czwartek, 28 listopada 2024

Warto przeczytać

"Nazwali nas szaleńcami” czyli piechotą do Jana Pawła II

W pieszej pielgrzymce do Rzymu uczestniczyły trzy osoby: Zofia i Marian Kryspin oraz Jan Wojtkowski. Dnia 17 lipca 1981 roku pątnicy wyszli z Warszawy z kościoła św. Anny, a do miasta siedmiu wzgórz dotarli 14 września. Przeszli 2040km. Do Rzymu dotarli w przeciągu 60 dni, a z powrotem do Warszawy wrócili samolotem, ale już w 2 godziny.

Dziś pan Marian Kryspin ma 52 lata i pracuje jako inspektor w Urzędzie Gminy w Wąsoszu. Kiedy zapytałam o Jana Pawła II i przeżycia związane z tą pieszą wędrówką, na jego twarzy pojawił się rozmarzony uśmiech. Widać wspomnienia natychmiastowo wróciły. Zaraz wyciągnął zdjęcia, swój pamiętnik z zapiskami z pielgrzymki i fragmenty nieukończonej książki.
- Była to pierwsza taka pielgrzymka z Warszawy. Nie mieliśmy przewodnika, jedynie mapę. Pamiętam takie zdarzenie, że kiedy wyruszyliśmy z Krakowa do Wadowic (48 km) i doszliśmy dość późno, bo około godziny 21.30, zaszliśmy do wikariatu, gdzie niestety nie było nikogo. Po jakimś czasie przyszedł ksiądz, więc zapytaliśmy czy możemy przenocować i wtedy usłyszeliśmy, że jesteśmy szaleńcami. Zaprowadzono nas do jakiegoś pomieszczenia,
gdzie stał stół bilardowy. Natomiast, kiedy dotarliśmy do Lipnika, po 33km drogi i chcieliśmy udać się na spoczynek to ksiądz, którego poprosiliśmy o schronienie, powiedział, że zamelduje nas na milicję. Wystraszyliśmy się i odeszliśmy, a naszym schronieniem było zarośnięte pole. Kiedy się obudziliśmy, obok nas chodziły kozy - z wielkimi emocjami mówi pan Marian.

Dwa dni przed osiągnięciem celu pieszej wędrówki, ks. Rakoczy oznajmił pielgrzymom, że Ojciec Święty zaprasza ich jutro na mszę świętą do Castel Gandolfo. Tak też się stało. We środę o godzinie 8.00 rozpoczęło się nabożeństwo w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej, któremu przewodniczył Jan Paweł II.
- "Tej chwili nie zapomnę do końca życia. Oczekiwany obchodzi szeregi, w którym i my zajmujemy odpowiednie miejsce. Sami dostojnicy: kapłani, prałaci, profesorowie uniwersytetów, miedzy innymi ks. Prof. Józef Tischner, ks. Prof. Stanisław Pasierb. Wreszcie my.
- A, to ci piechurzy? Mówi do nas Ojciec Św. A my poczuliśmy się jeszcze bardziej mali przed Jego obliczem.
- Jak długo szliście?
- Sześćdziesiąt dni - odpowiedzieliśmy ze wzruszeniem.
- Wyszliście z Warszawy?
- Tak.
- No to pięknie. Bo niektórzy pielgrzymi wędrowali z mojego miasta Krakowa. A kiedy wyszliście?
- Dwa miesiące temu. No zwracam się do siostry i Wojtka czemu nic nie mówicie? tylko patrzą w niemym zachwycie.
Waham się, czy powiedzieć o najważniejszym. Lecz na koniec decyduję się:
- Wasza Świątobliwość, Ojcze Święty... mam bliźniaczki, właśnie przedwczoraj się urodziły... proszę o... proszę o modlitwę za nie i za żonę - bardzo chora.
- Dobrze, będziemy się modlić - mówi z uśmiechem Ojciec Święty." (fragm. pamiętnika pana Mariana)

- I teraz, kiedy Jana Pawła II nie ma, nasuwa się wiele myśli. Podczas stanu wojennego ludzie nie bali się publicznie modlić, mimo że za każdym chodziło ZOMO. Ojciec Święty dał nam odwagę. A młodzież? Przecież ta sól ziemi zapragnęła żyć mszą świętą. On zaufał młodym ludziom. Słowem, laik znalazł swoje miejsce w kościele. A cierpienie naszego Rodaka spowodowało wśród nas przemianę. Potrafimy teraz mówić to, co myślimy. Bo Papież dał nam,
Polakom nadzieję na wolność tą właściwie rozumianą. A co będzie jutro? Jedynie co mogę powiedzieć, to to, że ziarno zostało zasiane i zaowocuje ono za jakiś czas, mówi pan Marian Kryspin.


Magda Kosobudzka
e-Grajewo.pl

Komentarze (0)

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.