Z ks. Jarosławem Stefaniakiem, proboszczem parafii p.w. św. Stanisława B.M. w Niedźwiadnej, zwycięzcą plebiscytu na „Człowieka Roku 2006 Grajewa i okolic” rozmawia Adam Mazurek.
- Wygląda ksiądz na zaskoczonego wyróżnieniem. Pokonał proboszcz m. in. lokalnych polityków, przedsiębiorców, czy dyrektorów szkół?
J.S. – Szczerze, nie spodziewałem się tego wyróżnienia. Ja dla konkursów nie żyję. Od urodzenia człowiek rodzi się tutaj do innego konkursu i powinien na końcu swej drogi odnieść sukces. Są ludzie, którzy lubią, gdy jest o nich głośno, a nawet o to zabiegają, ale ja do nich nie należę. Wolę pracować z ludźmi, rodziną, którą są parafianie w ciszy i spokoju.
- Dożywianie dzieci, organizacja wycieczek, renowacja zabytkowej parafii – aż trudno uwierzyć, że jeden człowiek może aż tyle zrobić. Skąd proboszcz czerpie tyle pozytywnej energii?
J.S. – Jeśli staje przed nami jakaś okazja do czynienia dobra, to ja zgrzeszyłbym gdybym tego nie czynił. To jest grzech, z którego ludzie nawet się nie spowiadają często. Tylko mówią „nie kłamię, nie kradłem, nie podpaliłem, nie zabiłem”, a to że nie pomagają, gdy mogą jest grzechem. Jeśli mam okazję do zebrania pieniędzy, wsparcia osoby potrzebującej, to muszę z tej okazji skorzystać. Nie wyobrażam sobie żyć inaczej.
- Czy w dobie szeroko pojętego materializmu, konsumpcji oraz zaniku wartości, trudniej nakłonić ludzi do pomocy innym?
J.S. – Nie jest ciężko. Mnie nawet dziwi, że ludzie sami często występują z inicjatywą. Jak robiłem w tym roku spotkanie ze "Świętym Mikołajem" pojawił się problem, jak zapełnić worek prezentami. Moja sakiewka był skromna, jak na potrzeby dzieci. Nagle zjawia się człowiek, który mówi że chce bezinteresownie ufundować te prezenty. Naprawdę czasami trzeba tak niewiele - napisać kilka kartek, zapukać w odpowiednie drzwi i robi się coś naprawdę bardzo pożytecznego. I to nieprawda, że człowieka jest zły, czasami wystarczy tylko pomóc odnaleźć w nim to dobro.
- Z parafialnej strony internetowej wyczytałem, że co roku kościół opuszcza średnio 20 wiernych. Czy to oznacza, że ludzie uciekają z kościoła?
J.S. – Nie wnika to z niechęci, czy odwracania się od kościoła, a takie zjawisko jest zauważalne w dużych miastach. Ci ludzie fizycznie stąd wybywają. Ja to nawet rozumiem, że trzeba wyjechać do Anglii, by szukać pracy, jakiegoś dorobku i pieniędzy. Mam nadzieję, że większość z nich wróci, może nie na moją parafię, ale do ojczyzny, by tu godnie żyć i pracować. Rozmawiając z ludźmi, którzy emigrują, rzeczywiście tak jest, oni podkreślają, że chcą wrócić do kraju. Inną przyczyną systematycznego "odpływu wiernych" jest niewielka przewaga pogrzebów nad chrztami. Mniej rodzi się teraz dzieci.
Serdeczne gratulacje! Nie wyczytałam jedak, gdzie w okolicach Grajewa znajduje się ta parafia, w której ks. Jarosław tak wspaniale działa. Widzieć potrzebę innych, zapominając o sobie można tylko wtedy, gdy Ewangelią żyje się na co dzień, a nie tylko głosi. Wtedy słowa są wiiarygodne, gdy potwierdzją je czyny. Prawdziwych świadków Jezusa, tego potrzebuje dzisiejszy świat, bardziej DUCHA niż materii i konsumpcji!