Warto przeczytać

Domy z bali? uwaga na oszusta

Marzyli o własnym, drewnianym domu. Zapłacili zaliczkę i… zostali z niczym. Mimo wyroków sądu nie mogą odzyskać pieniędzy. A szef firmy na podpisanie umowy z nowym klientem przyjeżdża luksusowym samochodem.

Firma H. szczyci się 30-letnim doświadczeniem w budowie domów z drewnianych bali. Jej szef zapewnia o wysokiej, jakości usług wykonywanych przy użyciu najlepszych, polskich surowców - Z drewna, to nie ma rzeczy, której nie zrobimy. To jest rękodzieło. Budujemy z dziada pradziada – podkreśla Piotr J.

Domy z bali

Domy budowane z bali cieszą się dużą popularnością - Zawsze marzyłem, żeby postawić domek w Polsce. Dlatego też wyjechałem do Wielkiej Brytanii, za lepszym pieniądzem. Żeby coś jeszcze w życiu osiągnąć. Postawić dom – mówi Marek Urbaniak.

- Zastanawialiśmy się nad domem na Mazurach. Zaczęliśmy szukać w internecie, znaleźliśmy domek z bala. Z założenia solidny i ciepły. Zadzwoniliśmy pod ogłoszenie – mówi Adam Tomczak.

- [Piotr J.] zaprosił nas do swojego domu, poznaliśmy jego rodzinę. Mówił nam, za jaką kwotę, kiedy ma termin. Powiedział, żebyśmy w ciągu trzech tygodni się zdecydowali odnośnie zaliczki, żeby zaklepać termin – mówi Marta Suchecka.

Pani Marta, pan Adam i pan Marek pochodzą z różnych stron Polski, ale łączy ich jedno: kilka lat temu do spełnienia marzeń o własnym, drewnianym domu wybrali firmę H. Zapłacili Piotrowi J. zaliczki – po kilkadziesiąt tysięcy złotych – i czekali na przyjazd jego ekipy.

- Miał zacząć budować w marcu. Jak do niego zadzwoniłam powiedział, że ktoś się upił i musimy sami znaleźć wykonawcę fundamentów. Potem pan zaczął przekładać termin budowy. Mówił, że jest chory, że ma coś z nogą, zaczął pokazywać zwolnienia lekarskie – mówi Suchecka.

- Dzwoniłem tydzień przed terminem, żeby się przypomnieć. Usłyszałem, że wszystko w porządku i budujemy. I tak zapewniał, co poniedziałek – opowiada pan Adam.

Klienci zorientowali się, że Piotr J. nie zamierza wywiązać się z umowy. Próbowali zgodnie z prawem odzyskać pieniądze.

- Mam wyrok, gdzie wywalczyliśmy zwrot zaliczki. 20 tys. zł z odsetkami. Sprawa jest u komornika, nie ma żadnego efektu. Pieniędzy do dzisiaj nie odzyskaliśmy. Komornik tłumaczy to tak, że dzisiaj on nie posiada żadnych samochodów, że pracuje u żony i zarabia 750 zł – mówi pani Marta.

- Sprawa w sądzie odbyła się w 2018 roku, wygrałem, dostałem klauzulę wykonalności - dodaje pan Marek.

Agencja towarzyska

- Zaczęliśmy szukać w Internecie opinii i dowiedziałem się ciekawych rzeczy. Podobno ten pan prowadził agencje towarzyskie – mówi pan Adam.

Zdesperowani klienci ustalili, że mężczyzna prowadził w okolicy Łomży popularną restaurację, gdzie kilka lat temu policja zatrzymała go pod zarzutem udziału w grupie przestępczej prowadzącej dom publiczny. Niedługo później Piotr J. stanął przed sądem.

- Sąd uznał go winnym popełnienia przestępstwa polegającego na ułatwianiu uprawiania prostytucji. Mężczyzna zapewniał zakwaterowanie, ochronę i czerpał korzyści majątkowe z uprawiania prostytucji przez te osoby. Została wymierzona mu kara dwóch lat pozbawienia wolności. Kara została warunkowo zawieszona na okres próby pięciu lat – mówi Jan Leszczewski, prezes Sądu Okręgowego w Łomży.

Dlaczego Piotr J. dostał karę w zawieszeniu?

- Uprawianie prostytucji odbywało się na zasadzie dobrowolności. Skazany ma do uregulowania korzyść majątkową w kwocie 222 tys. zł – dodaje Leszczewski.

„Gdzie tu sprawiedliwość?” 

Kilka miesięcy temu do prokuratury zgłosiła się klientka firmy H., która również wpłaciła zaliczkę i nie doczekała się wybudowania domu. Prokurator umorzył jednak śledztwo. Piotra J., w zeznaniach twierdził m.in., że spadł z rusztowania i nie mógł skończyć budowy. Do innych poszkodowanych przez Piotra J. prokurator nie dotarł.

- Prokuratura Okręgowa w Szczecinie zbadała akta przedmiotowego postępowania i po badaniu tych akt poleciła prokuratorowi prowadzącemu to postępowanie, aby uzupełnił materiał dowodowy. W zależności od tych ustaleń prokurator będzie podejmował decyzję, co do ewentualnego podjęcia tego postępowania – tłumaczy Ewa Obarek z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Nasz dziennikarz pod pretekstem podpisania umowy spotkał się z Piotrem J. Mężczyzna przyjechał autem wartym kilkaset tysięcy złotych. Zamiast zaliczki, na Piotra J. czekała jeszcze jedna niespodzianka – spotkanie z klientami, którym do tej pory nie zwrócił pieniędzy. Mężczyzna nie chciał jednak rozmawiać i odjechał.

- Karze się ludzi za zjedzenie cukierka w markecie, a taki człowiek, który oszukuje ludzi na dziesiątki tysięcy chodzi wolno, gdzie tu sprawiedliwość? – pyta pan Marek.

Jak ustaliliśmy, luksusowy mercedes, którym Piotr J. przyjechał na spotkanie, nie pomoże klientom w odzyskaniu utraconych pieniędzy. Auto formalnie jest, bowiem własnością żony Piotra J. i nie może być przedmiotem prowadzonej przez komornika egzekucji (Uwaga TVN)

 

Komentarze (0)

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.