Jest w książce Małgorzaty Gutowskiej – Adamczyk pt. „110 ulic” na stronie 71 następujący dialog:
- Sam nie wiem. Zwalony jakiś ten plan.
- Czemu?
- Bo tu Rajgród leży na północny zachód od Grajewa! Strony świata im się porąbały.
- Przekręć go. Tak, żeby jezioro było na górze.
- Jest na górze.
- Ale na górze z prawej.
- Niezły patent! Nasz własny wkład do NATO!
- Co takiego?
- Dla zmyłki osiedle Północ umieścili na zachodzie, a osiedle Południe w centrum. Jeszcze nikt na to nie wpadł.
Tyle cytatu. Nie widziałem tego planu, ale autorka powieści twierdzi, że to nie jest literacka fikcja, tylko taki plan rzeczywiście kupiła w Grajewie, przygotowując się do pisania powieści, której akcja toczy się między innymi w naszym mieście...
I co? I nic, bo przecież ten groteskowy plan pewnie stworzono i wydrukowano gdzieś indziej. Ale paradoks pozostał...
Wszyscy wiemy, że modernizuje się drogę nr 61 przebiegającą przez Grajewo. W związku z tą modernizacją poszerzono jezdnię na ulicy Kopernika, a chodniki stały się węższe. A obok bazaru stała sobie budka telefoniczna i stoi nadal. Więc o co chodzi? A o to, że przedtem stała na szerokim chodniku, a obecnie znajduje się w najwęższym jego miejscu. Kiedy zmieniano nawierzchnię chodnika, budkę zdjęto, ale postawiono dokładnie w tym samym miejscu. Brak wyobraźni? Wada wzroku decydenta? Ludzie odwiedzający Grajewo patrzą z podziwem na tę budkę i zastanawiają się, dlaczego mieszkańcy Grajewa tak lubią utrudniać sobie życie. Chociaż nie wszyscy. W dni targowe bardzo łatwo zrobić obok tej budki sztuczny tłok w wiadomym celu...
Na tę budkę nie ma mocnych. Niżej podpisany dzwonił do Urzędu Miasta, ale budka stoi nadal, choć dzwonienie było już dawno, dawno temu...Z domu, nie z budki....
Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie upaja swoją groteskowością. Schodzę na psy, rzeczywiście i oczywiście psów dotyczy kolejna refleksja. a tak naprawdę idzie o podatek od psów. Władze miejskie raz go znoszą, raz przywracają, a problem pozostaje nierozwiązany. Aż chciałoby się zrymować o tym podatku: Raz uchwalają, raz znoszą, a psy ciągle się panoszą. Oczywiście, to nie jest wina psów, że nie mają opiekunów. Cała nadzieja, że może w Unii jakiś sposób na włóczące się psy znajdziemy. Chociaż po prawdzie na wschód od Polski psów na ulicach jakoś nie widać. A może by tak eksport do Chin tego przysmaku?...O, już widzę, jak się miłośnicy zwierząt obruszyli. Obruszać się przecież to taka łatwa rzecz...
Najpewniej się okaże, że psu na budę się zdadzą moje uwagi. Tak, było o budzie, która nie wiadomo dlaczego nazywa się budką telefoniczną, było o psach. No, to, żebym nie musiał tego wszystkiego odszczekać...
Komentarze (0)