Kultura i rozrywka

"Przygoda z mordercą"

To przygoda jak dla głodnego świeżo znaleziona kromka chleba: czerstwa ale wyglądająca smakowicie i pożądana. Tym bardziej, że niespodziewana. Teraz gdyby jej jednak brakło... „.. Zaraz ci jaja urwiemy pedofilu je..ny  ... „ przypominam w myślach sceny zapamiętane z planu.
Trzecia w nocy. Stoję na przystanku autobusowym, za koszulę wciska się chłód. Mogłem się cieplej ubrać, ale nie chciałem objuczyć się  bo synoptycy zapowiadali gorący czerwcowy dzień. Nie jestem sam. Opodal trzech rozmawia półgłosem. Od czasu do czasu zerkają na mnie podejrzliwie.
Autobus mknie do Warszawy. Już za Grajewem jeden z nich rzuca w moja stronę zdawkowe:
Gdzie jedziesz?
Nie czekając na odpowiedź zaprasza:
Chodź, napij się, nie wykapujesz nas kierowcy.
Teraz już jesteśmy swoi. Oni są robotnikami budowlanymi. Na Mazurach ciężko z robotą więc jadą w okolice Warszawy. Taka zmiana nie jest dla nich nowością, ale tak daleko jeździł tylko jeden z nich. Teraz namówił na wyjazd kolegów. Od kilku lat zderzają się na różnych budowach, choć na dobre nigdzie nie pracują i nigdzie na dobre nie mieszkają. Czekaj Darek, mam jeszcze flaszkę w plecaku. Piją ukradkiem i szybko. Zaraz za Łomżą zasypiają by obudzić się w Markach.
Wysiadam na Stadionie. Rześkie powietrze, i resztki porannej mgły. Nieśmiałe promienie słońca obiecują ciepły, pogodny dzień.
Autobusem dojeżdżam na Śródmieście. Kuzynka już śniadanie postawiła na stole. Włodek wychodzi z łazienki i pospiesza: jedz, zaraz wychodzimy. W wydawnictwie jesteśmy umówieni na dziewiątą.
Uff. Załatwione. Jeszcze tylko krótka wizyta w Wytwórni Filmowej. Włodek reżyseruje tam jakiś dokument. Siedzę w holu i z nudów czytam darmowe „Metro”, coś podobnego do naszej Ełckiej Powiatowej.
Janek chodź, znad gazety wyrywa mnie dźwięczny dziewczęcy głos. Wchodzę za filigranową, rezolutną blondynką i trafiam na wyciągniętą rękę: Artur jestem. Włącz kamerę Artur, czas nie czeka, rzuca w jego stronę Ania. Piętnaście minut scenki spontanicznie zagranej i już siedzimy w domu Włodka przy obiedzie.  Wszystko jak we śnie. Dzieje się tak szybko. Spotkanie po długim czasie, więc kolejny kieliszek przywraca humor i pamięć.
W Prostkach jak zwykle siadam przed monitorem. Poczta przynosi mi niespodziankę. Dwa krótkie zdania wstrząsają mną: Naucz się tekstu i za dwa tygodnie przyjedź na zdjęcia próbne. Ania. Otwieram plik z tekstem. Scenariusz 317 odcina serialu „Malanowski & partnerzy”. Z dwudziestu czterech stron tekstu na piętnastu większość moja rola. Rzecz o niewinnie skazanym za pedofilię i morderstwo. W finale odcinka okazuje się, że mordercą był przyjaciel ojca ofiary.
Zdjęcia próbne już za mną, czekam na termin właściwych nagrań.
Zaczynamy o siódmej rano. W skórzanej kurtce, w którą mnie przebrali, gorąco. Godziny przed kamerami. W przerwie funduję sobie fotkę z Bronkiem Cieślakiem alias Malanowskim. ...”Ewelinko, tak się martwiłem, ale już po wszystkim, już będzie dobrze”, tymi słowami kończymy nagrywanie około godz 21. Jeszcze tylko kilka fotek do portfolio i już siedzę w autobusie.
We wrześniu , któregoś dnia od rana grad pytań: To ty grałeś? Dopiero po kilku dniach pochwał za dobrą grę dociera do mnie, że to nie sen.    -  Janek Kalbarczyk

 

Komentarze (0)

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.