Przeprowadziliśmy rozmowę z p. Apoloniuszem B. Ciołkiewiczem – emerytowanym nauczycielem języka polskiego i mieszkańcem Grajewa od 1951 roku. Obecnie mieszka z żoną, ma dwie córki i syna. W przeszłości był uczniem Szkoły Podstawowej nr 1, a następnie Liceum Ogólnokształcącego w Grajewie. Po dobrze zdanej maturze studiował na Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku, gdzie uzyskał stopień magistra filologii polskiej i przez 30 lat pracował jako nauczyciel w Szkole Podstawowej nr 4. Jego dewiza życiowa brzmi: "Lepiej być genialnym ignorantem, niż ignorowanym geniuszem".
1. Czy zauważył Pan zmiany jakie zachodziły między pokoleniami uczniów?
- Tak, jako polonista szczególnie wyczulony byłem w tej materii. Zachowanie uczniów z roku na rok było coraz gorsze. Zmieniło się radykalnie, kiedy dokonano reformy oświaty i powołano gimnazja no i wtedy ten "najgorszy element" poszedł do gimnazjum, a w podstawówce zrobiło się bardzo spokojnie i przytulnie.
2. Czy uważa Pan, że urodził się Pan w ciekawych czasach?
- Myślę, że to były ciekawe czasy. Miałem okazję w tych czasach zagubić, wykazać, pobłądzić, myślę tu o działalności politycznej, w którą się angażowałem, a w tej chwili się już od niej całkowicie odcinam i nie chcę do żadnych spraw politycznych się mieszać. Oczywiście na wybory chodzę, bo jest to obowiązek obywatelski i patriotyczny. Nie angażuję się w żadne kampanie, nie należę zupełnie do żadnej organizacji poza jedną - Partią Dobrego Humoru. Składka w tej partii jest dość uciążliwa i wynosi przynajmniej trzy uśmiechy dziennie.
3. Gdyby miał Pan możliwość ponownego wyboru studiów i pracy czy też byłaby to filologia polska oraz praca w szkole?
- Nie! Muszę powiedzieć, że filologiem zostałem z przypadku. Poszedłem na te studia, bo był tam łączony kierunek filologia polska z historią i właśnie ze względu na historię wybrałem go. Ponieważ były to studia 3-letnie licencjackie, to na trzecim roku pisało się pracę dyplomową. Ja chciałem pisać tę pracę z historii, ale pech chciał, że nie zorganizowano nam seminarium z historii, bo nikt z historyków warszawskich nie chciał do Białegostoku przyjechać, musiałem więc pisać z polskiego. Później, siłą rzeczy, dwuletnie studia uzupełniające magisterskie zrobiłem z filologii polskiej. Tak, zostałbym historykiem.
4. Kto z ludzi współczesnych jest dla Pana największym autorytetem?
- Z osób żyjących to na pewno profesor W. Bartoszewski. To człowiek legenda, który wiele przeżył i mimo sędziwego wieku potrafi zachować zdrowy dystans do różnych wydarzeń, potrafi zachować poczucie humoru. Ja nie wiem czy, jeśli dożyję jego wieku, będę umiał się w ten sposób zachowywać. Częściowo również Lech Wałęsa, ponieważ potrafił on kiedyś porwać ludzi do takiego zrywu antykomunistycznego. Nie ukrywam, że też w tym brałem udział dwukrotnie. Dwa razy w Grajewie zakładałem Solidarność. W tej chwili nie jestem już członkiem Solidarności, oddałem legitymację.
5. Każdy ma jakieś marzenia. Czy może Pan powiedzieć, że Pańskie się spełniły?
- Tylko częściowo. Kiedyś marzyłem, żeby zarabiać na swojej satyrze, a tym czasem spełniło się to częściowo w ten sposób, że realizuję swoje satyryczne zacięcie pisząc teksty szaradziarskie. Mam tego sporo. Wycinam z gazet moje opublikowane teksty i wklejam do zeszytów. Tak po prostu na pamiątkę. Piszę fraszki, aforyzmy.
6. Proszę powiedzieć coś na temat swojej twórczości.
- Często planuję to, że akurat o tej godzinie zacznę pisać tekst. Zdarza się, że np. idę ulicą bądź jadę autobusem i jak przychodzi mi do głowy pomysł, to wyciągam kartkę, długopis i zapisuję. Kiedyś było trudniej pisać, teraz łatwiej - nie ma takiej cenzury. Zadebiutowałem w "Rozrywce" w roku 1980, a pierwszy swój tomik wydałem w 1979 r. Pisanie przychodzi mi dość łatwo, gdyż mam już wprawę.
Pan Apoloniusz Ciołkiewicz to postać niezwykła, sympatyczna, otwarta, uśmiechnięta, skora do rozmowy i przede wszystkim godna podziwu i naśladowania. Bierze udział w konkursach literackich, pisze recenzje, kolekcjonuje utwory z dedykacjami od autorów, podróżuje - zwiedził już Litwę, Łotwę, Ukrainę, Białoruś, w wolnych chwilach czyta książki. Napisał kilkanaście tysięcy tekstów szaradziarskich, współpracował z "Diagramem", aktualnie kooperuje z czasopismami "Twój Dobry Humor" i "Rozrywka". Ze względu na to, że bardzo dobrze włada językiem rosyjskim, trzy razy w tygodniu uczy polskiego rodzinę repatriantów, która przybyła do Grajewa z Kazachstanu. Utrzymuje kontakt z p. Małgorzatą Gutowską – Adamczyk, autorką "110 ulic", która w kolejnej swojej książce pt. "220 linii" uczyniła go Amadeuszem - jednym z bohaterów utworu mającym trochę cech p. Ciołkiewicza. Warto wspomnieć, że p. Apoloniusz założył Polską Szkołę Średnią i bibliotekę na Łotwie, która istnieje do dziś.
"Jestem bardzo dumna z męża. Mało tego, że się udziela i pracuje społecznie, pięknie pisze. Bardzo dużo bezinteresownie pomaga ludziom. Jest bardzo dobrym mężem i człowiekiem" - mówi p. Grażyna żona p. Apoloniusza.
e-Grajewo.pl dziękuje za rozmowę
2007r.
Komentarze (0)