remontów dróg w mieście. Pozwala to na rozwój strefy przemysłowej miasta. Stawiam na inwestycje, które miastu przyniosą dodatkowe pieniądze. Nie wydaję ich pochopnie. No i najważniejsza rzecz dla naszych milusińskich, czyli place zabaw. Mamy już w Grajewie takie na miarę XXI wieku. Chcę też zagospodarować nasz Central Park, aby można był zaprezentować go np. przyjezdnym.
JK – Na zakończenie proszę powiedzieć, gdzie burmistrz będzie się bawił na zbliżającego się Sylwestra?
AK – A gdzie mógłbym, jako gospodarz miasta, się bawić? Oczywiście - z ludźmi przy Urzędzie Miasta!
Dziękujemy za rozmowę
e-Grajewo.pl