Wiadomości

  • 1 komentarzy
  • 12327 wyświetleń

Zamiast Świętego Mikołaja

     I oto znów mamy Święta. Boże Narodzenie z jego niepowtarzalnym nastrojem. Dzieciaki w wigilijny wieczór, pełen cudów i niespodzianek, wyglądają niecierpliwie pierwszej gwiazdki. No, i nie bądźmy obłudni – nasze pociechy, szczególnie te kilkuletnie szczególnie niecierpliwie oczekują odwiedzin Świętego Mikołaja. No, może nawet oczekują nie tyle świętego, co raczej zawartości jego przepastnego worka. Nie wiem, jak Państwa, ale mnie to wcale nie oburza, ten jeden wieczór w roku dzieciaki mają prawo oczekiwać prezentów, które dobrotliwy pan w czerwonym uniformie przyniesie całkiem bezinteresownie…
     Nieco inaczej bywa z dorosłymi. Niektórzy z nich, reprezentując rozmaite firmy, próbują nam sprawić prezenty, które bywają cokolwiek kłopotliwe. Proszę bardzo, służę przykładami.
     W ubiegłym roku, latem, pewnego starszego mieszkańca Grajewa odwiedziły dwie młode i przebojowe dziewuszki, oferując mu korzystniejsze taryfy telefoniczne. Przedstawiły się jako reprezentantki znanej firmy telekomunikacyjnej. I ten pan, aż wstyd powiedzieć, z wyższym wykształceniem, połakomił się na te niższe taryfy, nie czytając dokładnie umowy przed jej podpisaniem.
     Dopiero kiedy ślicznotki sobie poszły, pan zorientował się, że wprawdzie oferowane taryfy są istotnie niższe, za to firma telekomunikacyjna jest zupełnie inna. Przeto szybko postarał się odkręcić umowę, udając się do tej firmy, z usług której korzysta już od lat wielu. No, cóż, okazało się jednak, że ta stara firma nie zdążyła załatwić w terminie jego sprawy, bo były ponoć jakieś kruczki prawne, więc nasz miły starszy pan znalazł się w roli klienta innej, nowej Telekomunikacji. Można powiedzieć, objęło go w swe władanie swoiste Novum… A ponieważ jednak człowiek koniecznie chciał wrócić do starej firmy, więc go przełączono do niej w tempie rekordowym. Po czym okazało się, że obie firmy zażyczyły sobie opłaty abonamentu za ten sam miesiąc oraz za przeprowadzone rozmowy telefoniczne. W końcu po wielu perypetiach pan musiał firmie nowej zapłacić odszkodowanie za zerwanie umowy, natomiast stara firma okazała się łaskawsza, zrezygnowała z abonamentu, który klient opłacił już gdzie indziej. Przyjęła go łaskawie jako abonenta na uprzednich warunkach.

     Uff, prawda, że sprawa dość zawiła, zwłaszcza gdy nie chce się wymieniać nazw firm, które wprowadziły całe zamieszanie do życia poczciwego grajewianina? Nie opisywałbym tego przypadku, gdyby nie fakt, że powtórzył się on w tym roku. Tym razem ofiarą pań wyręczających Świętego Mikołaja padła starsza kobieta. Prawie cała procedura wyglądała podobnie, włącznie z grożeniem karą za zerwanie umowy. Tyle tylko, że panie z nowej firmy telekomunikacyjnej tym razem pomyliły się przy sporządzaniu dokumentu. Po pierwsze z potencjalnej klientki uczyniły klienta, albowiem zamiast imienia Stanisława napisały Stanisław. Jeśli ktoś nie odróżnia Stanisława od Stanisławy, to chyba raczej źle świadczy o inteligencji tego kogoś. To po pierwsze. Po drugie na umowie widnieje nazwa ulicy, której w Grajewie nie ma i nigdy nie było, zmieniono bowiem jedną literę w nazwie. Cóż, nie jestem prawnikiem, nie wiem zatem, czy takie błędy w umowie skutkują jakimiś konsekwencjami prawnymi. Znamienne jest co innego. Starszych ludzi najłatwiej naciągnąć na jakąś promocję lub atrakcyjny (rzekomo) pakiet, gdyż spostrzegawczość słabsza (bo nie ten, bo nie już wzrok, jak śpiewali Starsi Panowie Dwaj) i dochodzi do tego chęć oszczędzenia czegokolwiek z marnej zazwyczaj emerytury.
     A spróbuj, człowieku, wziąć coś na raty w jakimś sklepie, korzystając z kredytu bankowego. Myślicie, że bank Wam odpuści, kiedy już spłacicie raty za nabyty sprzęt? Nic podobnego! Bank bez przerwy będzie Ci przypominał, że możesz wziąć następny kredyt, nawet prześle Ci kartę kredytową, bylebyś dał zarobić bankowcom. To akurat znam z własnego doświadczenia, albowiem dwa banki do tej pory przysyłają mi zachęty do wzięcia kredytu. Ja zaś jestem niewdzięczny i uparcie wyrzucam te oferty do kosza, bo jeśli zechcę coś wziąć na raty, to sam sobie wybiorę bank. A już na pewno nie wezmę kredytu w firmie, która reklamuje się w telewizji, że załatwia klientów w trybie ekspresowym. Chodzi o dawanie pożyczek. Teraz w reklamie mówią, jak to firma swoją pożyczką uratowała rodzine przed świętami, gdy rodzina miała przyjechać niespodziewanie! Tylko jakoś w tych reklamach ani słowa o warunkach spłaty i oprocentowaniu pożyczki. Przed wojną usługi świadczone przez tego typu firmy nazywano po prostu lichwą…
Poza tym, kiedy pożyczasz, to bierzesz cudze pieniądze, a potem musisz oddać własne.

Na zakończenie wszystkim Czytelnikom Zdrowych, Sympatycznych i Bezkredytowych Świąt
życzy

                 Adam Stodolny

Komentarze (1)

szczera prawda, na szczęście nie wszystkie banki są takie, trrzeba korzystać z tych sprawdzonych które mają oddziały na miejscu gdzie pracują ludzie których znamy, którzy nie wcisną nam lipy
pozdrawiam

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.