czwartek, 28 marca 2024

Kultura i rozrywka

  • 15 komentarzy
  • 9086 wyświetleń

Czajkowski „Moim zdaniem…” (1)

Antoni Czajkowski, Felieton nr 1 - 16 z cyklu „Moim zdaniem…”

GCK nie MDK

           Konkurs na dyrektora Grajewskiego Centrum Kultury został rozstrzygnięty. Nielicznym malkontentom węszącym przy tym temacie moje niecne intencje, mierzących mnie swoją miarą, komunikuje że odpowiadam tylko za słowa własne, nigdy za to jak je kto zrozumiał.

                                                                                                                                
    Pierwszym dyrektorem nowoutworzonej instytucji kultury jest dr Tomasz Dudziński. To dobra wiadomość dla wszystkich pojmujących kulturę szerzej niż folklor, niż festynową sztampę jak nie pod rockowe to discopolowe kopyto czy okazjonalne amatorskie występy. Dobrze byłoby gdyby kierujący nową placówką ogłosił publicznie swój program np. w formie wywiadu czy w specjalnym oświadczeniu. Chodzi o to jak dyrektor GCK widzi funkcjonowanie nowej instytucji? Jaki model działalności proponuje? Podziwiam Tomka jako człowieka innowacyjnego, prężnego w działaniu i wierzę, że z pomocą doświadczonych pracowników MDK sprawdzi się na nowym stanowisku. A na razie, dopóki kapo di tutti kapi grajewskiej kultury sam się nie wypowie, trochę ogólnie w tej sferze pofilozofuję bo czasy dla prawdziwej kultury, mamy nieprzyjazne.             
   Świadomie włoskim tytułem jako „szefa wszystkich szefów” określiłem dr Tomasza Dudzińskiego ponieważ Grajewskie Centrum Kultury oznacza nic innego tylko koncepcyjne i organizacyjne centrum życia kulturalnego miasta z priorytetową misją jak każdej tego typu placówki. Co to za misja? Promowanie Dobra, Piękna i Prawdy, starożytnych kanonów etyki i estetyki, integralnej z sensem ludzkiego życia, z naturalną potrzebą każdego z nas bycia coraz lepszym i doskonalszym. Od tego nie ma ucieczki, bo widać, słychać i czuć jak jesteśmy ponownie zaganiani na drzewo.                                                                                                                                                          
     Znanego z celnych bon motów Winstona Churchilla w czasie wojny zapytano czy pozwoli zabrać trochę budżetu z kultury na armaty. Ten odpowiedział, cyt. „no dobrze, ale czego wtedy będziemy bronić?” (kon. cyt.). Fundamenty naszej śródziemnomorskiej cywilizacji od lat podmywa antykultura z programem odczłowieczenia rodzaju ludzkiego. Ukryty nieprzyjaciel toczy z nami perfidną wojnę. Tworzy niby nowoczesne (sic!) partie polityczne, korumpuje media ściemniające rzeczywistość, z ich pomocą sztucznie kreuje polityków i samozwańcze autorytety fałszujące osąd rzeczywistości, pod szyldem obrony praw człowieka reklamuje publiczne zgorszenia jako cnotę. Nad wszystkim czuwa ideologia - jakże inaczej - też nowoczesna, fałszywa filozofia oznajmiająca, że życie nie ma busoli. Nic nie jest prawdziwe tylko względne, czyli wróciło stare powiedzonko: jest moja prawda, twoja prawda i g…. prawda. Tak się degraduje sens ludzkiego istnienia. Ambicję dorównywania w górę zastąpiono równaniem w dół. W kulturze polega to na schlebianiu bezguściu ostro widocznym szczególnie w muzyce. Popatrzmy na telewizyjne, europejskie festiwale rozrywkowe, posłuchajmy radia. Nasze uszy atakuje hałaśliwa tandeta, przy której nie trzeba myśleć. Niby leci jakiś przebój za przebojem a żadnego się nie pamięta. Na ekranie same cuda i dziwy, taka jarmarczna „baba z brodą”. Poziom artystyczny widowiska wyznaczają efekty specjalne: dymy, flesze, lasery, ekscentryczna garderoba, przekleństwa, porykiwania, darcie Biblii itp. Futerał myśli, że jest ważniejszy od skrzypiec! – jakby powiedział profesor  Bardini. Trudno na to patrzeć obojętnie. Przy użyciu zmanipulowanej demokracji, z pomocą rodzimych hunwejbinów, cwaniaków i tzw. pożytecznych idiotów, powszechny prymitywizm kulturowy może w ciągu jednego pokolenia zamienić naród w stado przeżuwaczy.    
                                                                                                        

     I ten proces już dosięgnął Polski. Tubylcom znad Wisły sprzedaje się szklane paciorki. Przeżywamy powtórną fascynację współczesnym, bezkorzennym folklorem zwanego disco polo. Znam fakty, gdy biedne ludziska długo czekają na spóźniających się hochsztaplerów udających orkiestrę jak na wielkie wydarzenie artystyczne. Na chorym, polskim rynku najtańsi sa ci, którzy powinni być najdrożsi – muzycy solidnie wykształceni, o wyjątkowych umiejętnościach. Nie ma na nich popytu! Ludziom spreparowanym do bezkrytycznego odbioru wytworów kultury, czyli nieprzygotowanym (!), pod pozorem enigmatycznego postępu, wolności dla sztuki i wypowiedzi artystycznej wciska się ciemnotę. I to z naszych podatków! Państwowe i samorządowe muzea, galerie instalują antyestetyczne dziwactwa, obrażają uczucia religijne, teatry wystawiają obsceniczne spektakle, filmy wyśmiewają nasz patriotyzm albo udowadniają wyssany z mlekiem matki antysemityzm, w publicznej telewizji obraz degrengolady dopełniają wygłupy w stylu clownady z taniego cyrku zwane nie wiadomo dlaczego kabaretem. Takiej kondensacji kiczu i szmiry jak żyję nie pamiętam. To prawdziwy upadek kultury i sztuki rozrywki. Kto normalny za własne, ciężko zarobione pieniądze coś takiego kupi? Po hałaśliwie reklamowanej premierze, okrzyknięciu przez wtajemniczonych arcydziełem, czasem i nagrodzie dla zmylenia przeciwnika, gniot nie ma wzięcia. Sale wystawowe i widownie zioną pustkami. Samoobrona przed bezguściem jeszcze u nas instynktownie działa ale wzruszać na to ramionami jest za mało. W handlu zasady są proste. Gdy za modne badziewie ludzie płacą z własnej kieszeni to ich wybór ale jeśli idą na to środki publiczne? Z gustami się nie dyskutuje orzekną niektórzy i mają rację. Gusta się kształci! I to jest podstawowe zadanie, przysłowiowy psi obowiązek, każdej państwowej i samorządowej placówki kultury, najgłębszy sens jej istnienia!

                                                                                                                             
   Niech jednak czytelnicy nie potraktują mnie jak zabetonowaną konserwę. Nie wszystkim musi pasować Frank Sinatra, nie każdy kocha Presleya albo lubi Mozarta, a ja nie jestem wrogiem ludzkich wyborów. Każda generacja ma swoją muzykę. Ludzie mają prawo bawić się przy czym chcą. Opisuję tylko niepokojące zjawisko powszechnego, muzycznego populizmu kosztem rozrywki wyższego lotu. Aż się prosi o znany staropolski cytat: „znaj proporcjum, mocium panie!” Czy nie byłoby ciekawiej gdyby na festynie w Hadesie rockowy finał poprzedził koncert kapeli dixielandowej albo big bandu? Widziałem jak na brzmienie takiej orkiestry zaprzysięgli fani heavy metalu z wrażenia przysiadali. Czy do naszego miasta nie warto przy jakiejś okazji zaprosić np. combo z muzyką latynoamerykańską albo orkiestrę symfoniczną z lekkim programem? Czy mógłby wystąpić zamiast naśladowcy Mercurego oryginalny Zbigniew Wodecki czy Ewa Bem a zamiast gwiazdy disco polo znakomici Bracia Golcowie? Czy jest możliwy poetycko - muzyczny recital artystki wywołującej dreszcz wyższych emocji i wzruszeń? Rozejrzyjmy się. Bóg rozrzuca talenty garściami. W Polsce mamy bardzo zdolną młodzież uprawiającą bardziej szlachetne gatunki muzyki, są znakomici profesjonaliści: śpiewacy, instrumentaliści, kameraliści itp., który grają ciekawą muzykę za honoraria dużo mniejsze od rockowych. Niech ich ludzie w Grajewie usłyszą.  Jeśli człowiekowi nie daje się szansy porównania, nie daje mu się szansy wyboru!                         
   No właśnie! Mamy takich animatorów i odbiorców kultury jaką im zafundowaliśmy edukację. To problem w skali kraju wymagający nowego, kompleksowego podejścia do wychowania do muzyki. W tym temacie przygotowuję nawet pewne projekty dla rządu. Nie wolno jednak czekać na trzęsienie ziemi. Trzeba zacząć od siebie. Od podstawowego zrozumienia, że muzyka nie dzieli się na młodzieżową i dla „wapniaków”, modną i niemodną, klasykę i rozrywkę tylko na dobrą lub złą. Dla wielu zakonserwowanych (tak, tak!) fanów  nowoczesności może to być kopernikańskie odkrycie. Wobec tego co dalej?                                                           

O tym za tydzień.             

                                                                                         Antoni Czajkowski

 

 

felietony 

Archiwum 

Komentarze (15)

Wypowie się ktoś o wzmiance o folklorze? Ręce mi opadły i nie mogę dosięgnąć klawiatury...

Kwestia gustu.
Zła muzyka to chyba taka której źle się słucha, a więc zależy kto co lubi, nawet porykiwania, niekoniecznie zaś cymbały są obiektem jego westchnień- koniec i kropka.

Felieton sam w sobie jest gatunkiem subiektywnym. Z niektórymi tezami autora się zgadzam, podzielam Jego gusty. Też nie lubię disco-polo, nie przepadam za metalem, a rap bardziej mi się kojarzy z afrykańskimi tam tamami niż z muzyką. Nie lubię też dżezu( w przeciwieństwie do Tolka), ale uwielbiam country. Nie zgadzam się natomiast z poglądem, że kultura nie powinna obrażać uczuć religijnych. Kultura , wedle mojego skromnego zdania, powinna być prowokacyjna. I chyba nic tak nie promuje miernoty i kiczu, jak nagonka na coś miernego i kiczowatego. Pamiętam, jak swego czasu kler katolicki prowadził nagonkę przeciwko filmowi "Ksiądz", co mnie i wiele osób zachęciło do obejrzenia tego "dzieła". Byłem rozczarowany, ale miałem okazję sam ocenić, co to jest warte. Dlatego słusznie Tolek pisze, że "de gustibus non disputandum". Stereotypy jednak trzymają się mocno i mało kto się przyzna, że nie lubi opery, bo zaraz go okrzykną człowiekiem niekulturalnym. No cóż, ja się przyznaję...

Orkiestra symfoniczna (na festyn?)... Gratuluję autorowi tekstu pomysłu. Zamiast piwa i kiełbasek niech serwują szampana i kawior... Autor chyba pomylił epoki, albo sam pozostał w którejś z nich.
Jeśli chciałby posłuchać orkiestry to niech zaprosi takową do MDK i zorganizuje koncert, a nie wiecznie psioczy na muzykę disco itd. To już się staje po prostu nudne...

Pan Antoni Czajkowski pisze ,pisze i pisze o kulturze.a może sam by tak zorganizował koncert ot tak za friko ? Wiem że to pytanie retoryczne,bo pan Czajkowski nigdy takiego koncertu nie zorganizuje za darmo./..GCK a kiedyś MDK jest finansowany z podatków i ta kultura w takiej formie jakiej jest kosztuje nas podatników 1 mln 700 tys zł. Musi to starczyć na cały rok.W tej kwocie są również płace pracowników,opłaty za media,koszty Dni Grajewa,i impreza na zakończenie lata, opłaty za wszelakich instruktorów.Z tych pieniędzy utrzymuje się również Orkiestra Dęta OSP./

do xyz: ok 200 tyś. złotych w tym ok 30 tyś ( 200 tys. zł , 30 tys zł itd. nie tyś. tylko tys. zł )

Do "Joe"pan Czajkowski nic nie pomylił.On pisze o takim koncercie całkiem świadomie bo sam chciałby taki występ zorganizować za chorendalne jak na Grajewo pieniądze./

Bardzo dobry felieton i zgadzam się z poglądami Tolka.
Zaskoczona jestem wypowiedzią Apoloniusza ( kolegi z podstawówki ). Kultura NIE POWINNA OBRAŻAĆ UCZUĆ RELIGIJNYCH - moim zdaniem.
Od jakiegoś czasu mamy właśnie takich " bohaterów", którzy żyjąc w kraju , w większości katolickim, obrażają katolików i są z tego dumni .
Aberracja totalna !
Szkoda, że tacy właśnie "bohaterowie" w podobny sposób nie prowokują ISLAMU czy JUDAIZMU - taka obraźliwa prowokacja - to dopiero by była duża promocja !!! Wszystkie media i prasa by długo o tym trąbiły .
Stałe obrażanie katolików to już ani śmieszne , ani wielkie bohaterstwo.
W latach 1965 - 1969 byłam uczennicą LO w Grajewie i miło wspominam ten czas , kiedy to raz w miesiącu ( najczęściej w poniedziałek po godzinach lekcyjnych) w świetlicy szkolnej odbywały się występy artystów z białostockiej filharmonii. Pamiętam jak ówczesny dyrektor W. Mięsikowski i profesorowie starali się by podczas koncertu frekwencja była jak największa ,często było tak pełno, że uczniowie stali w drzwiach świetlicy, bo miejsca siedzące były zajęte. To były fajne czasy.
Jak opowiadam o tym moim dorosłym już dzieciom , to słuchają z niedowierzaniem.
Od ponad 40 lat mieszkam w Gdyni, mamy tu największy teatr Muzyczny w Polsce , blisk0 bo jako Trójmiasto jest i filharmonia i są różne teatry, ale o dobry repertuar jest trudno- nasze narodowe dzieła są za mało wystawiane i o bilety na przedstawienia trzeba dużo wcześniej zabiegać. Kiczu i byle czego, szczególnie golizny jest pod dostatkiem, no i cóż nie można się dziwić, że sale są pustawe. Doszło nawet do tego, że klasykę narodową (Straszny dwór" Moniuszki) gra się 2-3 razy w roku, bilety oczywiście niedostępne, mimo że wersje planowo zasyfiane o czym niżej... Co do tej klasyki narodowej to szerszy problem. Dwa tygodnie temu pojechaliśmy autem do Łodzi do tamtejszego teatru wielkiego na tę operę. Bilety zakupilismy 2 miesiace wcześniej przez internet, sala nabita. Grano tylko 3 dni mimo że full komplety. Oczywiście nie wolno przedstawiać tej opery w klasycznym wydaniu tak jak napisal; i opisał Moniuszko. Trzeba było "zainscenizować" czyli po prostu oszpecić i spie...yć czyli zeuropeizować. Dokonała tego nijaka Janda Krystyna która wzięła jeszcze kasę za ten proceder (rezyseria). A więc stenografii właściciwie wcale nie było , jakieś prześcieradła, malowidła. Kostiumy w ogóle nie z epoki tylko popielate jakieś mundury i suknie artystek. Tylko muzyka i słowa oryginalne (o zgrozo dla "europejczyków" - boć przecież o Bogu, honorze i Ojczyźnie) Warszawscy "europejczycy" poszli jeszcze dalej i wielkim nakładem kosztów (kasa Misiu kasa) wystawili w Teatrze Wielkim tę operę , nagrali na full HD w streamingu jest do sciagnięcia (sprawdźcie sami) wersja Strasznego dworu" jeszcze bardziej "unowoczesna" czyli syf w kalesobnach )panowie) i majtkach (panie). tego nie da się oglądać, mozna tylko słuchać. Na szczeście ta epoka planowego zasyfiania "kulturalnianego" dobiega końca w Poksce. Nareszcie. Prof Gliński zaczyna robić porządek. Aby modernizować klasykę, to najpierw trzeba młodym Polakom pokazać wersje oryginalne "Halki" i "Strasznego dworu". Do syta. Póki sale pełne grać non stop aż społeczeństwo nasyci sie tym co należy do Polaków od lat. Zresztą odsyfianie kultury przyjdzie takze do innych krajów w Europie. Za rok Angeli już nie będzie bo sami Niemcy dojrzewają do normalnosci. po latach. Ale to inny temat...

Czy ktoś wyjaśni mi dlaczego na elewacji budynku Domu Kultury-Kina widnieje symbolika judaizmu.Wiem,że w budynku tym mieściła się synagoga,domyślam się także,że władze grajewskie dogadały się z gminą żydowską dot.zwrotu majątku.Czy było to warunkiem przy przekazaniu budynku pozostawienie tej symboliki?

Odpowiadam Krystynie, której, niestety, nie kojarzę: Jeśli kultura nie powinna obrażać uczuć religijnych, to ma się to odnosić do wszystkich religii, nie tylko katolików. zatem dlaczego dozwolone jest nazywanie w telewizji papieża Ojcem Świętym, skoro dla protestantów to jest właśnie obraza ich uczuć religijnych, bo Ojcem Świętym jest dla nich jedynie Bóg. A czy przyjemnie będzie katolikom, jeśli ktoś nazwie obraz jasnogórski bałwanem? A przecież II przykazanie w wersji biblijnej tak określa obrazy i rzeźby będące przedmiotem kultu... Wcale się nie kryję z tym, że jestem od wielu lat protestantem.

Krystyno z Kilińskiego, dobrze, że jesteś z Gdyni, są małe szanse, że Ciebie spotkam i nie obrażaj Pani Krystyny Jandy.

Krystyno-napisałaś krystalicznie i chyba za wielu-trafnie.

Kazdy wie jak bylo, ale nic nie trwa wiecznie, im wyzej wejdziesz tym bolesniej boli upadek. Poczekamy.

Krystyna- a skąd mają brać wzorce-Gliński to gliński przez małe g.Zmienia się słownictwo,zmienia się kultura i świat się zmienia.Jako wzorce mamy zachowanie naszych posłów.Widzimy zachowanie osób z tytułami profesorskimi.Mamy nowe słownictwo "nie chcem ale musze"". Mniałem itp.Mamy sztukę w postaci ustawionych kilku rurek i butelek i ona zdobywa nagrodę.Spotykamy na ulicach młodzież której słownictwo sięga zenitu.Wspominam tu o uczniach 2-3 klasy szkoły podstawowej.co do muzyki przyznamy rację Tolkowi, on miał w tamtym czasie dobrych nauczycieli którzy kulturę wszczepili już w szkole.Czego się dziwimy,że większóść młodych słucha muzyki disco-polo.Skąd ońi mają i mieli brać przykład.Zazdroszczę Ci Krysiu'G"że wyniosłaś się do większego miasta bo w naszym słuchałabyś tylko disco.Produkcja i tematyka filmów także daje wiele do życzenia nie wspominając o teatrach.Tutaj można głośno powiedzieć-Polska jest w ruinie:)

witam wszystkich jesli chodzi o muzyke disco polo to takowa jeszcze dwadziescia pare lat temu byla grana na weselach i wiejskich zabawach ja tej muzyki nie slucham bo uwazam ze jest dla ludzi ktorzy nie maja sluchu muzycznego a ja niestety mam i mnie take twory umta umta umtata nie interesuja sluch muzyczny odziedziczylam po ojcu tadeuszu vel mecenas ktory wprawdzie chalturzyl na weselach chcac zapewnic rodzinie lepszy byt i gral muzyke w stylu disco polo takze ale w domu nigdy jej nie slyszalam pamietam ze na dancingach gral z kolegami tak ze discopolowcy mogliby dla nich tylko plaszcze w szatni podac niech joe sie nie dziwi ze pan tolek teskni za tamtymi czasami ja tez tesknie za nimi jak za ojcem ktorego nie ma juz 20 lat nie wiem ile joe ma lat ja nie utknelam w tamtej epoce lubie dobry rap rocka dobrego kazda muzyke ale taka ktora poruszy we mnie moje czule struny nie bedzie to jednak nigdy disco polo przy okazj panie apoloniuszu rap i murzynskie tam tamy chyba cos w tym jest jesli zas chodzi o ksztalcenie muzyczne w szkolach to zeby tak uczyli teraz jak za czasow pana tolka czy chocby moich to muzyka umta umta by byla tam gdzie jej miejcse czyli tam gdzie dwadziescia pare lat temu pozdrawiam corka mecenasa

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.