Eurosieroty

Wiadomo nie od dzisiaj że w pojedynkę trudno jest wychowywać dzieci,w szczególności gdy ciągle chorują,A partner odkłada powrót na stałe do kraju,gdyż zadomowił się za granicą.Odpowiedzialność za ich leczenie,wychowanie oraz różne wydarzenia losowe spada na jedno z rodziców.Chęć przetrwania bierze górę.Może lepiej zakończyć taki związek?Pozwolić się nadal karmić obiecankami o powrocie, czy dać se spokój?

Postawić na jedną kartę. Albo w kraju może skromniej choć niekoniecznie ale razem znosić trudy, radości, choroby albo oddzielnie i wiecznie unikać odpowiedzialności. Pieniądze nie są najważniejsze bo ilekroć ich nie mamy zawsze jest ich mało. Takie czasy.

ja bym dzieci w życiu nie zostawiła jeśli ona zostawiła dzieci to o mężu tym bardziej zapomni,wiem bo znam wielu takich.Trudno Ci doradzić bo nie wiem jak długo to trwa i czy naprawdę musiała jechać po lepszy chleb ale moim zdaniem zrobiła żle a Ty (nieobraż sie)ale zle ze pozwoliłes.Nic z tego dobrego raczej nie wyniknie.Pozdrawiam.Trzymaj się

Kasa jeszcze raz kasa

Kasa i bezstresowe życie , Po co jej trud wychowywania dzieci , jak tam żyje na luzie , a może kogoś ma ? i dlatego nie chce wracać ?

Znajdź tutaj pracę dla małżonki,niech wraca bo czym dalej tym gorzej.Bądź pewien że nie tylko o kasę tu chodzi,jak zwykle jest to drugie dno,ma kogoś,weź sprawy w swoje ręce,bo zostaniesz z niczym.

Gdziekolwiek (tu czy tam) ale razem albo to koniec!

Skoro odwleka przyjazd do kraju, do rodziny- to mamy do czynienia z egoistką i totalną znieczulicą, pieniądz ponad wszystko lub zdradę i układanie sobie nowego życia...

A może egoistycznie jest myśleć ze za granica partner/ka ma tak dobrze i sie bawi i pewnie kogoś ma. Widac ludzie ktorzy tu piszą nigdy raczej nie byli albo wlasną miarą mierzą innych. Pomyśl tobie jest cieżko z dziecmi bo chorują, ale kto by zarobił na leki dla tych dzieciakow i na chleb? Ty napewno masz tu lżej i sie o kasę nie martwisz. Ni ety pierwszy/a nie ostatni/a tak żyjesz a taka rozłaka dla nikogo nie jest przyjemna ale coż życie i polskie realia. Nie marudz ze ci tak cięzko bo z patrzenia w oczka nie wyzyjesz.

"... z patrzenia w oczka nie wyżyjesz".......... To prawda. Ale nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak czasami brakuje tego patrzenia w oczki, tej bliskosci, kiedy twoj facet praktycznie non stop przebywa za granią. Jak można budować więź rodzinną, czy jakiekolwiek relacje, będąc ciągle "na odległość"? W miarę upływu czasu małżonkowie, zamiast zbliżać się do siebie, oddalają się coraz bardziej. Każde z nich ma własne życie. I tu ewidentnie pojawia się problem zdrady. Myślę, że to nieuniknione. Zwłaszcza tam, na obczyźnie, gdzie nie ma hamulców w postaci sąsiadów, rodziny, czy znajomych. A facet, wiadomo, potrzebuje.... Taka sytuacja w istocie to patologiczna sytuacja.

Żona ja doskonale sobe zdaje sprawę z tego jak czasem brakuje bliskości tej drugiej osoby bo sama tego doświadczam. W dzisiejszej dobie komunikacji odleglość nie jest aż takim problemem. Jeśli ludzie są wobec siebie szczerzy i otwarci to wcale te życie aż tak nie odbiega od normy. Mamy takie realia jakie mamy i wiele zawodów jest oparta na rozłaće partnerów. Co do zdrady to wcale nie trzeba jechac na koniec swiata zeby zrobić skok w bok. A uwierz osoba ktora wyjezdża z dala od rodziny jeszcze bardziej odczuwa ta rozłakę niż ta ktora została w domu. To też na własnej skórze sprawdziłam. Może i żyje w patologii ale przynajmniej wiem ze facetowi zalezy na mnie i na dzieciakach i ze poświęca sie dla nas rezygnując z samego siebie. Tylko Ludzie ktorzy tego nie doswiadczyli na sobie będą myśleć inaczej. Za granicą pieniadze na drzewach nie rosna tylko trzeba je ciezką pracą zarbiać a jak sie chlop narobi to i seks ani szukanie bab mu nie w glowie.

Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.