W sobotę wybrałem się z wizytą do kolegi. Tak się złożyło, że musiałem przechodzić przez Plac Niepodległości. Już z daleka zauważyłem, że coś jest nie tak. Właśnie, światła na skrzyżowaniu nie działają! A była godzina 9.00.
Jakoś się przemknąłem między tirami i z automatu na ulicy Piłsudskiego zadzwoniłem na Policję. Połączenie jest bezpłatne, to co będę wyciągał komórkę…
Dyżurny pan policjant poinformował mnie, że ONI już wiedzą o awarii i zaraz przyjedzie ekipa zajmująca się naprawą. Poza tym podziękował mi za zgłoszenie. Czy muszę dodawać, że poczułem się jak wzorowy obywatel po spełnieniu swojej powinności? Pewnie awaria niedawno się wydarzyła, zaraz przyjedzie ekipa i policjant tymczasowo będzie kierował ruchem. Raz już coś takiego widziałem w Grajewie latem.
U kolegi czas mi upłynął miło i szybko. Po godzinie czternastej wracałem znów przez to nasze piękne centrum i co widzę? Sytuacja nie uległ a zmianie, światła dalej nie działają. Nie, trochę skłamałem. Bo na ulicy Piłsudskiego paliły się wszystkie kolory jednocześnie, a w innych miejscach było ciemno. Na ulicy Piłsudskiego długa kolejka samochodów sięgająca po horyzont, z Wojska Polskiego wyjechał na sygnale wóz Straży Pożarnej.
A czy ktoś kierował ruchem? Na skrzyżowaniu nie było policjanta. I ja to całkiem rozumiem! Znacznie przyjemniej siedzieć w zaciszu supernowoczesnej komendy niż marznąć na skrzyżowaniu… Bo jakoś to będzie…
MAKUMBA
Komentarze (0)