czwartek, 21 listopada 2024

Kultura i rozrywka

  • 1 komentarzy
  • 10679 wyświetleń

„Okruchy wspomnień” (29)

Antoni Czajkowski „Okruchy wspomnień”

HISTORIA PEWNEGO POMNIKA, cz. 2

Oto dalszy ciąg historii nieprawdopodobnego, patriotycznego zrywu mieszkańców Grajewa i okolic w 1984 roku podczas stanu wojennego. Dzięki ich odwadze i solidarności, teoretycznie w niewykonalnym terminie około dwóch miesięcy, miało być uroczyste odsłonięcie Pomnika naszych Poległych Akowców w bitwie na Grzędach.

Kiedy przybywało wątpiących w realność terminu 8 IX 1984. Kiedy kasa nieubłaganie wskazywała na bankructwo Komitetu Fundacji i Budowy, na hasło „Grzędy” nagle stworzył się łańcuch ludzi dobrej woli, prawdziwych Polaków – patriotów. W  okresie stanu wojennego uczestnictwo w realizacji budowy pomnika dla Armii Krajowej, zwłaszcza przez zakład pracy w roboczy dzień, z wykorzystaniem sprzętu i ludzi, mogło oznaczać tylko jedno: kłopoty dla dyrektorów a nawet poważne represje dyscyplinarne. Nie było wyjścia. Mimo owego ryzyka zwróciłem się osobiście o pomoc dla kilku z nich. I stał się nieprawdopodobny precedens. Bez najmniejszych wahań i wykrętów wszyscy, zrobili to, co zrobić należało. Najpierw właściciel pola przy drodze za Klimaszewnicą, dowiedziawszy się do czego jest potrzebny głaz, oddał go za darmo. Później była reakcja łańcuchowa. Oto lista zakładów pracy i ludzi, dzięki którym Pomnik w Tamie stanął:

  1. W RPM (Rejonowym Przedsiębiorstwie  Melioracyjnym) dyrektorował Stanisław Kuryłowicz a jego z-cą był Ireneusz Zawistowski. Firma udostępniła dźwig i wywrotkę transportując kamień z Klimaszewnicy do Zakładu Kamieniarskiego w Grajewie i później po obróbce do Tamy. Nieodpłatnie!
  2. Rejon Dróg Publicznych z dyrektorem Janem Zawistowskim. Wykonano przepust odwadniający i przejazd przez rów dla ciężkiego sprzętu na miejscu budowy. Bez faktury!
  3. PBRol (Przedsiębiorstwo Budownictwa Rolniczego) i dyrektor Mikołaj Parfień ze swoim zastępcą Adamem Kulikowskim. Zrobiono wykop i wylano żelbetowe stopę fundamentową pod Obelisk. Koszt usługi? Zero złotych.
  4. STW (Spółdzielnia Transportu Wiejskiego) i dyrektor Eugeniusz Cymek. Wielokrotny transport różnych materiałów budowlanych i narzędzi. Bez wystawiania faktur.
  5. Nadleśnictwo Rajgród z nadleśniczym Zdzisławem Kosteckim. Prace wykończeniowe otoczenia Pomnika. Wykonane w czynie społecznym.
  6. Cech Rzemiosł Różnych i kierownik biura pan Eugeniusz Piliszewski. Osobiście „załatwił” niezbędne kartki na reglamentowane wówczas paliwo.
  7. Zakład Kamieniarski Andrzeja i Lecha Buczyńskich montujących całość konstrukcji znacznie zszedł z kwoty wynagrodzenia.             

Niech mi wybaczą ci, których po tylu latach mogłem nieświadomie pominąć. Nazwisk szeregowych pracowników tych firm: kierowców, operatorów, robotników, w ogóle nie pamiętam. Pamiętam to co najważniejsze. Oni wykonywali swoją pracę z nieukrywaną ochotą. O skali zaangażowania się grajewskich firm i o stopniu trudności budowy niech świadczą dane (w przybliżeniu): stopa fundamentowa pomnika w ziemi – 9 ton, kolumna betonowa pod kamieniem, 1,5 tony, kamień – 4,5 tony, kolumna betonowa na kamieniu 3,5 tony. Razem ze stalą zbrojeniową blisko 20 – tonowa konstrukcja. Montażu obiektu podjął się Zakład Kamieniarski Lecha Buczyńskiego z pomocą jego Ojca Andrzeja, autora wielu oryginalnych nagrobków i pomnika dla pomordowanych w lesie w Kosówce.                                                                                                  
          Równolegle z postępującą budową funkcjonowała propaganda. Gazeta Współczesna i Kurier Podlaski regularnie informowały o wszystkich najważniejszych etapach w realizacji idei, piórem Wiesława Jerulanka. Z różnych stron kraju przychodziła poczta z poparciem i wpłatami od nieznanych nam osób. Otrzymałem wzruszający, pełen zachęty list od płk Władysława Liniarskiego „Mścisława”, szefa okręgu AK. Poparł pomysł płk dr Jan Orzechowski, uczestnik Bitwy, który podzielił się później wspomnieniami podczas uroczystości odsłonięcia. Dużą sensacją był list z Łodzi kpt Franciszka Warzyńskiego „Wawra”, ostatniego dowódcy AK Obwodu Szczuczyńskiego z zapowiedzią przyjazdu na odsłonięcie. „Wawer” był z-cą rtm Wiktora Konopki „Groma”, dowódcy 9 PSK AK w czasie Bitwy. Pôźniej brak udział w akcji zajęcia Grajewa przez AK w nocy z 8 na 8 maja 1945. Czytelnicy zapewne mogą obejrzeć w internecie wzruszająco zainscenizowany, krótki film z odbicia więźniów przetrzymywanych przez UB zrealizowany z inicjatywy Grajewskiej Izby Historycznej.                                             
     Przy takiej postawie społeczeństwa serce rosło. Panowała wyczuwalna atmosfera robienia wspólnie czegoś ważnego. Nie było jakichkolwiek prób blokowania budowy ani kontestacji. Nie zastanawialiśmy się wtedy jak Oni to wszystko przyjmą. Czasu było coraz mniej. Firma w Białymstoku odlała przepiękne, mosiężne litery tekstu na obrobione lico kamienia. Zaczęło się montowanie konstrukcji Pomnika. Dla mnie zbyt wolne. Specjalistyczny szalunek, konsultacje, odpowiednie zbrojenie. Upływały kolejne dni w oczekiwaniu na wyschnięcie, a tu już sierpień. Później kolejne uzgodnienia na posiedzeniach Komitetu Fundacji i Budowy: scenariusz uroczystości odsłonięcia, lista zaproszonych gości, treść zaproszeń. Ktoś z MK SD (nie pamiętam) załatwiał nagłośnienie. Ktoś inny Kompanię Honorową WP, orkiestrę wojskową. Przy tym codziennie mnóstwo niespodziewanych spraw bieżących a tu środek sezonu urlopowego. Jako dyrektor Szkoły Muzycznej miałem wakacje i czas na ten nerwowy finisz. Tego lata Rodzina pojechała na wczasy beze mnie.       

Na zdjęciach Pomnik na dzień przed uroczystością odsłonięcia.  Odcinek 3  ostatni za tydzień.

                                                        Antoni Czajkowski

 

 

 

Archiwum felietonów

 

                                                    

                                                                     
    

czwartek, 21 listopada 2024

"Dzieciństwo MOCY bez przeMOCY"

Komentarze (1)

To istotnie niesamowity przykład solidarności społecznej i mobilizacji ludzi dobrej woli. Pamiętam tamte czasy i przyznaję, że należałem do tych wątpiących w powodzenie przedsięwzięcia. A jednak się udało! To było jak przedsmak wolności...

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.