Kilka lat temu wybrałem się do znajomych na osiedlu Południe, którzy mieszkają w bloku, powiedzmy kilkunastym. Był jesienny, bezksiężycowy wieczór i akurat kiedy już wszedłem na teren osiedla, wszędzie wokół zgasło światło. Awaria! Jakoś powolutku doczłapałem do bloku, wdrapałem się na drugie piętro i zadzwoniłem. Oczywiście, bez skutku, bo przecież nie było prądu... Zacząłem pukać, usłyszałem „proszę” i wszedłem, od progu wołając „cześć, co tak siedzicie po ciemku, jak te barany”. A potem musiałem powiedzieć jeszcze „przepraszam”. Okazało się bowiem, że wszedłem do bloku o jeden numer mniejszego, ale bliźniaczego z tym, do którego miałem zajść. Ludzie okazali się nieznajomi, więc musiałem ich przepraszać za swoją pomyłkę.
To wina architektów, gdyż to oni planowali takie same bloki, a budowlańcy potem je montowali. Ani to piękne, ani funkcjonalne. Zauważyli ten fakt twórcy komedii, nawet w byłym Związku Sowieckim, kiedy opisywali perypetie pana, który znalazł się w identycznym mieszkaniu jak jego własne, tyle że w innym mieście…
Monotonia architektoniczna dotyczy nie tylko bloków mieszkalnych. Wystarczy przejść się po którymś ze starszych osiedli domków jednorodzinnych w Grajewie (np. Huta), żeby zauważyć, że budynki są budowane w sposób sztampowy. Nie przeczę, może i są funkcjonalne, jeśli chodzi o wnętrze, natomiast estetyki nie ma w nich żadnej. I czasem, podobnie jak bloki, różnią się jedynie numerem. Zresztą, nie jest to wyłącznie problem Grajewa, tak budowało się w całej Polsce a nawet w „kadeelu”. Jeśli ktoś nie wie, co oznacza skrót „kdl”, niech zapyta kogoś starszego.
Dość, że panowała wówczas moda na unifikację, wszystko miało być standardowe, jednakowe, żeby broń Boże jakiemuś burżujowi nie przyszło do głowy postawić sobie pałacu na działce. Pałace były przeznaczone wyłącznie dla czerwonych dygnitarzy. Całe szczęście, że nie nakazano jednolitych strojów, tak jak w komunistycznych Chinach podczas tzw. rewolucji kulturalnej. A człowiek to takie dziwne stworzenie, że lubi rozmaitość, także w architekturze. No, może nie aż taką rozmaitość architektoniczną, jaką reprezentuje dzisiejsza ulica Wiktorowo w Grajewie. Zachęcam, przejdźcie się tamtędy, obejrzyjcie budynki, a będziecie wiedzieli, o czym piszę, bo tam znajdziecie i pałac, i ruderę). W każdym razie nie lubimy szarzyzny, jednorodności brył. Kształty i kolory domów mogą podobno nawet powodować depresję, a jeśli domy czy bloki są bardzo do siebie podobne, to nawet w ciągu dnia można nie trafić do własnego lokum, szczególnie będąc „pod wpływem.”
Trzeba jednak triumfalnie oświadczyć, że i w dziedzinie miejskiej architektury Grajewa nadeszły zmiany na lepsze, zarówno w budownictwie indywidualnym jak i blokowym. Przykłady? Bardzo proszę. Na ulicy Dwornej stoją dwa bardzo estetyczne i pomysłowe architektonicznie domki jednorodzinne. Niedaleko „Biedronki”, na skarpie. Nie wiem, kto w nich mieszka, ani jak wyglądają wewnątrz, ale wygląd zewnętrzny jest wspaniały! Należałoby sobie życzyć, by więcej takich atrakcyjnych budowli w naszym mieście przybywało, ale wielu właścicieli powstających willi hołduje dawnym wzorcom topornej bryły…
Zmieniają się też kształty budowanych w Grajewie bloków. Blok nr23 na osiedlu Centrum (przy ulicy Ełckiej) może być przykładem zerwania z monotonią osiedlowych budynków. O ile dobrze pamiętam, Spółdzielnia Mieszkaniowa w Grajewie zgłaszała go nawet do jakiegoś konkursu piękności, niestety, nie wiem, z jakim skutkiem.
Przyjrzyjmy się też blokowi nr 60A na osiedlu Południe II, czyli na tzw „Alternatywach”. Też niczego sobie! Blok budowany w pobliżu szpitala przez firmę z Ełku również wygląda dość estetycznie. I wreszcie blok przy ulicy Wojska Polskiego, ten, który stoi po stronie nieparzystej, ale ma numerację parzystą (wspominałem o tym w jednym z poprzednich felietonów). Został wybudowany przez białostocką firmę BBWW i jest istotnie ozdobą miasta.
Warto ponadto wspomnieć i o tym, że znikają z naszego grajewskiego krajobrazu rudery, które uroku miastu nie dodają. Starsi mieszkańcy zapewne pamiętają, jak kiedyś wyglądało centrum Grajewa, ta część Placu Niepodległości przytykająca do ulicy Dolnej. Rudery wyburzono, powstały kamieniczki, które udają trochę miejski rynek. I chyba już mało kto żałuje, że nie ma już kiosku, w którym gazety sprzedawał pan Maliszewski. A swoją drogą, był to niezwykle sympatyczny człowiek… Zaś pytanie w tytule jest jedynie retoryczne.
Adam Stodolny
(fot.e-Grajewo.pl)
czwartek, 12 maja 2022
sobota, 29 stycznia 2022
Odnośnie tematu, w Grajewie nie istnieje architektura, ani w budownictwie mieszkaniowym, ani jednorodzinnym, wygląd miasta to przede wszystkim URBANISTYKA, której nigdy nie było w mieście, stąd krajobraz miasta popadający ze skrajności w skrajność. Brak jakiegokolwiek zagospodarowania przestrzennego...niestety! Miasto, zamiast restaurować budynki godne uwagi, patrz Dworzec kolejowy, stawia kolejne takie same pudełka, które są raczej powielanym projektem sprzed lat, niż kreatywną pracą architekta. Co do Placu Niepodległości, to ani z Niego Rynek, ani z budynków które przy Nim stoją kamieniczki, troszeczkę wiedzy w tym temacie, Panie Adamie......zaś rudery o których Pan pisze, prawdopodobnie miały większą wartość architektoniczną, niż cokolwiek nowo powstałego....to przykre.....Architekturę, tworzą również mieszkańcy, potencjalni inwestorzy, ludzie, którzy chcą żyć i mieszkać w przestrzeni estetycznej, funkcjonalnej i indywidualnej.....
naprawde nie wiem co sie panu podoba w tych nowych budynkach w centrum Grajewa a już ten zielono - niebieski wyglada jak wielki slup ogłoszeniowy z kurnikiem na dachu
A może to właśnie kiosk p.Maliszewskiego i obok sklepik p.Jędryszakowej dodawały uroku i klimatu temu miastu. Ja pamiętam tą całą zabudowę Grajewa i powiem panu że żal mi jest tych starych zakamarków mojej młodości. Dzisiaj czasami spacerując z żoną po mieście opowiadam jej gdzie i co było czy stało- zakład michalaka ,hotel czyzakład fryzjerski p.Wróblewskiego jak też i naszą plażę miejską-wolę powspominać to stare Grajewo niż oglądać obecną koszmarną architekturę.
Panie Adamie cieszę się, że pan mi odpisał w poprzednim felietonie :) zgadzam się co do pana z tym, że bloki są bardzo podobne do siebie często jak się do kogoś wybieram, kogoś kto mieszka na południu a rzadko go odwiedzam to musze pamiętać, żeby go zapytac gdzie dokładnie mieszka bo budynki są tak podobne, że właściwie różnią się czasem tylko numerem. Super artykuł!
sklep p.Jedryszakowej byl dla mnie jako dziecka magiczny,jak dzisiaj pamietam wielkie sloje z cukierkami i ciastkami i zawsze usmiechnieta twarz wlascicielki ach ten wspomnien czar,pozdrawiam
widać że jest jeszcze troszkę ludzi którzy pamiętają to stare Grajewo -dla wszystkich pozdrowienia ,wiesław
BLOKI 64 65 66 SĄ W OKROPNYM STANIE ! PROSIMY O POMOC ! ALTERNATYWY SA W OPŁAKANYM STANIE !! klatki OKROPNE ! SCHODY WSZYSTKO DO WYMIANY ! BRAK DOMOFONÓW ! TO WIELKI MINUS ! W KLATKACH WCIĄŻ PRZESIADUJĄ MAŁOLACI I PIJĄ ALKOHOL ! CZEMU NIC Z TYM NIE ZROBICIE !
wiktorówka jest najlepsza ;]]
a kto pamieta warzywny sklep pani Falkowiakowej? wchodzilo sie po schodkach od strony skwerku? A nieco dalej sprzedawala warzywa pani Perkowska, zawsze pogodna, usmiechnieta, taka czarnulka jej mąz chyba był masarzem?Oj mozna wspominac ale to są juz tylko skrawki tego kochanego Grajewaa czy sa tacy jeszcze, ktorzy pamietaja kiosk z piwem na skwerku od strony apteki ?, gdzie sprzedawal pan z lekka zaciagajacy po rosyjsku, tam tez i jego zona pracowala? Te stare Grajewo bylo mniejsze pod wzgledem ludnosci ale mialo w sobie wiecej tzw. zyczliwości, bylo bardziej rodzinne, poprostu było nasze, nasze. Jednak najmilej wspomina sie pana Maliszewskiego z papieroskiem w szklanej lufce i z poczuciem humoru zalatwiajacego swoich klientow. Na miare dzisiejszych czasow to wzór sprzedawcy.
a kto pamięta sklep "Kapustów" przy obecnym Lotosie/Delikatesach?
a kto pamieta jak na pladze mozna bylo dostac kasztanem? albo jak w zime z dzwonnicy snieg zrzucali na ludzi? :)
winę za obecny brak rozwoju Grajewa ponosi dział Planowania z Panią Borawską na czele