piątek, 19 kwietnia 2024

Kultura i rozrywka

  • 21 komentarzy
  • 11036 wyświetleń

Gdzie się podziały karnawały?

Antoni Czajkowski
Felieton  z cyklu „Mój punkt widzenia!

Drodzy Czytelnicy, 
Bardzo dziękuję za Wasze osobiste refleksje, wsparcie i zachętę. To buduje. Wiele koleżanek, kolegów, także moich byłych uczniów, chyba rozpoznaję. Na sugestię Córki Marysi zacząłem czytać komentarze. Zawsze się przed tym wzbraniałem pomny, że pod inicjałami, jak za tarczą, często kryje się pospolita zawiść albo frustracja, tak powszechna wśrôd nas Polaków. To trucizna, której unikam. Szanujmy więc wspomnienia, jak w piosence. A może Redakcja zechce zamieszczać zdjęcia, te najlepszej jakości? Janek ma utrwalone widoki pięknej, prawdziwej zimy w Grajewie. Który to był rok? A może podpisujmy się imieniem i nazwiskiem? Nie mamy złych intencji...


OKRUCHY WSPOMNIEŃ – GDZIE SIĘ PODZIAŁY TAMTE KARNAWAŁY? 

           Zbliża się kolejna sobota tegorocznego, krótkiego karnawału. Jak co roku, to czas zabaw studniówkowych. Na pewno wśród otwierającego bal poloneza, też jak co roku, znajdzie się niejeden, „kulawy” młodzian, dla którego krok staropolskiego tańca jest trudniejszy od zadania z całkami i różniczkami. Pewnie nie miał okazji nauczyć się tańczyć. Aż trudno w to uwierzyć, bo człowiek to homo ludens czyli istota zabawowa, dla którego taniec jest jedną z najstarszych i najpiękniejszych form wyrażania emocji. Niestety muzyka, która zdominowała nasz kraj, sztuce tańca we dwoje wyraźnie nie sprzyja. Dyskotekowy widok drepczących lub kiwających się przy rytmicznym ostinato młodych ludzi jest dla mnie elementem stałym, tak jak folklor albo jak podskoki nastolatków przy muzyce festynowej. Jaka muzyka taki taniec. Miłośnikom dyskoteki  nie mam tego za złe. Niech każdy bawi się jak mu wygodnie albo… jak potrafi. Pytanie, czy współczesna muzyka taneczna mobilizuje do nauki tańca towarzyskiego? Przy całym szacunku dla ludzkich gustów twierdzę, że nie! Od początku lat dziewięćdziesiątych media, głównie komercyjne stacje radiowe, w proporcjach niespotykanych nigdzie na Zachodzie lansują w naszym kraju styl muzyki zapędzający Polaków w kierunku kultury afrykańskich pląsów plemiennych. W rezultacie powszechna niegdyś umiejętność stylów tanecznych i gentlemańskie obyczaje z tym związane, tak oczywista dla naszych dziadków i ojców, poszły w zapomnienie zaś kluby taneczne, szczególnie w mniejszych miejscowościach, to już egzotyka. Aż się łezka w oku kręci, gdzie się podziały transmisje telewizyjne z popularnych niegdyś turniejów tanca towarzyskiego? Piszę te słowa będąc jeszcze świeżo pod wrażeniem Balu Sylwestrowego w jednej z restauracji w naszym regionie, w której z solistką operetki prezentowaliśmy krótki, elegancki program specjalny. Godny podziwu był dla mnie zbiorowy entuzjazm uczestników owego balu dla disco polo, które – coś mi się zdaje – na białostocczyźnie, gdzie ponoć ma korzenie, notuje swój triumfalny powrót. Być może zaskoczę wielu czytelników ale rozumiem popularność tego zjawiska. Przecież to muzyka ludowa, dokładnie polka, grana szybciej lub wolniej, w swojej niemal niezmienionej formie. W disco polo nie ma agresji. Amatorskie teksty, prościutkie jak pręt zbrojeniowy, są wzięte z życia, mówią najczęściej o podrywaniu, o pierwszych odruchach serca lub wprost o miłości a muzyka rzeczywiście porywa do radosnej zabawy, która w owej restauracji miała swoje dwa oblicza. Starsi poruszali się po parkiecie ze znawstwem tanecznego pas zaś młodsza część gości improwizowała, bawiąc się doskonale. Trzeba było tylko uważać na osobnika o solidnej budowie ciała. W stanie radosnego podchmielenia taranował jak ruski czołg. Odbiłem się raz od takiego jednego jak od ściany, a on… chyba nawet nie poczuł. Balowano do piątej rano.


     Wspomnienie tego Sylwestra przeniosło mnie do dawnych, grajewskich lokali gastronomicznych, do czasów gdy młodzieży uczącej się nie wolno było bywać w kawiarniach, w restauracjach a tym bardziej na dancingu. Kto by to dzisiaj sprawdzał? Balans w systemie wychowania młodzieży dorastającej przesunął się od pilnowania moralności na propagowanie rozwiązłości. Na szczęście mamy w Polsce, wbrew temu promilowi, który prezentują media jako niby problem, młodzież piękną i wrażliwą. 
  Pod koniec lat 60-tych, jako młody chłopak, grałem przez rok w grajewskich restauracjach, co bardzo sobie chwalę jako ciekawe doświadczenie i naukę. Zaczynałem od starej „Mimozy”, która mieściła się w dzisiejszym Domu Kultury z wejściem, z boku przy schodach prowadzących na ul. Łazienną. Kończyłem w „Jagience”, tam gdzie teraz jest sklep z chińskimi artykułami, naprzeciw delikatesów PSS. W czwartki, soboty i niedziele odbywały się dancingi, na które dostać bilet wstępu (obowiązkowo z bonem konsumpcyjnym) nie było łatwo. Chętnych do zabawy przy muzyce na żywo było więcej niż miejsc, toteż stoliki zajmowano już na godzinę przed albo i wcześniej. Dla dzisiejszych, świecących często pustkami, lokali gastronomicznych to brzmi jak bajka. Warto nadmienić, że grałem jako pianista z saksofonistą Jankiem Zalewskim (dzisiaj właściciel zakładu lakierniczego w Szczuczynie), na trąbce grał Kazik Glinka (emerytowany hydraulik PEC) lub Florek Czaplicki (stolarz w Kacprowie), na perkusji śp. Wiesiek Ziółkowski (kierowca) a na kontrabasie i akordeonie śp. Tadek Zawistowski (prac. umysłowy PSS). Przez pewien okres grał z nami inny, zawodowy, cyrkowy perkusista z Koszarówki śp. Witek Gostomski. Ci ludzie, ze swoimi umiejętnościami, stworzyli w Grajewie jeden z najlepszych zespołów gastronomicznych w dawnym województwie białostockim. Liczył się jeszcze augustowski „Albatros”, ełcka „Turystyczna” i białostocka „Astoria”, pewnie i „Cristal”. A jacy wtedy przychodzili tancerze? To dla nich graliśmy tango, walce (francuski, angielski, wiedeński), sambę, cha-cha i inne tańce latynoskie, ale i jazz. Atrakcyjny dla młodzieży był swing. Długo jeszcze, nawet gdy był już popularny „Rock around the clock” Billy Halleya, „Diana” Paul Anki i „Twist again” Chubby Checkera, towarzystwo reagowało na swing tak jak dzisiejsze pokolenie na disco – polo. W „Jagience” bywał nawet sam Henryk Małyszko, mistrz tańca towarzyskiego z Białegostoku. Czymś normalnym u ówczesnych bywalców dancingów była umiejętność czucia ulotnego pulsu muzyki. Walenie w bębny na sposób rockowy było nie do zaakceptowania. Swingowy puls wybredni tancerze chcieli nie tyle słyszeć co wyczuwać. Przy wolnych standardach jazzowych graliśmy - bywało – takie piano, że perkusista grał miotełkami pod trąbkę z tłumikiem a po parkiecie natychmiast snuły się pary w intymnym przytuleniu. Robiło się wtedy tak nastrojowo i cicho, że - jak to ktoś poetycznie określił – słychać było jak myszy czyszczą sobie wąsy. Można powiedzieć, że wtedy były prawdziwe bale, na których grali prawdziwi muzycy. Pamiętam w „Jagience” rokroczny Bal Rzemiosła czy Służby Zdrowia. Przed oczyma wyobraźni przewijają mi się niektórzy uczestnicy. Mignęła twarz kamieniarza Pana Kłosa w białej koszuli pod krawatem, Pani Mojżuk prosi o walc „Mała, błękitna chusteczka”. Za chwilę gramy Presleya „Love me tender” i na parkiecie znów młodzi tulą się do siebie jak na prywatce…. Za chwilę cała sala śpiewa: „Ty masz w sobie coś, naprawdę w sobie coś. Ja w tobie bez przerwy kocham się”… Nabijam tempo, leci „Hello,  Dolly” a Kazik dmie aż mu się trąbka prostuje. Na parkiecie szaleje nasz fan śp. Zdzisiek Truszkowski. Gram teraz słynny walc z baletu „Gajane” Chaczaturiana. Jakaś para podchodzi i pyta: czy to Chopin?... W rogu sali przy drzwiach wejściowych siedzi czterech oficerów z Jednostki Wojskowej. Partia ogłosiła właśnie walkę z alkoholizmem, więc koniec z butelką na stole, wódka tylko w kieliszkach. Za chwilę kelnerka przynosi im na tacy tzw. „oczko” czyli 21 „pięćdziesiątek” a na tzw. zagrychę, w szklankach prawdziwą, tłustą śmietanę od chłopa. Samo życie. Powoli tamten restauracyjny gwar cichnie i chowa się do swojej szufladki pamięci. Zostają momenty. Na zawsze.


          Dzisiaj, wraz z rozwojem elektroniki, rozwinęła się sztuka oszukiwania ludzi. Nie ominęło to i muzyki. Poustawiane na scenie atrapy instrumentów i stojący przy nich pseudo zespół to widok, który już mnie nie szokuje. Widocznie tak ma być, przynajmniej w tej części kraju. Dlaczego? Bo jest na to społeczne przyzwolenie? Dlaczego? Bo jest powszechna niekompetencja kulturowa. Dlaczego? Bo w Polsce nie ma od lat spójnego systemu wychowania dla kultury. Swoja drogą wszędzie byli i będą tacy, dla których wystarczy aby coś tam grało a najbardziej gdy niewiele kosztuje. Jeszcze gorzej gdy ludzie świadomie na te i inne oszustwa się godzą. Bardzo źle gdy nie reagują na to w polityce. 
    Powrócę jednak do karnawału. Dzisiejsze zabawy to świat innej muzyki i nie może być inaczej bo każde pokolenie ma swój styl, swoich idoli i swoje przeboje. Nie da się zatrzymać czasu, co najwyżej wspomnienia ale i te wietrzeją, pozostają okruchy. Cieszy mnie gdy widzę młodych ludzi radzących sobie doskonale na parkiecie, gdy wiedzą czego chcą od muzyki, gdy znają się na niej. Gdyby w Polsce istniał spójny system  edukacyjny, niezakłócany bieżącymi, deprawacyjnymi „wynalazkami”, to ludzi świadomych niezniszczalnych kanonów starożytnego Dobra i Piękna byłaby tyle, że inny byłby karnawałowy obraz nie tylko naszego kraju, i nie tylko karnawałowy. Podczas ostatnich mistrzostw Europy w piłce kopanej w Warszawie nie było ani jednego dancingowego lokalu gastronomicznego, takiego jakie są w każdym dużym, europejskim mieście. Szok, prawda? Ale na razie cieszmy się z powodzenia telewizyjnego „Tańca z Gwiazdami”. To jaskółka czyniąca wiosnę. A w Grajewie? Może Dom Kultury albo szkoły zorganizowałyby prawdziwy kurs tańca towarzyskiego? Jestem pewien, że młodzież zaskoczy. A później założymy klub, zorganizujemy konkursy, turnieje… i kultura taneczna wzrośnie.
                                                                            Antoni Czajkowski

czytaj więcej

czwartek, 18 kwietnia 2024

Wieści z SP2

Komentarze (21)

No i znowu odzyly wspomnienia.Pamietam rodzicow,ktorzy chodzili na dancingi i zabawy karnawalowe do Jagienki a my z bratem wtedy sie cieszylismy bo moglismy ogladac western w sobote po dzienniku bez nadzoru.Mama na te okazje szyla nowa sukienke u oczywiscie u krawcowej kto tam w sklepach kiedys kupowal...wspomnien czar..

Dobrze napisane i wiele w tym racji!

Jakże piękne czasy,bylam w mlodosci na dancingu wPanoramie -piękne wspomnienia.Czasami opowiadam dzieciom co i gdzie bylo. Jagienka,Panorama,Sarenka -mozna bylo kawę wypic i ciasteczko zjesc,odpocząć ze znajomymi.

"W tej części kraju"... czy autor tekstu bywa poza woj. podlaskim? Disco polo święci triumfy w całej Polsce, niezależnie od regionu (tak na marginesie).
Racja tylko taka, że muzyka ostatnio zdziadziała, ale to dotyczy większości popularnych gatunków.
A jeśli autor tęskni za dawnymi czasami, to jest Klub Seniora, tam może powspominać i zagrać walca...dla każdego coś miłego :) Pozdrowienia

święte słowa! szlak mnie juz trafia jak na zabawach, weselach, sylwestrach (po 500 zł od pary) - pseudo zespoły puszczają coś z dyskietek i próbują śpiewać disco polowe i światowe przeboje! żałosne i smutne. Dla ludzi lubiących taniec - to prawdziwy koszmar. Jest tyle pięknej muzyki tanecznej starej i nowej - a tu ciągle "majteczki w kropeczki" i "jestes szlona"! I/ Jeżdżę po całym kraju - i wiecie jak ciężko jest spotkać lokal w którym gra prawdziwy zespół, złożony z muzyków a nie ze statystów! (no może poza Podhalem)
Już wolę słuchać jak gra nasza Paka z Grajewa! To jest przynajmniej żywa muzyka !

Ale wina też jest po naszej stronie! Ilu rodziców wysyła swoje dzieci do szkoły muzycznej - aby nauczyło się grac na jakimś instrumencie, poznać ABC muzyki! W szkole najważniejsze stały się lokacje religii – kosztem lekcji muzyki, zajęć praktyczno- technicznych czy nawet informatyki ! ( to tak przy okazji).

CIEKAWOSTKA: w Austrii – każde dziecko w szkole podstawowej musi nauczyć się grac na dowolnym wybranym przez siebie instrumencie muzycznym .

John-nie porównuj palca do s....ki- co z tego,że Disco polo
Święci triumfy w całej Polsce- czasem także słucham parę kawałköw ale to jest muzyka dla ubogich ( um pa
umpa) nazywasz muzyką wykonanie prżez zespłół Niecika,Zenka itp.oczywiście wolę posłuchać Sławy Przybylskiej,Maryli Rodowicz czy np.Sośnickiej.Muzyka ta nie zbrzydła mi jeszcze i nie musźę słuchać jej w domu seniora.

Szkoda tych lat dobrze ze Pan wspomniał jak sie kiedyś bawiło Grajewo ,moze kiedys powrócą te lata oj przydało by się.

Ale przecież jest pełno zespołów z pełnymi składami grającymi na żywo perkusja, bass, gitara sax itd. po weselach tylko jest jeden problem ... kasa ... żaden szanujący się zespół w pełnym składzie nie weźmie za imprezę 3000 - 4000 zł gdzie jeszcze musi opłaty porobić. Niestety jest jak jest żyjemy w takim kraju i kropka. Minęły czasy "zastaw się a postaw się". Wejdźcie na portale typu planujemy wesele i zobaczcie ile pełne składy biorą za obsługę weselną.

A może by tak jeszcze raz cofnąć się do tych wspaniałych chwil i zebrać te towarzystwo i zagrać Srebrne Saksofony czy ruszyć do tańca w takt piosenki Cała sala śpiewa z nami. Poddaje to do przemyślenia dla autora tego felietonu,jednocześnie pozdrawiając.

Senior - to było stwierdzenie faktu... Nic personalnego ;) sam raczej nie słucham disco-polo, ale jestem pewien, że nie raz tańczyłeś do muzyki Zenka, czy innego wykonawcy tego nurtu, więc oznacza to, ,że i Ty jesteś ubogi...palnąłeś niezłą gafę (notabene)!
Każdy słucha tego co chce i nie narzucajmy ludziom muzyki, której sami słuchamy. Z całym szacunkiem dla autora tekstu, ale jeśli nie lubi, nie słucha i nie rozumie muzyki disco to niech nie neguje...a Ty senior-staruszku, trzymaj się ciepło :D

Drogi Tolku, tym razem treści wspomnieniowe połączyłeś z refleksjami i zestawieniem muzyka dawna vs współczesna. Przypomnę jednak, że de gustibus non disputandum.Bo na przykład ja uwielbiam muzykę country, nienawidzę zaś jazzu. I co mi zrobicie? Ale czytanie wysmakowanego tekstu Tolka dało mi wiele radosnych przeżyć.Dziękuję i czekam na jeszcze...

Era dancingów (z naciskiem na "c"....) raczej bezpowrotnie minęła, chyba jeszcze tylko w uzdrowiskach są wieczorki zapoznawcze a la dancing, "góralskie" tańce, pucio, pucio, jestesmy na wczasach w tych góralskich lasach, stoliki, pląsy na parkiecie. Tempora mutantur et nos mutamur, jak uczyła mnie pani profesor Dudycz. Jak czytam wspomnienia Tolka, kolegi z ogólniaka, to aż załuję, że wyjechałem z Grajewa. Pięknie oddajesz klimaty tamtych czasów, robisz to z talentem. Pisz więcej, takie nostalgiczne wspomnienia są naprawdę wzruszające.

Wspomnień czar. Piękna polszczyzna, bardzo przyjemnie się czyta.
Pozdrawiam autora.

Jest to cudowne wszystko,co napisałeś Tolek.Szkoda,że nie umieściłeś zdjęć,gdy graliście,ale z miłą chęcią czyta się to wszystko. Jesteś wartościowym człowiekiem i bardzo dobrym muzykiem. Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalsze Twoje opisy.
Napisał.Grajewianin

Bardzo mądrze i pięknie napisane. Serdecznie pozdrawiam.
Napisał Toni

No i jak z interpretować felieton p. Czajkowskiego? Tęsknota za czymś co minęło bezpowrotnie czy za pięknymi latami młodości? Tak czy inaczej jest to felieton, który szklenie się oczu ze wzruszenia wywołuje. A propos dancingów w Jagience Z przyjemnością zatańczyłbym i posłuchał melodii " O szanze lize" nie w wykonaniu Joe Dassin a granej na klarnecie przez J.Zalewskiego z towarzyszeniem całego ówczesnego składu tego zespołu. Pozdrawiam autora.

by się przydał jaki kurs tańca w Grajewie

Szanowny p. Czajkowski o zdumiewającej wciąż aparycji, zdradzi Pan nieznany nam szczegół. Co łączy Pana i rodzinę ze Szczuczynem? Gdzie Pan tam mieszkał lub rodzina? Teraz mieszka Pan w Warszawie? Pozdrowienia od Zalewskiego.

Jest ,tylko wystarczy się rozejrzeć ,Zapraszam do Active fitness

Wasza Dostojna Inteligencjo, Panie Antoni. Użyłem takich określeń, aby odpowiednio docennić pańskie dokonania nie tylko w dziedzinie muzyki, /bo te są bezdyskusyjne/ ale i w niełatwej sztuce pisania felietonów. Jeden z twórcow tekstów satyrycznych powiedział że,, autor musi w trakcie pisania tekstu bardzo cierpieć aby czytelnik już nie musiał". Nie twierdzę że Pan cierpi w trakcie pisania felietonów ale mogę Pana zapewnić, że czyta się te felietony z przyjemnością. Dziękuję Panu za nie, zwracam jednocześnie uwagę że kultura dyskusji na forum wzrosła do niespotykanego od dawna poziomu.
Nawet jeśli ktoś z kimś niezgadza się to robi to w klimacie ,,łagodnego innego zdania" Świat zmienia się faktycznie a wraz z nim zmienia się muzyka a także obyczaje. W związku z tymi różnicami chciałbym przypomnieć o takim zwrocie ,,czy można panią prosić?". Tak zwracał się kiedyś na dancingu mężczyzna do kobiety, gdy chciał poprosić ją do tańca, oczywiście kłaniając się wcześniej. Wersja współczesna tej samej sytuacji. Czy można panią prosić? Tak, ale wcześniej chciałabym zatańczyć. Pozdrawiam Pana serdecznie. PS.Proszę o kontynuację. Zgodnie z pańską sugestią pdpisuję się. Józef Pluszczewicz

witam wszystkich mnie nie tylko lezka sie zakrecila ale tez pociekla jak widze niektorzy z bioacych udzial w dysusji cos pojeli czegos nie pojeli z felitonu pana tolka mysle jednak john zapewne mlodzian uparcie majacy pretensje do wieku pana tolka wcale nic nie pojal ale nalezy mu wybaczyc poniewaz nie wie o czym mowa ja od dziecka niemalze czyscilam ojcu buty prasowalam koszule i sluchalam cudownej muzyki jaka rozbrzmiewala w domu gdy moj ojciec stawial na swoich kolanach akordeon co sobota wychodzil a ja go zegnalam 18 lat temu pozegnalam na zawsze czasem zakradalam sie do jagienki zeby popatrzec i posluchac jak oni razem brzmia i czulam wielka dume ze moj ojciec gra w takim zespole do dzis spotykam ludzi ktorzy pamietaja ojca bo uczyl ich grac ale do rzeczy jak widac nie da rady zespolu w calosci zebrac lecz jesli uda sie wam drodzy koledzy mojego ojca skrzyknac sie i zagrac to napewno przyjde posluchac i powspominac trzymam kciuki do dziela

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.