Z nadziejami podlaskiego tenisa stołowego Rafałem Marczykowski oraz Krzysztofem Włóczko, o najważniejszych osiągnięciach, recepcie na sukces oraz o tym, dlaczego nie jedzą chipsów - rozmawiają Adam Mazurek i Rafał Bieńkowski.
- Ostatnio głośno jest o waszych sukcesach: srebrnym medalu w drużynowych igrzyskach wojewódzkich, pewnym awansie do półfinału turnieju o puchar tygodnika „Kontakty”. Idziecie jak burza.
K.W. – Bardzo się cieszyliśmy z medalu na zawodach wojewódzkich, ale wcześniej także mieliśmy już pewne sukcesy. Na Mistrzostwach Polski młodzików indywidualnie byłem 25, choć do czołowej 16-stki zabrakło niewiele. Minimalnie przegrałem z zawodnikiem z Wrocławia. Następnym razem będzie lepiej.
R.M. – Ja zająłem 34 miejsce i te zawody w Gdańsku były zarazem moimi pierwszymi mistrzostwami Polski. Startowało około 70 zawodników z całej Polski. Miałem trudną grupę. W przyszłym roku będzie mniejsza konkurencja, ponieważ część 6-klasistów odejdzie do kategorii kadetów. Reszta zawodników nie jest już taka mocna.
- Eugeniusz Skibniewski. Kim jest ten człowiek i jak ważną rolę pełni w waszym sportowym rozwoju ?
K.W. - Pan Skibniewski jest naszym trenerem od trzech lat. Bardzo dużo jemu zawdzięczamy, zawsze nam pomagał i podpowiadał jak należy grać. Organizował wyjazdy na zawody, również międzynarodowe.
R.M. – Można powiedzieć, że pełnił rolę naszego przyjaciela. Oprócz rad trenerskich kupował nam sprzęt: buty, rakietki. Czasem po zawodach zabierał nas na pizze i lody. Teraz dzięki niemu będziemy grać w trzeciej lidze.
- Nasza szkoła odnosi sukcesy także w innych dyscyplinach, „Dwójka” ma obecnie silną pozycję w unihokeju, ostatnio dobrze wypada na zawodach piłkarskich. Co jest w tym sporcie że postawiliście właśnie na tenis stołowy ?
K.W. - Na początku najbardziej lubiliśmy piłkę nożną. Zdecydowaliśmy się na tenis, ponieważ to fajna gra. Kiedyś także graliśmy w tenisa ziemnego na zawodach w Warszawie. Dużo innych dyscyplin oglądamy w telewizji.
R.M. – Jak tydzień nie gram w tenisa, to bardzo ciągnie mnie do stołu. Całą moja rodzina grała lub gra w tenisa, nawet mój młodszy brat. Pamiętam także, że to tata zrobił nam nasz pierwszy stół. Niestety już go nie mam.
- Czy posiadacie jakichś idoli sportowych? Czy jest ktoś kto zrobił na was największe wrażenie ?
R.M. – Zdecydowanie Andrzej Grubba. Był wielokrotnym medalistą Mistrzostw Świata i Europy. Imponowała mi jego silna psychika oraz niesamowita wytrzymałość. Ładne były top spiny w jego wykonaniu. Niedawno byliśmy na jego grobie w Gdańsku.
K.W. - Pan Skibniewski oraz Andrzej Grubba.
- Prawdą jest, że jesteście powoływani do Kadry Wojewódzkiej ?
K.W. - Tak. Byliśmy już na kilku obozach.
R.M. - Poziom kadry jest bardzo wysoki. Obozy prowadzi pan Jarkowski. Graliśmy w Warszawie, Białymstoku, Lublinie, Łomży, Wasilkowie, Czarnej Białostockiej, Szczuczynie.
- Planujecie wiązać swoją przyszłość z tenisem stołowym ?
K.W. - Będę grał do końca życia i myślę, że Rafał także. Mam nadzieje ze będę grał w ekstraklasie. Moim wielkim marzeniem jest to żeby być zawodowcem.
R.M. - Bardzo chciałbym być w „trójce” na Mistrzostwach Polski. Marzę o medalu. Trenujemy cztery razy w tygodniu po 2 godziny w „Jednostce” oraz w naszej szkole. Trenujemy naprawdę ostro. Wbrew pozorom tenis to nie tylko technika, ale także przygotowanie kondycyjne.
- Na koniec jaka jest Wasza recepta na sukces ?
R.M. - Liczy się sprawność fizyczna i psychiczna. Należy mocno trenować i się nie denerwować. Nie można, także długo rozgrzewać się z przeciwnikiem, aby cię nie rozszyfrował.
K.W. – Nie wolno jeść chipsów przed zawodami, ogólnie nie objadać się przed grą. Ważna jest odporność na stres oraz dobry trener - my takiego mamy.
A. Mazurek
piątek, 29 listopada 2024
piątek, 29 listopada 2024
brawo! zawsze mowilem ze do czegos dojda i napewno tak bedzie tak trzymac fajne chlopaki i naprawde dobrze graja