Szczuczyn

  • 3 komentarzy
  • 4048 wyświetleń

Od zmierzchu do świtu


 Szczuczyn od zmierzchu do świtu
 
 MIASTO W RAMIONACH BARW I SZEPTU MIŁOŚCI 

    
      Podczas gdy oczy przechodniów błądziły po oceanie niebieskich witraży, powoli zapadał tajemniczy zmierzch. Upalny dzień kończył swoje zadania. Wkrótce, romantykę władzy nad miastem, objęły barwne przestrzenie. Nasycone ich szkarłatem zbiorniki wodne, ożywiały swoje spojrzenie. Na „pokład” miejskich ławek, skwerów i deptaków, zwolna wchodziła królewska świta rozproszonego, miękkiego światła. 
Wśród przeróżnych obiektów w nieostrych, nocnych konturach, młodzież zachowywała się tak, jakby unosiła się ku gwiazdom, w euforii współbrzmiących dźwięków instrumentalnych z dźwiękami słów „Tańca nocy”.  Z lekka łaskotał ich ciepły, łagodny zefirek. Tylko długie cienie, spokojnie jak wierny pies, legły u ludzkich stóp, jakby w zanikającym szepcie błękitu mijającego dnia, przywoływały w milczeniu przymglone wspomnienia.
      Nad mityczną dostojnością horyzontalnej linii zachodu rozpoczęła się cicha walka kolorowych motywów. W przestrzeni tej trwała wzrokowa przygoda, w kąpielach barwnych, zanikających promieni spracowanego słońca.  Powyżej nich bajeczne, wprost majestatyczne widoki, urzekały kształtem, paletą barw, ruchami bez szmeru i jakby chęcią dostosowywania się do ludzkich upodobań. Coraz trudniej było je rozpoznać, zza jakiego elementu na nas spoglądają.  A one patrzyły: to zza drzew, to zza budynków, wieżyczek, kominów i masztów.
      Zachodzącym na naszych oczach zjawiskom pospolitym, mrok nakładał maski. Trudno rozpoznać i umiejscowić motywy przyziemne, ale i uwierzyć w zdumiewającą fantastykę chmur.  Barwy obrazów podkreślane to chwilowym cieniem, to światłem, zmieniały się jak w kalejdoskopie. Tylko zimny, ale czuły na piękno obiektyw lustrzanki, skutecznie rejestrował ustawiczną kreatywność zachodzących form i barw. Czułem, jakby cyfrówka chciała udowodnić komuś harmoniczną dynamikę zachodzących zmian od zmierzchu przez noc, aż do pierwszych promieni świtu.   
    
      W oknach, na ławkach parku, a z braku bulwarów, na spacerach po wąskich chodnikach, przebywa najczęściej relaksująca się młodzież, po wielogodzinnym ślęczeniu nad książkami.
W nocnych półcieniach, słowne ćwiczenia połączone z ożywioną gestykulacją, wykonują zakochani.  Nawet emeryci, zamiast marzyć w wolterowskich, wygodnych fotelach, siedzą tu, na parkowych ławeczkach. Nakręcaną coraz mniej skoordynowanymi ruchami głową, jak rosyjski „zegarek poruszany chrabąszczem”, analizują zachowania ludzi młodych. Pod wpływem chwil impresji, z żalem przenoszą się w odległe lata, w noce pozbawione idei, romantyzmu, niepodległości, kultu natury i uczuć - w okres zbrodni bez kary - wojny.  
      Wzrokowa wycieczka po wielobarwnych przestrzeniach postrzępionego nieba, nierzadko wsparta wybujałą mistyfikacją, dostarcza przelotnych wrażeń, które sugerują nietypowe tematy do dyskusji.  
Czasem, w spontanicznie dobranym towarzystwie, toczą się rozmowy o zjawiskach natury, palecie niebiańskich barw, ale i despotycznej władzy pieniądza, marzeniach, Bogu i sensie życia.
      Również zakochani, na ławkach przy fontannie, z entuzjazmem obserwują ruchy ciał niebieskich. Tyle, że w sposób zaplanowany mylą wskazanie miejsca położenia obiektu. Zamiast ciał niebieskich dotykają czule ciał różowych. Są świadomi, że siedziba najwyższego bóstwa znajduje się bardzo daleko, gdzieś tam, za kolorowymi zasłonami, hen, hen za czarną, pozaziemską przestrzenią. Dlatego, do „zmysłowego nieba”, tego w zasięgu dłoni, przytulają się tak chętnie jak do światła życia.
W roztargnieniu, nikną czasem elementy etyczne, jakby uniosły się w kosmiczny bezkres. Trudno pozbawić się efektów namiętności, dających spokój ducha, ukojenie i wewnętrzną niezależność, powodującą warunek szczęścia. Zapominają przy tym, że ponad ich głowami, wisi połowa fascynującego wszechświata z jego tajemnicami, czarem i mocą. 
Oni, w aureoli chwały i księżyca, przy migocących światłach milionów gwiazd, szukają miłości pierwszej, czystej i jedynej. Marząc o niewidocznym dla europejczyków Krzyżu Południa, dmuchają w realną, barwną przestrzeń. Chcą zgasić zuchwały księżyc, aby ten nie podglądał ich i nie mierzył napiętego promieniowania rozpalonych serc, takich, jakie miał - Werter do Lotty.
       Choć Szczuczyn nie jest stolicą paryskich romansów, bywają tu sceny nie tyle zaskakujące, co barwne w ulotnych słowach, czasem są odważnym czynem nieodpowiedzialnych, przelotnych doznań.
      Oto w parku, o drugiej w nocy, w obecności księżyca, gwiazd i świateł latarni, on klęczy przed księżniczką ze złożonymi dłońmi, jak do modlitwy. Na swojej „Drodze Mlecznej”, improwizuje przebarwione słowa dla tej, którą nie on, ale serce jego wybrało. Czasem rzuca wzmocniony doping „carpe diem” (chwytaj dzień). Nie marnujmy chwil niepowtarzalnego życia, wszak tylko ono dla nas się liczy… Tyle, że Horacy uważał, że największą wartością życia, którą trzeba się cieszyć, jest rozum, zdrowie i łagodna starość.
      Atmosfera kolorowego zmierzchu, w mieszance ciepłego powietrza, z czarem słów, działa jak opium z niedojrzałych makówek. Nic dziwnego, że w kobiecym pięknie porównywalnym do lustra oceanów i meandrów rzek - toną mędrcy, nawet ci z długimi wąsami lub w małpim kapeluszu.   
Po chwili gra zmysłowa gaśnie jak jasny strumień rozgrzanego powietrza po przelocie meteorytu.   
 
      Odbiór kolorów jest dla naszego oka zdecydowanie subiektywny i na pewno inny, niż widziany na matrycy cyfrowego sprzętu. Jednak obserwowanie pasm ścielących się barw, jest ucztą dla wzroku, choć często i serca.   
Kolorowe doznania powtórzyć się mogą po kolejnej dobie. Przez jakiś okres występować nie muszą, ze względu na kaprysy tajemniczej pogody, w której odwiecznie drzemie analogia kobiety.  
     Niezakłócona swoboda odbierania i wyrażania wielobarwnych odczuć, warunkuje aktywność i umiejętność przystosowania się do warunków trwania.  Po kolorowym zmierzchu, głębokich cieniach nocy i błogim świcie, narasta świadomość odsłaniająca nasze oblicze na tle Szczuczyna, jego potrzeb i marzeń.
      Świt, to przebudzenie Szczuczyna - jego ludzi, do których przez okna zaglądają barwy brzasku. 
      Noc wzywała do snu, aby znów o poranku w kolorowych odcieniach otaczającego nas świata wrażeń, rozmyślać nad przyjemnością i zdecydowaną odpowiedzialnością naszego bytowania, pośród cudownych dzieł natury. 
Twoje miasto pod wpływem cienia, czaru barw i nocnej ciszy, stawać się może mekką, miejscem skłaniającym do głębokiej refleksji, w pogoni za uciekającym czasem, wytyczaniu celów i uwalniania inspiracji. Ponadto wieczorny oddech, to zdrowy sen, który przynosi dobry, nowy dzień i ulgę.
      Cierpliwe spojrzenie wiernego obiektywu, kończy barwną podróż po tajemnych przestrzeniach w rozproszonym świetle i opowieści o romantyce jednej nocy. Między kadrami pozostaje ukryta inność wielu konturów, mimo dobrze znanych za dnia. Uwagę zwraca też fakt, że od zmierzchu do świtu przechodzimy metamorfozę osobowości, używamy innych słów, niejednokrotnie odbiegających od rzeczywistych znaczeń.       

      Budzi się nowy dzień, kolejny z trzydziestu jeden majowych dni, z których każdy jest najpiękniejszym dniem roku. W stawach milkną żabie koncerty. Wody Wissy i Księżanki mruczą coraz ciszej i ciszej. Wokół nas, barwami tęczy rozlewają się pachnące kobierce kwiatów. Nowe życie zaczyna tętnić rytmem zdwojonym.  
Łagodne, barwne smugi, stopniowo rozlewającego się światła, zaczynają zaglądać do jeszcze pustych klas szkolnych, sal maturalnych, padają na biurowe monitory, na półki sklepowe z kruchymi bułeczkami, aby w końcu spocząć na ołtarzu miłości, zawierzenia i nadziei na - dzień dobry!

 JAK W KOŁOWROTKU   

Od zachodu blask ciemnieje.
Noc osłania ciemną tarczą.
Świt radosny w głos się śmieje,
Bo maszyny fabryk warczą.

Ja zmęczony, niewyspany
Szukam wrażeń w wolnym świecie.
Ktoś wykrzyknął, och! O rany!
Czy mnie, chociaż rozumiecie?

Majaczyłem od tygodnia…
Dzisiaj do Niej przemówiłem.
Wiesz, nie kochać - to jak zbrodnia!
Wybacz mi, że takim byłem.



Autor tekstu, wiersza i zdjęć: Stanisław Orłowski
 
GALERIA ZDJĘĆ

 Taniec nocy- Isa: http://www.youtube.com/watch?v=S-awRne4YwY
 
 

środa, 17 kwietnia 2024

Rodzinne Warsztaty String Art

poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Wissa Szczuczyn. ZAPROSZENIE NA MECZE!

Komentarze (3)

Panie Stanisławie jest Pan Artystą słowa, obrazu i duszy.

Wciąż oczekuję na książkowe wydanie pańskiej prozy i poezji.

Ujawnianie swoich wewnętrznych odczuć środkami wyrazu ograniczającymi się tylko do kolorów to bardzo ubogie jak na coś co chciałoby nosić znamiona epiki czy liryki. "...bajecznie majestatyczne widoki urzekały paletą barw..." aż tu nagle za ""...kolorowymi zasłonami..." pojawia się "...czarna pozaziemska przestrzeń..." ??? Autor to po prostu epigon literacki znanych mi klasyków literatury.

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.