piątek, 19 kwietnia 2024

Warto przeczytać

Dzieci grajewskiego dworca

Na grajewskim dworcu bezdomni chyba nikogo nie dziwią. Odczuciem wobec nich bywa niekiedy litość, ale przeważnie obojętność. Nie głupi powiedział, że syty głodnego nie zrozumie i coś w tym musi być, bo po rozmowie z ludźmi mającymi normalny dom i bezdomnym, który go nie ma, sprawa nieco się komplikuje.

Wczoraj, tj. 13 kwietnia br. udałam się na grajewski dworzec PKP.

Poprosiłam oczywiście kolegę, żeby ze mną poszedł, bo tak jakoś brakowało mi odwagi. A przecież bezdomny to też człowiek, ale w moim umyśle tkwiła pewnego rodzaju sceptyczność do tego rodzaju stwierdzeń, ale wszystko do czasu. Wybrałam wieczór, bo w normalnym domu są wtedy raczej domownicy i np. jedzą kolację. Myślałam, że podobnie będzie na dworcu i prawie się nie pomyliłam. Na ławeczce, na jednym z przystanków na peronie leżał jeden pan. Smacznie spał i jak na niego popatrzyłam to stwierdziłam, że go nie obudzę, bo może być w złym humorze. Postanowiłam więc porozmawiać najpierw z postronnymi osobami, co sądzą o dzieciach grajewskiego dworca.

- Są uciążliwi, jak wszędzie. Czasem osoby prywatne dają im jedzenie, ubrania i ci bezdomni przyjmują. Zimą przebywa tu 2, 3 osoby. Z tego co wiem, to mają gdzie mieszkać i za co żyć i śmiem twierdzić, że dla nich jest to po prostu na ręke, mieszkać na dworcu, bo mając dom trzeba go utrzymać, ale widać im się nie chce. Jest o tyle dobrze, że nie zaczepiają podróżnych i nie starają się być w jakiś sposób nachalni. Tak sobie żyją obok, ale są. Jeśli chodzi o alkohol, to nie wiem co oni piją, bo jak tylko wypiją, to pół godziny przeznaczają na sen, a potem wstają i są tacy jak wcześniej. I nie wyglądają na mocno pijanych. Na pewno nie są to jakieś markowe alkohole, tylko zapewne ich substytuty. Można poczuć po zapachu. Myślę, że picie jest dla nich odskocznią, może po prostu nie mogą sobie poradzić? Był tutaj taki jeden pan, teraz jest w ośrodku, gdyż został ubezwłasnowolniony. Mieszkał na dworcu może jakieś 9 lat – mówi pracownik PKP, prosi jednak o anonimowość.


Podeszłam do młodych kobiet, ładnie ubranych, eleganckich. Widać, że czekały na zbliżający się pociąg. Jedna z nich jest mieszkanką Grajewa.
- Z tego co wiem, to większość bezdomnych ma gdzie mieszkać. To jest ich wybór. Mimo to nie popieram tego i jest mi tych ludzi żal. Zastanawiam się tylko dlaczego piją oni alkohol? Być może to jakaś ucieczka, żeby zapomnieć. Jestem jednak przeciwniczką tego typu używek. Kiedy proszą o parę groszy, to na pewno nie jest to na bułkę, nie oszukujmy się. Taki obrazek człowieka na dworcu powstał z winy naszego państwa i to jest problem naszego państwa. Nie jeden normalny człowiek trafia przez nawet małe niepowodzenie w takie miejsce, często nie jest to ich wybór, ale właśnie konieczność. Natomiast jeśli chodzi o jakieś schroniska dla bezdomnych, tam jest wyraźnie postawiony warunek, zakaz picia alkoholu. Najbliższy ośrodek jest chyba w Ełku. I moim zdaniem lepiej byłoby mieszkać tam niż na dworcu. Są tam lepsze warunki bytowania, aczkolwiek nie życia. Ale właśnie trzeba spełnić ten warunek, nie pić.


Po zakończeniu rozmowy, kiedy odjechał pociąg, do którego wsiadły rozmówczynie, zorientowałam się, że człowiek, który spał, śpi nadal. Jednak obok niego usiadł inny, starszy. Wiek - około 60 lat, szczupły zadbany, zamyślony. Zdawało się, że czekał na pociąg. Po chwili podszedł do mojego kolegi i zaczął z nim rozmawiać. Z rozmowy wynikało, że był w Warszawie, rozwiódł się, ma syna w Nowym Jorku. Wskazałam na śpiącego i powiedziałam, że chciałabym z nim porozmawiać, usłyszałam od 60-latka:


- Ze mną pani porozmawia, ja też jestem bezdomnym. Nazywam się Edward P. Rozwiodłem się, płacę alimenty w wysokości 300zł, trochę mi pieniążków zostaje, ale na skromne przeżycie. Przyczyną mojego mieszkania tutaj jest rozwód z żoną. Po prostu odszedłem dla świętego spokoju, bo nie lubię kłótni. Czekam na mieszkanie dla bezdomnych, obiecali mi lada dzień, bo byłem w tej sprawie u burmistrza. Byłem trzeci w kolejce, teraz jestem pierwszy. Jak wygląda dzień? A co tutaj robić? Idę sobie na miasto, zjem obiad w Klubie Seniora. Mieszkałem kiedyś na Os. Południu w bloku nr 11, przez dwa czy trzy lata. A na dworcu jestem prawie trzy... Mam wnuczkę, dzieci, często ich widuję. Zajdę to herbatą, czy kawą poczęstują. Wie pani co? Lubię wypić, nie powiem, ale chyba mnie nikt pijanego nie widział. Dlaczego piję? Żeby dobrze zasnąć, zapomnieć o wszystkim. Ja nie myślę o dobrobycie, ale o tym żeby tę biedę zakropić. Spokojnie wyspać się, rano wstać i dalej się wałęsać. Mam nadzieje, że to mieszkanie dostanę, tylko tym żyję. Gdyby nie ta nadzieja, to pewnie już dawno byłbym pod pociągiem, czy się powiesił. Ciężkie życie, ale trudno - nie każdemu los sprzyja. Był tutaj taki Józek. Obecnie jest w hospicjum za Oleckiem. Chorował, miał poobijane ciało. Znowu taki Janek został skierowany chyba do domu starców. Jak byliśmy razem w poczekalni na dworcu, to dzieliliśmy się ostatnim kawałkiem chleba, bo chleb i woda to nie ma głoda… Podróżni czasami pomagają, to chleb dadzą, pieniądze, ale człowiek nie ma takiej odwagi, żeby wziąć, zwłaszcza pieniądze. Ten Janek to stał pod okienkiem i jemu ludzie czasem coś rzucili, ale poszedł się napił i co z tego? A ten co tutaj śpi to ma rentę, ale on nie potrafi tym gospodarować. Czasem go okradną, potem prosi jedzenie. Zbiera niedopałki z ziemi. Policja nas przepędza. Wiemy, że to nie hotel, że ktoś za ten obiekt jest odpowiedzialny. Jak nie ma teraz ławek to śpimy na peronie, po prostu wszędzie. Niedaleko jest studnia, niewielka, można się wymyć. Ja i upiorę skarpetki, umyje się, oni się nie myją...


Powiedziałam, że swoim wyglądem pan Edward nie przypomina osoby mieszkającej na dworcu, odpowiedział:


- Ja po prostu szanuje swoje życie. Święta? Spędziłem w szpitalu, miałem oparzenie III stopnia pleców, aż mi kość łopatkową wycinali, ale jakoś przeżyłem. Jeżeli dostanę mieszkanie, życie sobie urządzę. Zostawię wódkę, to wszystko, pije teraz żeby zapomnieć. Praca? Jakbym dostał to bardzo chętnie bym podjął. Jestem murarzem, tynkarzem, brygadzistą. Byłem w Warszawie, Kuźnicy Białostockiej. Nawet pani nie wie, jak się cieszę, że o tym wszystkim powiedziałem, aż lżej człowiekowi, czekam bardzo mile, żeby mnie tak ktoś jeszcze tak wysłuchał...


Magdalena Kosobudzka
e-Grajewo.pl

Komentarze (0)

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.