Wiadomości

Rozmowa z K. Waszkiewiczem

O bliższej i dalszej przyszłości po wyborach z Krzysztofem Waszkiewiczem, byłym już burmistrzem Grajewa, rozmawia Janek Kalbarczyk.

Janek Kalbarczyk - Wybory uruchomiły ogromną aktywność wielu ludzi z różnych środowisk. Obiecał pan podczas jednej z sesji w miarę możliwości nadal służyć doświadczeniem i pracą dla rozwoju Grajewa. Czy to pańskie postanowienie już zdecydowane?
Krzysztof Waszkiewicz - Rozmawiam z wieloma ludźmi i chcielibyśmy spożytkować tę aktywność z korzyścią dla miasta. W trakcie realizacji są w tej chwili działania związane z rejestracją Stowarzyszenia „Grajewska Wspólnota Samorządowa”. Będzie ono, mam nadzieję,  ważnym uczestnikiem życia publicznego. Będzie pracowało dla rozwoju Grajewa w formule niepartyjnego i niezależnego od żadnej organizacji dobrowolnego stowarzyszenia  mieszkańców. Udział w jego pracach już zadeklarowało wielu obecnych i byłych radnych o dużym doświadczeniu. Do stowarzyszenia będzie mógł przystąpić każdy, kto ma jakiś pomysł i wizję pozytywnego działania. Przyglądając się z przychylnością, ale i uwagą,  działaniom nowego burmistrza, zechcemy, wykorzystując też nasze doświadczenie i dorobek wielu ludzi z kręgu Grajewskiej Wspólnoty Samorządowej, w dalszym ciągu pracować dla rozwoju Grajewa. 

JK – W Grajewie pracuje pan dłużej niż tylko pełniąc funkcję burmistrza?
KW - Pracuję w Grajewie od 23 lat, to jest od 1987 roku, w którym skończyłem studia. Nie jestem co prawda rodowitym grajewianinem, ale moje korzenie są w ziemi grajewskiej. Tata pochodzi z Kacprowa a mama z Rajgrodu.  Ojciec przez kilkadziesiąt lat prowadził lecznicę dla zwierząt w Białaszewie, a mama – z zawodu geodetka – całą swoją energię poświęciła na wychowanie sześciorga dzieci (mam pięć młodszych sióstr, które wszystkie skończyły studia i odnalazły własne miejsce na świecie poza Grajewem). Podobnie jak dwie trzecie obecnych mieszkańców naszego miasta na miano grajewianina zapracowałem.

JK – Więc zapytam o to co pan robił w Grajewie i dla Grajewa?
KW - Moje efekty pracy? Jako nauczyciel, dyrektor szkoły, wizytator i ostatnio jako burmistrz uważam, że dużo zrobiłem dla naszej społeczności. Zmienił się wizerunek miasta, poprawiliśmy stan infrastruktury, wspomagaliśmy szkoły w ich rozwoju, poprawiliśmy stan bezpieczeństwa. Długo można by wymieniać. To daje mocną legitymację do przyszłych działań. Przekornie powiem też, że najważniejsze co daliśmy wspólnie z moją kochaną żoną Magdą, naszemu miastu, to troje wspaniałych dzieci.

JK - Czy radni, członkowie stowarzyszenia, nie będą torpedowali działań obecnego zarządu, czy wręcz przeciwnie, będą robić wszystko czego oczekują mieszkańcy?
KW - Absolutnie nie jesteśmy nastawieni przeciwko komukolwiek. Szanujemy wyroki demokracji, chociaż czasami są twarde. Stowarzyszenie zrobi wszystko, aby spełnić oczekiwania społeczeństwa, choć zdajemy sobie sprawę, że wiele rzeczy wykracza poza możliwości miasta. Natomiast jest wiele spraw w toku, np.: związanych z dalszą poprawą stanu dróg krajowych. Zamierzamy naszą wiedzę i doświadczenie wykorzystać z jak największym pożytkiem dla mieszkańców.

JK - Dwie kadencje kierowania miastem, czym były dla pana?

KW - Te osiem lat teraz wydają mi się chwilą. Żywo w pamięci mam jeszcze czasy gdy przechodziłem z oświaty do urzędu miasta. Opuszczałem wtedy moją, dosłownie moją szkołę, którą sam wcześniej kończyłem. Jako jej dyrektor z dobrym skutkiem przeprowadziłem ją przez okres reform ministra Handke. Szedłem w nieznane. Spotkałem jednak wielu życzliwych i kompetentnych ludzi, dzięki którym zrozumiałem samorząd. Często jednak przychodziło zwątpienie. Fotel burmistrza nie chwieje się co cztery lata, a w każdym tygodniu. Szczególnie w dni otwarte, pod presją ludzkich oczekiwań, związanych zwłaszcza z pracą, mieszkaniem. Burmistrz jest „piorunochronem” zbierającym wszelkie złe emocje, generowane na zupełnie innych szczeblach władzy. Jest to zrozumiałe, ale bardzo trudne, gdy ludzi i ich problemy traktuje się poważnie.

JK - Podczas wyborów chodziła plotka, że zarabiał pan tu krocie i dlatego trzymał się pan tego stołka. Jak było w rzeczywistości.
KW – Takie plotki rozpuszczano. Moje zarobki były jawne i uwidocznione w oświadczeniach majątkowych. Zaczynałem od płacy ok. 5 tys. złotych netto, a kończyłem z płacą ok. 7 tys. złotych netto.

 JK – Jako burmistrz pracował pan niejednokrotnie kilkanaście godzin na dobę. Teraz żona i dzieci odetchnęły chyba, mają pana częściej w domu?
KW – Zakres obowiązków burmistrza jest bardzo szeroki. Cały czas żyłem pod presją odpowiedzialności za całe miasto. Na pewno odbiło się to na moim zdrowiu, gdyż należę do kategorii pracoholików, którzy angażują się całym sobą. Teraz muszę znormalizować zdrowie i „nadrobić” zaległości rodzinne, a czas świąt tworzy dobry klimat ku temu. A niebawem wracam do pracy w szkole i z pewnością nie dam o sobie zapomnieć. Korzystając z okazji przesyłam wszystkim Państwu najlepsze życzenia świąteczne.

Dziękujemy za rozmowę
 
 
e-Grajewo.p.l

Komentarze (0)

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.