Owy problem nurtuje mnie już od dłuższego czasu! Nie będę więc rozczulać się nad wstępami i wprowadzeniami! Nie będę tłumaczyć się dlaczego to piszę! Nie będę owijać w bawełnę! Stawiam sprawę jasno:
W naszej szkole ( ZSZ nr 1) nauczyciele nie są obiektywni!!!
W szkole liczy się nazwisko, własne zdanie odpowiadające własnemu zdaniu nauczyciela, uśmiech do rozpromienionego pedagoga, zafascynowanego własnym gadaniem ( oczywiście temat w połączeniu z monotonnym głosem nauczyciela jest kompletnie zanudzające! ). Skutki??? !!! Zawyżanie ocen ( tzw. Dobre oceny na ładne oczy ! ), wyróżnianie ucznia w czasie zajęć na lekcji, dyskusja = uczeń lubiany + nauczyciel; to wszystko definiuje wyraz FAWORYZACJA!!!!
Każdy ( prawie...zawsze istnieją wyjątki od reguły) . nauczyciel we wszystkich klasach ma swojego pupilka ale ja dziś nie o tym...
Postawmy się w sytuacji, w jakiej znajduje się pozostała część grupy...Uważam, że są poszkodowani, bo nawet jeśli wszystko umieją, a nauczyciel nie darzy ich specjalną sympatią, to nie dostaną maksymalnej liczby punktów!!! Wniosek??!! Oceny są zaniżane!
Uczniowie, którzy wypowiadają się nieśmiało i nie są zachęcani do udziału w lekcji nie nabierają pewności siebie ... bez tej cechy natomiast człowiek nie ma szans na wybić się i osiągnąć szczyt swoich marzeń. W przypadku potępienia prób „ nieśmiałej jednostki”, pogrąża się ona jeszcze bardziej. Faworyzowani i faworyzujący dominują komentarzami pozostałych, mimo tego, że z dalszego przebiegu lekcji wynika zazwyczaj, że nie śmiałe odkrycia „cichego” z kąta klasy były jak najbardziej prawidłowe!
W jaki więc sposób, przygotowuje nasza szkoła do dorosłego życia , jeżeli pedagog mnie zachęca do wyrażania własnej opinii?! ( dane statystyczne...). Przecież taka jednostka za kilka lat z góry skazana będzie na klęskę ! nie wszyscy rodzą się z wrodzoną przebojowością, gadatliwością, pewnością siebie.... Niestety ... Na szczęście ja miałam okazje nabyć umiejętność posiadania siły przebicia w Gimnazjum ... teraz jest mi zdecydowanie łatwiej.. potrafię wyrazić własne zadnie A teraz krótka anegdota, dla potwierdzenia faktów...
„ Na lekcji fizyki w jednej z klas, uczniowie rozwiązywali wspólnie z nauczycielem. Gdy ten zapytał:
-Co powinniśmy teraz obliczyć???
Nieśmiały głos słabeusza z ławki pod ścianą odzywa się:
- odległość Słońca od planety Wenus....
Nauczyciel:
- i co Ci to da??? ( podniesionym tonem)
Reszta klasy siedząc w milczeniu czekała na dalszy rozwój sytuacji....w końcu nauczyciel powiedział :
- Jest wiele sposobów na rozwiązanie tego zadania.. jednym z nich jest propozycja Kazia ( słabeusza z ławki pod ścianą)..Innym sposobem jest...
- Ja wiem! Trzeba obliczyć najpierw... ( nie istotne co..) – krzyknął jak zawsze rozgadany i pełen temperamentu Felek ...
- No nie do końca najpierw musisz policzyć.... - odpowiada nauczyciel z uśmiechem na twarzy zachęcając tym samym, choć być może całkiem nie świadomie, ucznia do dalszej pracy...- ale dostajesz plusika z aktywności za próbę podjęcia się wyzwania!”
Nie szukajcie w tym krótkim lecz treściwym opowiadanku scen naszego szkolnego życia. Wszystko maksymalnie przekształciłam. Mam jednak nadzieję, że ktoś po przeczytaniu moich impulsywnych wypocin zastanowi się nad własnym postępowaniem.
Być może choć jeden członek naszej szkolnej społeczności, nie tylko zastanowi się nad, lecz postanowi zmienić swoje poczynania, przyzwyczajenia, nawyki. Dla mnie to już byłby sukces!!
Komentarze (0)