Duma nas rozpiera, kiedy nasz rodak doskonale sobie radzi za granicą czy to grając w piłkę czy jeżdżąc w rajdach samochodowych. To jest po prostu niesamowita sprawa, że możemy patrzeć na historyczne występy Polaków, które mogą być nie do powtórzenia przez wiele kolejnych lat. Są jednak sportowcy, którzy mimo polskich korzeni, wybrali reprezentowanie innego kraju. STS kod promocyjny dla nowych graczy daje możliwość sprawdzenie wszystkich statystyk wszystkich zawodników.
Napastnicy to jest ten typ zawodnika, który niczym lis musi wykazywać się niesamowitym sprytem i przebiegłością. To on tak naprawdę jest odpowiedzialny za strzelanie bramek, a tym samym on może zadecydować o wygranym spotkaniu. Kibice podziwiają oczywiście piłkarzy grających na innych pozycjach, ale tak jak to bywa chociażby w przypadku zespołu muzycznego. Perkusista jest bardzo potrzebny, gitarzysta stojący z przodu też nadaje rytm, jednak to wokalista jest frontmanem. Na niego w głównej mierze skupiają swój wzrok widzowie. I tak samo jest z piłką nożną. W Polsce mamy swoje „gwiazdy” pola karnego, a jeszcze nie dawno jednym z nich był Tomasz Frankowski.
Urodzony w 1974 roku w Białymstoku, zaczynał przygodę w swoim rodzinnym mieście w Jagielloni. A po skończeniu szesnastego roku życia, podpisał z nimi swój pierwszy kontrakt. Debiut w Ekstraklasie to rok 1992 w meczu z Ruchem Chorzów. Mimo, że nie grał regularnie to inni go zaczęli dostrzegać. W pierwszej kolejności padło na francuski Strasbourg. Dobre początki i podpisanie trzyletniego kontraktu, niestety zniszczyła kontuzja. W 1996 roku postanowił spróbować swoich sił w Japonii, a dokładnie w Nagoya Grampus Eight. To było niezwykle cenne doświadczenie, ponieważ trenował go sam Arsene Wenger. Szybko powrócił do Francji, jednak tam grywał w niższych ligach. Postanowił wrócić do Polski, aby zacząć grać regularnie z wysoką formą.
Padło na Wisłę Kraków, gdzie już w pierwszym sezonie został królem strzelców rozgrywek. Oprócz tego tego to tytuły Zawodnika sezonu oraz Mistrzostwo Polski. Całkiem nieźle. Siedem lat spędzonych w Wiśle to wiele sukcesów, zmiany trenerów, ale przede wszystkim solidna i dobra gra Franka. Zasłużył jak mało kto na miano kapitana drużyny, którym został mianowany w 2004 roku. Łącznie rozegrał w Krakowie 173 mecze, w których strzelił 115 bramek. Zainteresowanie Tomkiem nie zmalało, a wręcz odwrotnie. Miał oferty. Hiszpanii oraz Anglii, ale ostatecznie wylądował w Elche CF. Jednak wszystkie kluby po Wiśle to krótkie epizody. Następne było Wolverhampton oraz Chicago Fire. Jednak jak to często bywało w przypadku polskich zawodników, tak i Frankowski wrócił do Polski, do swojego miasta rodzinnego. Zagrał jeszcze cztery sezony w Jagielloni zanim postanowił zakończyć karierę.
W reprezentacji zaczął grać w 1991 roku, a ostatnie spotkanie rozegrał w 2006 roku. Początkowo były to kadry juniorskie. Jednak Janusz Wójcik postanowił dać mu szansę i w 1999 roku dostał powołanie do kadry seniorskiej. Zagrał w niej 22 mecze, strzelając 10 bramek. Poza czynnym graniem w piłkę, po zakończeniu kariery udzielał się jako trener. Próbował również sił jako polityk w Platformie Obywatelskiej, ale bez większego rozgłosu. Pewne jest to, że Franek był wspaniałym piłkarzem. Takim, z którym chciało się grać, bo potrafił z niczego strzelić bramkę.
środa, 11 grudnia 2024
piątek, 6 grudnia 2024
Komentarze (0)