Jeśli ktoś czytał powieść "110 ulic" Małgorzaty Gutowskiej - Adamczyk, ten wie, że akcja książki toczy się w Grajewie, a występują tam członkowie sympatycznej rodziny Wierzbickich. Głównym bohaterem tamtej powieści był Michał, który zakochał się w Marcie Sadowskiej z Grajewa. "220 linii" to dalszy ciąg losów tej rodziny, tyle że akcja toczy się już prawie wyłącznie na terenie Warszawy. Ale uważny czytelnik znajdzie także akcenty grajewskie...A teraz przeczytajcie moją recenzję i zdecydujcie, czy warto sięgnąć po ten tytuł.
Apoloniusz B. Ciołkiewicz
" Gdybym był czytelnikiem w wieku bohaterów tej książki, zapewne napisałbym taką recenzję: Autorka machnęła spoko tekścior, wyczaiła wporzo ziomali, wydarzenia wypasione, warto luknąć... Niestety, mój wiek jest bardziej zbliżony do tego dumnie znoszonego przez dziadka Amadeusza Wolańskiego z powieści, zatem powyższa recenzja mi nie przystoi... Ale muszę pochwalić pisarkę, że bardzo pomysłowo i z umiarem wprowadziła młodzieżowy slang do dialogów młodych bohaterów. Posługuje się tym slangiem swobodnie i z wyczuciem, nieobce są jej też realia współczesnej szkoły, z tym że zajmuje raczej wobec nich nieprzychylne stanowisko. Solidarność z młodocianym czytelnikiem?
"220 linii" to kontynuacja dziejów rodziny Wierzbickich, którą czytelnicy poznali na stronach powieści "110 ulic". W drugiej części dylogii akcja osadzona została w realiach Warszawy, na plan pierwszy autorka wysunęła młodszą latorośl rodu - Mikołaja, ucznia pierwszej klasy gimnazjum. Chłopak przeżywa rozmaite przygody charakterystyczne dla jego wieku, ale rozwija się też w nim pasja muzyczna, konkretnie - zamiłowanie do perkusji. Tej pasji są podporządkowane niemal wszystkie wydarzenia utworu, gdyż nawet odszkodowanie za złuszczony nadgarstek Mały przeznacza na zakup sprzętu... Także przyjaźń z Kajtkiem i Makarym owocuje stworzeniem zespołu muzycznego, a kiełkujące, nie do końca sprecyzowane uczucie do Melanii owocuje na końcu książki debiutanckim występem muzycznego tria Bożydary...
Wrócę jeszcze na moment do wspomnianego wcześniej bohatera ze świata dorosłych - dziadka Amadeusza. To dla mnie postać bardzo tajemnicza. Nie dość, że pojawia się dwukrotnie wówczas, gdy Mikołaj oddaje się wagarom, to jeszcze, będąc luteraninem zadaje Mikołajowi pytanie: Nic nie wynieśliście z papieskiej nauki?! Jest niewątpliwie mentorem, ale w jego wypowiedziach, jak i całej warstwie narratorskiej powieści nie uświadczy czytelnik natrętnego dydaktyzmu czy nadmiernego patosu.
Za to w wielu miejscach ton narracji bywa kpiarski, przypominający Kornela Makuszyńskiego.
Życzę autorce, aby ta książka też cieszyła się popularnością choćby Szatana z siódmej klasy. Zwłaszcza że ma przecież wszelkie ku temu atuty..."
Komentarze (0)