czwartek, 28 marca 2024

Szczuczyn

  • 5 komentarzy
  • 10256 wyświetleń

Sylwetki znane i nieznane (cz.1)

JAN MORDASIEWICZ    

 

Noszona w polskich sercach miłość do Ojczyzny, jest lustrem, w którym obserwujemy wyniki troski o własną rodzinę: egzystencję, wolność, wiarę, nadzieję oraz zwycięską walkę w Jej obronie. Nie ma nic ważniejszego od Boga, Rodziny i Ojczyzny, które są parasolem ochronnym i mekką naszego trwania - azylem.  W tak myślącej rodzinie i w jej patriotycznym nastawieniu, przyszedł na świat szczuczyński rodak – Jan Mordasiewicz. Nasz bohater, którego korzenie sięgają po dawne królewskie miasto powiatowe, dziś wieś Radziłów w pow. grajewskim, urodził się w Szczuczynie, a na stałe mieszka w Szczecinie. Jego pełne powagi życie wypełnia nie tyle troska o dobro własne, co walka o pożytek społeczny i losy Ojczyzny – Polski.   

Zniewolone od 1947 r. do lat 90-tych XX w. Państwo Polskie nosiło nazwę Polska Rzeczpospolita Ludowa. Mimo aż podwójnego podkreślenia w nazwie – ludu i narodu, władza nie należała do obywateli Polski tylko do tzw. Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i ludzi błądzących w ideologii komunistycznej. W tym czasie, pobudzony wychowaniem w poczuciu godności, szacunku i wiary, młody Janek dojrzewał z myślą opartą na ideach wskazanych przez dziadków i stryjków do prawdziwej III Rzeczpospolitej, która odradzając się cierpiała razem z nim.    

 

LATA MŁODZIEŃCZE   

 

Jan Mordasiewicz urodził się 7.12.1955 r. w Szpitalu Ogólnym im. Św. Stanisława w Szczuczynie. Matka z d. Szymanowska pochodziła z chłopskiej rodziny ze wsi Andrychy, gm. Grabowo. Ojciec Stanisław wywodził się z rodziny wiejskiej z Radziłowa mieszkającej przy ul. Grzybowej 1.  Małżeństwo mieszkało w Szczuczynie przy ul. Kilińskiego 37. Stanisław był szewcem, a mama Jadwiga zajmowała się domem i wychowaniem czworga dzieci: Teresy, Ryszarda, Danuty i Jana. Jasiu był dzieckiem energicznym i bezustannie nucącym piosenki. Jego nucenie dziwiło sąsiadkę p. Sobolewską. Zdumiona pytała – dlaczego Jasiu nieustannie coś nucisz? Jej synowie Tadek i Jurek podchwycili to jako kpinę mówiąc – bo to „nucik”! Jasiu złościł się, później zaakceptował pseudonim, bo pośród wielu Janków wiadomo było, że jeśli wołają „Nucik”, to tylko o niego chodzi. Dziś z uśmiechem wspomina czasy, kiedy wchodząc do klasy wołano „O, jest Nucik!” Pierwszą nauczycielką bystrego Jasia, która ucząc go pisać i czytać umożliwiła poznawanie świata, była Halina Wróblewska (Sobolewska). W III klasie podstawówki Jasiu wstąpił do trampkarzy w Klubie Wissa Szczuczyn, a że już w grach podwórkowych zaciekle bronił bramki, to i w trampkarzach powierzono mu obronę jej królestwa. Świadectwo ukończenia Szkoły Podstawowej w 1971r. wystawiła wychowawczyni Maria Konopka (Guzowska). Jan określa ją nauczycielką wspaniałą, która – „jak lwica broniła uczniów i takich urwisów jak ja” – uśmiecha się do wspomnień.       

Po Szkole Podstawowej podjął naukę w ZSZ w Szczuczynie w zawodzie ślusarz-mechanik, gdzie wychowawcą był pan Andrzej Ostrowski, nauczycielem m.in. Stanisław Orłowski a dyrektorem Edward Rogowski z Grajewa. Wychowawca dopingował Janowi na meczach piłki nożnej, a często oglądał nawet treningi zawodników Wissy Szczuczyn. W 1974 roku Janek ukończył ZSZ z dobrymi ocenami, przy najwyższej nocie ze sprawowania. Był pilnym i lubianym uczniem przez nauczyciela przedmiotu odpowiedzialnego za proces dydaktyczny, który powierzał mu trudne zadania rozwijające kreatywną sprawność myślenia.    

Warunki domowe były skromne. Janek rozumiejąc to, chętnie pomagał rodzicom w utrzymaniu domu.  Młodemu chłopcu, pasjonatowi futbola trudno było pogodzić naukę z pracą w domu. Nie marnował czasu na zbędne zabawy a za przyjaciół uważał rówieśników i znajomych.

W Wissie Szczuczyn jego znakomitym trenerem był Janusz Tyszka, który wyłonił wiele talentów piłkarskich. Z braku odwagi, nie opuścili Szczuczyna, jednak w kadrze okręgu grało 75% drużyny, tymczasem z 16-o latków Jan Mordasiewicz, Bogdan Konopko i inni grali już w seniorach.    

Podczas rozwijającej się kariery sportowej Janka jego predyspozycjami piłkarskimi zachwycał się jedynie trener Janusz Tyszko, a tzw. władza jak zwykle była obojętna – wspomina ze smutkiem.     

 

POSZUKIWANIE MIEJSCA NA STABILIZACJĘ – SZCZECIN

 

    Oprócz uwielbianej piłki dorosły Jan jest entuzjastą wędkarstwa, a mając doskonały sprzęt często poddaje się tej rozrywce. Często wolne chwile spędza z rodziną na łonie zupełnej dziczy.  Ponadto mieszkając w Szczuczynie przeszedł badania specjalistyczne w Warszawie i odbył kurs na skoczka spadochronowego. Miał chęć służyć w desancie powietrznym, lecz po treningach w wojskowym klubie we Wrocławiu, porzucił wojsko na rzecz sportu. Mimo owocnych treningów piłkarskich pożegnał Wrocław i przeniósł się do Katowic, gdzie dalej intensywnie trenował.  Ze względu na smogi i zadymienie śląska, po trzech miesiącach wyjechał do Szczecina i tam pozostał.

Od roku 1975 jako zawodnik był pracownikiem utrzymywanym na etacie w Stoczni Szczecińskiej. Tu podczas gry w piłkę w Stali Stocznia Szczecin, doznał poważnej kontuzji ręki. Bramkarzowi skończyły się marzenia o karierze sportowej. W Stoczni pracował jako Ślusarz Wyposażenia Okrętowego, a po doświadczeniach i uzupełnieniu wiedzy jako Mistrz Wyposażenia Okrętowego. Przez 36 lat pracy uznawany był za dobrego fachowca, za co otrzymywał nagrody i wyróżnienia. W tym czasie dochodziło w kraju do zawirowań politycznych i gospodarczych. Nie były one obojętne dla tak ważnego zakładu jak – Stocznia. Były protesty, strajki, wynikające z nich smutki i radości.  

– „W roku 1999 wynegocjowaliśmy dla załogi Stoczni Szczecińskiej najlepszy w kraju Zakładowy Układ Zbiorowy. Gratulacje składali nam koledzy ze związków zachodnich. Mieliśmy przeciwników z terenu zakładu i z wyższych struktur związkowych określanych zdrajcami, z którymi również musieliśmy walczyć” – ze smutkiem wspomina Jan Mordasiewicz.          

    – „Podczas gdy moja aktywność piłkarska wzrastała, działacze „polskojęzyczni” namawiali mnie do Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Uważałem, że przymiotnik „polskiej” jest przedsionkiem PZPR i nie znajdzie akceptacji w moim sercu i propolskiej dumie. Nigdy nie chowam głowy w tzw. piasek, kiedy zachodzi potrzeba zwalczania patologii, wrogów udręczonej Polski i jej narodu. Jestem wciąż gotów do walki bez względu na zagrożenia osobiste”.    

Jan Mordasiewicz jest konsekwentnym. Kiedy ze względu na pogarszające się warunki życia w Stoczni Szczecińskiej w sierpniu 1980roku wybuchł strajk, Jan był jednym z wielu, którzy zastraszanych pracowników uświadamiali i zachęcali – do strajku. Uważał, że jego rola nie leży w strukturach władzy, ale w szerzeniu świadomości, kolportowaniu prasy, strajkowych komunikatów, etc.  Był tam, gdzie robotnik – drżał pod osłoną fałszywej władzy.

Po wprowadzeniu stanu wojennego nawiązał kontakt ze strukturami podziemnej opozycji, gdzie dzięki Ryszardowi Wolskiemu z wydziału elektrycznego, został wtajemniczony w cele i zadania walki. Wkrótce Ryszard Wolski został uwięziony przez SB i skazany.  Potem wyemigrował do Kanady (zmarł 20.12.2018). W antypolskiej czystce dokonywanej przez SB, Jan Mordasiewicz został aresztowany i sądzony. Po złagodzeniu stanu wojennego został objęty amnestią.  Jednak „łaska” wrogiego ustroju nie skłoniła go do upokorzenia. Dalej był bardzo aktywny w konspiracji aż do reaktywowania niosących nadzieję NSZZ Solidarność.  

Po wznowieniu funkcjonowania Solidarności, jednego z jej weteranów J. Mordasiewicza wybrano na przewodniczącego Wydziału Organizacyjnego i do Komisji Zakładowej Solidarności. Obdarzany dużym zaufaniem przez kolegów, był wybieranym delegatem na Walne Zebrania Zarządu Regionu Pomorza Zachodniego. Uczestniczył w wielu spotkaniach związkowych na szczeblu zakładowym, regionalnym, krajowym i międzynarodowym. Stoczniowcy darzyli i nadal darzą go zaufaniem niepodważalnym. Mimo, że do 2020r. (aż do emerytury) jest na rencie, to działalności związkowej nie zakończył. Aktualnie jest przewodniczącym Emerytów i Rencistów przy Zarządzie Regionu Pomorza Zachodniego. Tu godnie reprezentuje współtowarzyszy walki i represji.       

W związku z działalnością podziemną Jana Mordasiewicza jego rodzina poznała smak cierpienia. Była inwigilacja, prześladowania, domowe rewizje, przesłuchania, zastraszania, poniżania i wszystko to, co miało zniechęcić Jana do przeciwstawiania się władzy i poddaniu się jej woli.        

    − Jakim „pieszczotom” podlegał Pan w PRL przy szukaniu dróg do wolności? – zapytałem.    

− „Nie miałem nigdy zamiaru się żalić, ale skłania mnie Pan do uzewnętrznia bólu. Polskojęzyczni z SB podczas przesłuchań traktowali mnie jako – nieczłowieka. Maltretowali różnymi sposobami   za to, że nie chciałem nic powiedzieć o sobie i o innych. Podczas mojego przebywania w areszcie, żona z 4-letim synkiem była na spacerze. Synek nazbierał kamieni, a rzucając w milicjantów krzyczał – oddajcie mi Tatę! Tymczasem mnie, za odmowę współpracy z SB bili coraz mocniej. Mam połamany kręgosłup, a po dwóch operacjach jestem wyposażony w blachy i poskręcany czterema śrubami – „wolności”. Czekam na operację piersiowego odcina kręgosłupa. Posiadam utratę 65% słuchu, a w wieku 45 lat przeszedłem zawał i założono mi cztery stenty. Mam nerwicę nie do wyleczenia, no i samopoczucie wymagające stałej opieki psychiatry. W mojej sprawie prowadzone jest śledztwo przez prokuratora IPN. Zgłosiła się do mnie wyspecjalizowana w odszkodowaniach dla opozycjonistów, profesjonalna kancelaria prawna z Gdyni i walczy dla mnie o odszkodowanie. Wcześniej jednak muszę być oczyszczony z fałszywych zarzutów postawionych przez komunistycznych prokuratorów. Ja wciąż cierpię tak, jakby walka z komuną się nie skończyła. Sławny prof. dr hab. n. med. Jan Ślusarek neurochirurg ze Szczecina powiedział, że z bólem muszę się dogadać, aby żyć z nim w koleżeńskiej przyjaźni, bo inaczej on mnie pokona.”              

Jan zapytany, czy dziś nie żałuje podjętej troski i walki o wolną Polskę, odpowiedział:

„Łzy i duma zalewa mnie, że jestem niezapomniany i porównywany do bohaterów z AK, Powstańców Warszawskich, podziemia II w. św., którzy walczyli o przywrócenie wolności, niepodległości i demokracji w Polsce.  Cieszę się, że zachowałem się tak jak ukształtowała mnie rodzina. Jestem dumny z bohaterskich kolegów stoczniowców, którzy byli motorem naszej walki.

W prasie pośród tekstów, zdjęć i filmów czytamy: „NSSZ Solidarność pod dowództwem Pana Jana Mordasiewicza jest podziwiana za to co oni dokonali dla wolnej Polski. Jesteśmy z nich dumni.”

Po chwilowej autorefleksji, Jan dodaje: „Mój stryj Ignacy zawsze sprawiał wrażenie człowieka szczęśliwego i wesołego, tak jak jego ojciec a mój dziadek Stanisław. Cieszył się z władzy prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wpływu na losy Polski Jarosława Kaczyńskiego, całego rządu, w tym Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro. Był bardzo dymny ze mnie, że w jego rodzinie jest kolejny człowiek, który bezinteresownie walczy o lepszą i bezpieczną Polskę. Zadawał mi bardzo dużo pytań w tym temacie i mówił, że jemu bardzo przyjemnie się ze mną rozmawia.”

Jan Mordasiewicz nie dorobił się fortuny, mieszka w zasobach z TBS-u. Mimo, że jest wdowcem, nie narzeka na brak towarzystwa rodzinnego. Jako szczęśliwy ojciec i dziadek posiada syna i córkę oraz czworo wnucząt.       

Pośród wielu odznaczeń za wybitne zasługi w długofalowej działalności na rzecz demokratycznych przemian i niepodległości Polski, za uparte działania korzystne dla kraju, cieszą go odznaczenia, ale i to przez kogo zostały wręczone:    

1. Brązowy Krzyż Zasługi. Za ciężką pracę w PRL i „usta na klucz przed spałowaniem”,20.05.1987 r.    

2. Złota Odznaka Honorowa Gryfa Zach-Pom –marsz. woj. Zach-Pom. Olgierd Geblewicz.  

3. Krzyż Wolności I Solidarności –Halina Szymańska Szef Kancelarii Prezydenta RP.

4. Medal ,,Pro Patria" – szef Urzędu do Spraw Kom. i Osób Represjonowanych- Jan J. Kasprzyk.

5. Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski–zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha  

6. Złota Honorowa Odznaka LZS. Za zasługi w rozwoju Kultury fizycznej w Klubie Wissa  

    Szczuczyn, przyznana przez Prezydium Rady Podlaskiej LZS w Białymstoku w roku 2015.

7. Medal z okazji 100-lecia Niepodległości.   

 

(dcn.)  

 

 

               Tekst, zdjęcia, film i kopie: ©Stanisław Orłowski    

 

 

                       GALERIA ZDJĘĆ                    





 

Komentarze (5)

Bardzo przyjemnie się czyta tego autora reportaże, a jednocześnie szkoda że ten Pan od pewnego czasu nie relacjonuje naszych uroczystości. Cieszę się, że pisze Pan i to szczegółowo o naszych kolegach, znajomych .Teraz wiem że kolega Jan jest godny szacunku za postawę patriotyczną. Nas powinno mniej obchodzić życie ludzi na stanowiskach, bo im za to się płaci ale życie tych skromnych a bohaterskich ludzi. Pozdrawiam Pana Jana Mordasiewicza i Pana Redaktora.

pamiętam Janka Nucika , razem z Leszkiem Radziwanowskim wyjechali do pracy -szczecińskiej stoczni w połowie lat siedemdziesiątych XX .pozdrawiam.

Bardzo prawdziwa opowieść . Człowieka ,szczuczyniaka ,który był wspotwórcą Polski w której możemy żyć .Taki człwiek to żywa historia.

Dziękuję
Prawdziwa lekcja historii,dobrze że są jeszcze ludzie, którzy chcą się nią podzielić,w piękny sposób
Cenię patriotyzm!

Takie prawdziwe historie,jeszcze dzisiaj może opowiadać,tysiące,prawdziwych bohaterów ,ale Ci jak prawdziwi bohaterowie , milczą i niczego się nie domagają

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.