Przygraniczna wieś Zacieczki, zwana też Zacieczki Stare albo 1, należy do gm. Szczuczyn, w powiecie grajewskim. Położona na terenach piaszczystych, w odległości ok. 50 m od dawnej granicy Prus Wschodnich. Wyludniająca się wieś sołecka posiada 6 zamieszkałych domów i 15 mieszkańców
Tu, w pierwszych dniach wojny w 1939 roku, wzbijając gąsienicami pył z zaoranych pól, od przeciwległej głównej drogi i cmentarza, pędziły cztery niemieckie czołgi do granicy z Polską. Przekroczyły ją bez oporu, wjeżdżając wprost na drogę prowadzącą wzdłuż wsi Zacieczki w kierunku Szczuczyna. Odtąd, polny ślad pozostał jako brakujący 1,5 kilometrowy odcinek drogi w kierunku północnym. Połączył on tę wieś na stałe, z drogą biegnącą dawnym, pruskim pasem przygranicznym z Białej Piskiej do Prostek. Dla ruchu z kierunku centralnej Polski, stał się możliwy dojazd w stronę Rogal, Sokół i mazurskich jezior.
Wjazd czołgów, spowodował wśród ludności konsternację, przerażenie i chaos. Niemcy penetrowali dokładnie środowisko, mimo, że już przy przekroczeniu granicy, wiedzieli o wsiach więcej niż mieszkańcy sami o sobie. Mimo to, najeźdźcy zastraszając, zadawali dużo pytań. Roztargniona mieszkanka z pobliskiej wsi Zacieczki Nowe, Wanda Wasilewska, podczas podchwytliwych pytań przez wrogów, przyznała, że we wsi są „Strzelcy”. Niemcy natychmiast zarządzili zbiórkę ludności obu wsi, w pobliżu drewnianego krzyża w Zacieczkach. Wypytywano o ilość i miejsce przebywania „Strzelców”. Obok, usytuowany na stabilnej podstawie, czuwał nad zebranymi CKM (ciężki karabin maszynowy).Zawisła chwila grozy. Cierpienie i niemoc dławiła zebranych. Niemiecki tłumacz, a jednocześnie zaprzyjaźniony mieszkaniec, z odległej o 4 km wsi Wojtyle, p. Stodolik podpowiadał Polakom, żeby mówili: „We wsiach są strzelcy, którzy grają w piłkę nożną, strzelają do bramek i nic poza tym”. Niemcy uwierzyli przekazywanym wyjaśnieniom i nakazali opuścić teren zbiórki. Powracający, klękali pod krzyżem, a modląc się, dziękowali Bogu za opatrzność. W rzeczywistości, chodziło tu o cywilną młodzież pogranicza, zrzeszoną w Związek Strzelecki, mający swoją bazę w pobliskiej wsi Rakowo. W związku tym, w ramach Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego, ćwiczenia strzeleckie prowadził p. Szypulski, podoficer Staży Granicznych w Szczuczynie ul. Kilińskiego 40.
Za wsią Zacieczki, w odległości 150 m od dawnej granicy państwowej, na kolonii należącej do wsi Rogale, mieszkał niemiecki gospodarz z rodziną o nazwisku Konrad. Jego żona oraz dzieci: Ryc, Otto, Gut, Ejny, Ana przyjaźnili się z Polakami. W tym czasie, gdy młodsze dzieci grały w piłkę, starsze handlowały sacharyną, mydłem, zbożem i końmi. W Polsce wówczas, żyto było tańsze o 0,50 zł i to zachęcało do opłacalnego handlu. Ojciec niemieckich dzieci Konrad był z natury bardzo niedobrym człowiekiem, a jednocześnie podejrzanym o rozpracowywanie polskich terenów przygranicznych na rzecz Rzeszy. Współpracował z Niemiecką Komendanturą Graniczną w Kurzątkach. W odwecie za jego donosy, polscy partyzanci we wrześniu 1939 r., spalili mu zabudowania. Rząd niemiecki natychmiast je odbudował.
Nadszedł wreszcie moment kapitulacji Niemiec. Mimo to, siły polskiego podziemia dalej walczyły z wrogiem ze wschodu, który zmieniając upodobania, drogą intryg przez zbrodnie doszedł do szczytu przyjaźni, aby w końcu osiągnąć braterskie spokrewnienie. W ramach łupów wojennych, Rosjanie przez noce i dnie pędzili stadami niemieckie bydło, konie i trzodę, wywozili inne dobra na nienasycony wschód. Przy okazji rozstrzeliwali przeszkadzających im Polaków, którzy z racji sąsiedztwa Ziem Odzyskanych usiłowali wziąć cokolwiek dla siebie z terenów opuszczonych.
W spadku po wojennych działaniach i późniejszych walkach wyzwoleńczych, polskie ziemie, łąki i knieje zalegały przeciwpancerne i przeciwpiechotne pola minowe, broń, granaty. Śmierć, jeszcze długo czaiła się wokół. Odbierała życie saperom i młodym chłopcom, skłonnym do poznawania wojennej technologii.
Był rok 1948. Na przyległych do wsi pastewnikach pasło się bydło, a pilnujący je chłopcy wypełniali czas różnymi zabawami. Znaleziony pod krzakiem granat, był dla nich przedmiotem do typowo męskiego sprawdzianu wiedzy z uzbrojenia. Solidarna trójka pastuszków: Cieciuch, Henryk Plakwicz i Kazimierz Borawski, postanowiła zajrzeć do środka granatu. Najzdolniejszym w mechanice był Cieciuch. Jemu przypadło zająć się odważną metodą lekceważenia nośnika ukrytej śmierci. Po chwili wybuch odebrał mu życie na miejscu. Wystraszone krowy, z pomrukiem spoglądały na pomniejszoną ilość pastuszków i na unoszący się szarobłękitny dym. Nieszczęście ominęło K. Borawskiego, przyszłego lekarza laryngologa. Stojący obok jedenastoletni Henryk Plakwicz został ciężko ranny. W drodze do szpitala w Szczuczynie szepcąc, przepraszał ojca za czyn, którego dokonali. Choć ojciec tuląc go przebaczał, to jednak los nie był mu taki hojny. Po chwili, chłopiec w szpitalu zmarł. Rodzicom zostawił do wylania ocean łez i pustkę serc splątanych beznadzieją. Henio był jedynym dzieckiem w rodzinie S.E. Plakwiczów, którzy nigdy więcej nie mieli już dzieci.
Na pamiątkę tej tragedii, pp Plakwiczowie ufundowali kapliczkę, na swoich przydrożnych gruntach, tuż obok posesji, w miejscu, gdzie uprzednio stał drewniany, wiekowy krzyż, a wokół niego rosły wówczas dwa sędziwe dęby.
Epitafium na skromnej tabliczce nie zawiera słów skłaniających do upamiętnienia utraty jedynego dziecka ani też epizodu z życia mieszkańców przygranicznej wsi. Tekst unosi się ponad sprawami doczesnymi i zwraca się do Stwórcy wartością ponadczasową: „Tę pamiątkę zbudowali małżonkowie Plakwicz Eugeniusz i Stanisława z Marzochów na chwałę Panu Bogu w roku 1948”.
Skrzywdzeni przez los rodzice, zmarli w 1990 r. Kapliczką opiekują się: Elżbieta Sosnowska i Krystyna Kadłubowska.
Tekst i foto: Stanisław Orłowski
sobota, 14 grudnia 2024
piątek, 13 grudnia 2024
A czy Pan Orłowski słyszał coś o uratowaniu mieszkańców wsi Cyprki i Flesze przed rozstrzelaniem z rąk żandarmów z Kurzątek?Chłopów z tych wsi miał uratować wójt gminy Bogusze Jakub Downar. Mieszkąńców Konopek niestety Niemcy rozstrzelali. Rodzina Downarów nadal mieszka w Cyprkach
Informacje, które umieścił Pan Orłowski należy jednak skorygować. Może i jest to wyludniająca się wieś, ale nie przesadzajmy z ilością mieszkańców. W samych pierwszych Zacieczkach jest ponad 15 mieszkańców nie wspominając już o tych z drugiej części wioski.
Ten podoficer to Szypulewski a nie Szypulski. Znałam jego córkę.
Druga część wioski, to nie Zacieczki, tylko Zacieczki Nowe, czyli coś innego. Nie należymy do was i tego nie chcemy.
BARDZO ŁADNA KAPLICZKA, JAK MIŁO JEST POCZYTAĆ TAKIE FELIETONY,POZDROWIENIA DLA PANI ELŻBIETY.
w tej wsi mieszkall moj dziadek o nazwisku plakwicz z rodzina rownierz z moim tatusiem ,ktory niestety dwa lata temu zmarll .dziadka niewiele pamietam,a w tej wsi byllam z rodzicami w odwiedzinach u dziadkow majac kilka lat,milo wspominam te chwile i to wspanialle miejsce poz rodzine kadłubowskich
nie do końca rozumiem,dlaczego ja nie znałam tej rodziny tj.E.S Plakwicz,natomiast znałam Stefanie i Eugeniusza Plakwicz to brat mojego tatusia Mieczysława,przecież nie tak dawno zmarli .z kolei Eugeniuszi Stefania mieli więcej dzieci niż jedno .szkoda że w dziecństwie nie słuchałam opowiadań rodziców o ich przodkach .teraz niema komu opowiedać.ale miło jest popatrzeć na te fotki
Z chęcią zapoznałabym się z historią wojenną wsi Zacieczki i gminy Szczuczyn w okresie od 1939 do 1945 roku. Na pewno są osoby, które znają wiele interesujących historii i faktów z tych czasów. Warto byłoby przekazać je następującym pokoleniom.
mój ojciec jako dziecko mieszkal tam/niestety juz nie zyje/duzo opowiadał o tych miejcach i fajnych ludziach.mysle że kiedys uda mi się tam wpasc ktoś z sosnowca
Jak czytam te wieści wracają wspomnienia(choć niewiele pamietam byłam tam jako kilkuletnie dziecko) dziadkowie (od strony taty) mieszkali w Zacieczkach natomiast dziadkowie (ze strony mamy) w Rogalach.O tych trzech bohaterach co pisze Pan Orłowski ,jeden z nich to kuzyn ,tak opowiadał mi ojciec.
Mariusz Kadłubowski - przed obrazem Miłosierdzia Bożego
Jezu ufam Tobie o godz. 15:00 zapaliłem białą świecę i odmówiłem Koronkę do Miłosierdzia Bożego.
Mój ojciec - Antoni Leszek Kadłubowski - miał szczęśliwą śmierć - akt zgonu godz. 15:00
Rodowód:
Amelia Draźba - prababcia
Zofia Plahwicz - babcia
Franciszek Plahwicz - dziadek